Rozdział 41

3.2K 132 13
                                    

Burza


Schowałam się pod kordłe...

W ciszy czekałam co zaraz się stanie. W ciągu tych kilku sekund przypomniałam sobie wszystkie możliwe horrory które obejrzałam.

*klik

On (ten typ) na kliknął na włącznik światła, ale ono się nie włączyło.

Dalej leżałam przykryta za głowę kordłą.

Y: Prądu niema ? - głos mi drżał.

?: Nie działa - szeptał przez co nie mogłam zidentyfikować kto to jest.

Y: To przez burzę ? - cała trzęsłam się ze zdenerwowania.

?: Boisz się burzy ?

Nic nie odpowiedziałam. Nastała cisza. Słyszałam jego kroki. Chyba się do mnie zbliżał. Myślałam ze zaraz tutaj na zawał zejdę.

JM: Hej boisz się mnie ?? - szybko odkrył moją "kryjówkę".

Y: Jimin ??

JM: Tak - zaśmiał się - pomyślałem sobie że... bo ty boisz się burzy... i - jąkał się.

Y: Jimin - przerwałam mu - ty koszulki nie masz - zrobiłam się cała czerwona na widok jego abs'ów.

JM: Dobra tam. Przesuń się - popchnął mnie za nogi na bok.

Zawstydzona jego towarzystwem obróciłam się na drugi bok.

- Położył się obok mnie ?! - poczułam jak przykrywa mnie i przy okazji siebie kordłą.

Y: C-co ty robisz - przeszły mnie dreszcze. Był zimny.

JM: Idź spać - szepnął mi nad uchem. Poczułam na swoim karku jego oddech. Przeszły mnie znowu dreszcze.

Y: P-po co tu przyszedłeś ? - spytałam skrępowana.

JM: Boisz się burzy i byłem przekonany że nie śpisz... A miałem rację - poczułam jak podnosi rękę.

Y: I co ma to do rzeczy ?

JM: Ale co ?

Y: To że do mnie przyszedłeś - poczułam jak mnie przytula. Jego ręka była na poziomie mojego brzucha. Czułam że najprawdopodobniej szuka mojej ręki.

JM: Myślałem że nie będziesz się bała jak do ciebie przyjdę... - przez chwilę milczał. Sama nic nie chciałam powiedzieć - miałem rację. Strach ci zniknął.

Miał rację. Zapomniałam o burzy (skubany). Nie chciałam mu przyznać racji bo jeszcze by się czuł jak jakiś jasno-widz.

Y: Po prostu burza już przeszła.

*trzask

Aż lekko podskoczyłam.

JM: Ha ha, chyba nie... - mocniej mnie złapał.

Y: A możemy uznać że tego nie było ?

JM: Czego ?? - tak jak nie chciałam dać mu ręki, tak teraz sama złapałam go za dłoń.

Y: Że tu byłeś...

JM: No tak...

Y: Pewnie tak jak zawsze rano znikniesz...

JM: Ja zawsze ?? - zarumieniłam się na jego słowa.

Y: Znaczy...

JM: Dobra, dobra, nie tłumacz się... - zaśmiał się - chłopaków jutro z rana nie ma.

BTS mnie porwaliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz