LUSY
Płacz to dla mnie obca rzecz, ale przez ostanie godziny jest już dla mnie jak codzienność i pustka którą czuję od śmierci Lily. Clary tyli mnie i pozwala wypłakać cały ten chaos, który jest w mojej głowie. Czemu to akurat spotyka mnie? Co takiego zrobiłam, że to mnie musiał spotkać taki los? Giovannio zasługuję na śmierć. A teraz? Jeśli go zabiję, to skazuję także i mnie na śmierć. Nie mam zielonego pojęcia co z nim zrobić?
- Clary, co ja mam teraz robić? - pytam ją, bo tylko ona może mi pomóc.
- Moja kochana. - patrzy na mnie współczująco. - Nie potrafię ci pomóc tym razem. To twoje życie i nie mogę nim kierować. - tylko nie to.
- Dlaczego musiało akurat to mnie spotkać? - pytam mając żal do świata.
- Nie wiem kochana, ale wiem że dasz radę. - przytula mnie, gdy podchodzi wściekły Lucas.
- Mamo, ta gnida nie chce powiedzieć, gdzie jest Larissa? - no tak nadal jego mate nie została znaleziona.
- Spokojnie Lucas, na pewno ją znajdziemy. - uspokaja syna.
- Mamo, ja jej nie czuję. - widać, że jest na skraju wytrzymałości.
- Zostań z Lusy. - Clary wstaję i ściska mocno moją dłoń. - Ja pójdę z nim porozmawiać.
- Mamo! Nie! - protestuję Lucas.
- Daj spokój. Pilnują go najlepsi, a zresztą coś w końcu trzeba z nimi zrobić. - wskazuję na armię Giovanniego, która stoi otoczona przez naszych.
- Pójdę z tobą. - Lucas, jak każdy zresztą próbują non stop chronić Clary.
- Zostań z Lusy. - rozkazuje tonem nie znoszącym sprzeciwu.
CLARY
To co tu się dzieje, to jakiś istny cyrk! Armia wampirów stoi przed moim domem i czeka chyba na jakiś cud. Mój syn szaleje z braku Larissy, zresztą sama zaczynam się martwić gdzie ona się podziewa. Przecież nie wierzę w to, że Giovannio jest aż takim potworem by zabić swoje jedyne dziecko. Kolejna rzecz, to Lusy i tutaj nie będzie tak łatwo. Ona nie poradziła sobie ze śmiercią Lily, a teraz wyskoczyła więź mate i to z kim. Czy o czymś zapomniałam? Chyba nie, ale to nie zmienia faktu, że idę właśnie na pogawędkę z mordercą, oszustem, manipulatorem i porywaczem mojej córki.
- Luno. - kłania się Tima.
- Tima, wpuść mnie. - rozkazuję, jednak ten zastawia mi wejście.
- Luno z całym szacunkiem, ale radzę tam teraz nie wchodzić. - mówi nie ruszając się z miejsca.
- A to dlaczego? - pytam zdziwiona.
- Alfa tam jest. - odpowiada.
- To tym bardziej mnie wpuść. - co za głupoty sobie wymyśla. - Przesuń się. - warczę i otwieram drzwi, ale to co widzę, to chyba pierwszy raz w życiu powinnam przyznać racje Timie.
- Yuri! - krzyczę ile sił w płucach. - Co ty do cholery tu robisz?! - patrzę na ojca swoich dzieci, który wbija srebrny pręt w płuca wampira.
- Daje mu to na co zasłużył. - no nie poznaję własnego męża.
- Ty miałeś go przesłuchać, a nie zabijać! - gromię go wzrokiem. - Wynocha! Lepiej idź do Lily. Szukała cie. - Yuri jak na zawołanie prostuję się. Jak tylko usłyszy imię córki, to leci jak poparzony.
Kiedy zostaję sam na sam z Giovannio, to mam mieszane uczucia. Z jednej strony sama wbiłabym mu tego pręta w serce za to wszystko co mnie spotkało przez niego, a z drugiej strony widzę faceta który zgubił się i nie może znaleźć swojej drogi.
- Po co tu przyszłaś? - charczy podnosząc na mnie czerwone oczy.
- Pogadać. Czy tego chcesz czy nie, to tylko ja potrafię się opanować i cie nie zabić. - siadam na przeciw niego. Nie boję się, bo nie mam czego. Jego ciało przykute jest kajdanami ze srebra zupełnie jak ja kilkanaście lat temu. - Czy to nie przypomina ci czegoś lub kogoś? - pytam patrząc na swoje nadgarstki.
- Blizny zostały? - pyta również patrząc na moje dłonie.
- Każda jedna, jak widzisz. - odpowiadam, a on podnosi wzrok na moją twarz.
- Dostałaś to na co zasłużyłaś. - prowokuję mnie, ale nie dam się tak łatwo.
- Twój ojciec także. - mówię, a on szarpie kajdanami.
- Nic nie wiesz o moim ojcu! - syczy szarpiąc się w moją stronę.
- Zabił moich rodziców, ja tylko ich pomściłam. - bronię się.
- Ja także pomszczę ojca. A może już to zrobiłem? - pyta. - Jak twój synek? Umiera już z tęsknoty? - pyta szczerząc kły.
- Gdzie ona jest? - pytam ignorując jego prowokacje.
- Tam gdzie jej matka. - odpowiada.
- Jakoś nie mogę uwierzyć, że zabiłeś swoje jedyne dziecko. - jego szczęka zaciska się.
- Robię, to co muszę. - pluję krwią obok mnie.
- A co zrobisz z Lusy? - jego ciało natychmiast sztywnieje.
- To nie twoja sprawa. - syczy.
- Owszem moja. Zabiłeś jej siostrę Lily. Pamiętasz? - pytam, gdy widzę jak nagle coś chyba do niego dociera. - To właśnie jej ciało rozerwałeś na strzępy, a teraz to ciebie Lusy rozerwie. Bo nie znam innej osoby, która tak bardzo pragnie cie zniszczyć.
- To były bliźniaczki? - pyta podnosząc na mnie wzrok.
- Tak. Jedną zabiłeś, a druga jest twoją połówką. - mówię dla jasności.
- Przyprowadź ją. - patrzy na mnie i jakby mi się zdaję, że widzę cień bólu w jego oczach.
- Ona nie chce na ciebie patrzeć, a co dopiero rozmawiać.
- Przyprowadź ją do mnie, a powiem gdzie jest moja córka. - jak zawsze ma asa w rękawie.
- Jak zawsze bezduszny. - uśmiecham się na jego okrucieństwo. - Czego ty tak naprawdę chcesz?
- Teraz? - patrzy na mnie lodowatym wzrokiem. - Tylko jej. Tej która mnie ożywiła.
Moi kochani przepraszam że tak długo czekaliście, ale sporo się dzieje ostatnio i nie miałam wystarczająco dużo czasu by coś skleić, a wiem że coraz trudniej was zaskoczyć.😉😘 Akcja się cały czas rozkręca.😈 Mam nadzieję, że rozdział nie zawiedzie, bo w kolejnym rozdziale pojawi się mała niespodzianka, która może zwalić.🎁🎁 Miłego czytanka i pozdrawiam Lolka77.😘😈
CZYTASZ
Przez BÓL do MIŁOŚCI
VampireLUSY Myślałam, że umarłam w dniu w którym straciłam siostrę, ale tak naprawdę mój świat skończył się w dniu gdy spojrzałam w jego czerwone oczy. Jak mam żyć dalej? Jak wybaczyć coś czego się nie da? I jak zabić kogoś, kogo rzucił ci los u stóp? I ty...