13. Kolacja?

6.3K 363 214
                                    

LUSY

- Kpisz sobie?! - syczę.

- Zważaj na słowa jakie do mnie kierujesz. - jego ton jest wiecznie zimny i bez emocji. Jak można być tak zimnym?

- Nie obchodzą mnie żadne zasady, a po drugie będę mówić jak chce! - syczę wściekła.

- Wyciągnę z tego konsekwencje. - kiedy to słyszę, to nie wiem czy się śmiać czy płakać.

- Jakie konsekwencje!? Chory jesteś!? Zmusiłeś mnie bym poszła z tobą i przede wszystkim zabiłeś moją siostrę, a o reszcie rzeczy nawet nie wspomnę! - on jest chyba chory jeśli myśli, że ja się podporządkuje.

- Nie wiedziałem, że to twoja siostra. - mówi spokojnie, jakby wcale nie ruszało go moje zdenerwowanie.

- Nie obchodzi mnie to! - syczę. - Liczy się to, że ona nie żyje, a ty tak. - dodaję spokojnie i jakby mi się wydaję, że coś widziałam w jego oczach. Może to sumienie, którego nigdy nie używał.

Przez resztę drogi milczy jak zaklęty. Nawet nie patrzy na mnie, tylko na widok za oknem. Po jakiś dwóch godzinach zaczynamy jechać pod górę krętą drogą. Jakoś nie przypominam sobie tego miejsca, kiedy byliśmy odbić Clary. Gdy dojeżdżamy do bramy, zaczynam rozumieć, że my wcale nie jesteśmy tam gdzie myślałam, że będziemy.

- Gdzie my jesteśmy? - pytam przerażona, bo kompletnie nie wiem gdzie jestem i jak daleko od domu.

Jednak nie dostaję odpowiedzi, tylko po chwili wjeżdżamy na dziedziniec, a następnie ktoś otwiera drzwi samochodu.

- Pani? - słyszę głos i postanawiam wysiąść.

Kiedy wychodzę i widzę widok jaki rozpościera się, to szczena mi opada. O kurde, ale tu ładnie! Gdzie ja jestem?

Nagle ktoś dotyka mojego ramienia i kiedy już mam zamiar temu komuś przywalić, to okazuję się, że to niski brunet z lekko siwiejącą brodą i oczywiście czerwonymi tęczówkami. Patrzy na mnie wyczekująco, a ja nie wiem co on chce.

- Pozwoli pani? - pyta, a ja uśmiecham się bo nadal nie wiem co on chce.

- Ale co? - patrzę na niego mrużąc oczy.

- Pozwoli pani, że wezmę jej walizkę? - że co? Gościu zaczepia mnie o taką pierdołę!?

- Taaa weź sobie. - odpowiadam i z powrotem rozglądam się.

Widać, że posiadłość jest zadbana i nie ma tu śladu po wojnie. Hmm ciekawe, że Królewicz ukrył przed nami to miejsce. Podchodzę do bramy i wiem, że nawet ogród Clary może się schować. Zamek położony jest na wzgórzu, więc wkoło widoki rozpościerają daleko hen. Może jednak nie będzie mi tu tak źle?

- Proszę pani? - znów słyszę głos gostka od walizki i kiedy się odwracam, to widzę że Giovanniego już nie ma, został tylko gościu od walizki i ja.

- Już idę. - mówię i wchodzę przez masywne drzwi do środka. W środku tak jak myślałam jest również pięknie. Ktoś naprawdę włożył wiele wysiłku, aby zadbać o to miejsce.

- Fabio, zaprowadzi cię do twojego pokoju. - nagle ni stąd ni zowąd Giovannio pojawia się koło mnie.

- O Matko! - piszczę w pierwszej chwili. - Nie rób nigdy tak więcej!

- Nie chciałem cie wystraszyć. Myślałem, że masz dobry słuch. - mówi patrząc na mnie nadal tym samym lodowatym wzrokiem.

- Bo mam dobry, ale ty zakradasz się specjalnie. - mówię z pretensją.

- O dwudziestej jest kolacja. Do tego czasu jesteś wolna. Nie wolno ci wchodzić na lewe skrzydło. Po reszcie posiadłości możesz poruszać się swobodnie. To na tyle z mojej strony, a teraz pozwolisz, że się oddale. - mówi i znika jak się pojawił.

- Pozwoli pani za mną? - gestem ręki brunet pokazuje schody prowadzące na prawe skrzydło.

- Dobra idę, ale mam pierwsze ,,ALE,,! Przestań so mnie mówić ,,PANI,, nie zniosę tego dłużej. - macham rękami by zrozumiał jak bardzo mnie to denerwuje.

- Too jak mam się zwracać do paaa.. - nie kończy.

- Mów mi Lusy. - uśmiecham najładniej jak potrafię po czym wchodzę na schody.

Wchodzimy na piętro, a potem lewo, prawo i tak dalej, aż w końcu dochodzimy do drzwi tak samo masywnych jak wejściowe. Gostek otwiera mi drzwi i wpuszcza pierwszą do środka.

Cóż!? Na pewno nie spodziewałam się takiego czegoś! To jeden z pokoi w stylu księżniczki. Łoże z baldachimem i te wszystkie bibeloty jak wielka toaletka, czy inne pierdoły.

Nigdy nie przywiązywałam do tych rzeczy uwagi. Zawsze liczył się trening i przygotowanie w razie ataku. Także pokój służył tylko do przekimania się i czasami bzykanka. Rozglądam się i szczerze to nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Niby spoko, że to jest i w ogóle, ale nie czuję się zbyt dobrze w takiej otoczce.

Wychodzę na balkon, bo taki też posiadam. Widok zapiera dech, ale nadal to nie jest to.

Wychodzę z zamiarem wygarnięcia tego wszystkiego temu dupkowi. Uważa, że co?! Będzie mnie tu trzymał jak ptaka w klatce? O nie! Taka to ja nie jestem.

Zbiegam po schodach i jakimś niewyobrażalnym pechem potykam i kiedy już mam spotkać się twarzą z marmurową posadzką, to ktoś łapie mnie, a ja mrugam kilka razy zanim otwieram oczy i widzę oczy przez które mam nieźle PRZEJEBANE!!

Moi kochani tak jak obiecałam dodaję dziś!😘😘😂 Mam nadzieję, że nie udusicie mnie za moment w jakim przerwałam, ale znacie mnie i wiecie jaka jestem.😈😈😈 Muszę jakoś podkręcać to napięcie.🔥🔥Pozdrawiam cieplutko Lolka77.😘

Przez BÓL do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz