LUSY
Ocieram twarz z czerwonej mazi i z całej siły staram się nie wymiotować.
- To było... obrzydliwe! - Giovannio patrzy na mnie jak na wariatkę, po czym otrząsa się i pyta.
- Co ty powiedziałaś?! - a mówił, że ma dobry słuch.
- Że to było obrzydliwe. - wstrzymuję oddech bo zapach krwi doprowadza mnie do mdłości.
- Nie to! To wcześniej. - odstawia kielich i wyjmuję pudełko chusteczek, które przesuwa w moją stronę.
- Mówiłeś, że masz dobry słuch. - biorę chusteczkę i ocieram szyję. Mam wrażenie jakby ta krew była wszędzie.
- Bo mam. - odpowiada i wstaję.
- To czego mnie pytasz? - czasami mam wrażenie, że on serio jest jakiś przyćmiony.
- Bo mam wrażenie jakbym się przesłyszał. - odpowiada zakładając ręce na piersi przez co koszula napina się na jego bicepsach.
- Nie przesłyszałeś się. - spoglądam w jego oczy i mam wrażenie jakbym widziała... sama nie wiem.
- Tak? - pyta unosząc brew.
- Tak! - odpowiadam.
- Czyli mam rozumieć, że teraz mnie potrzebujesz? - pyta, ale nie daje mi odpowiedzieć i za to jestem wdzięczna. - Bo jak się nie mylę, to kilka minut temu kazałaś dać sobie spokój i odniosłem wrażenie, że nie miałaś ochoty na moje towarzystwo. - chce coś powiedzieć, ale podnosi dłoń. Czy on właśnie uciszył mnie dłonią? - A teraz przychodzisz i od tak mówisz, że mnie potrzebujesz.
- Noo tak. - uśmiecham się krzywo.
- To bardzo ciekawe, ale ciekawsze jest do czego ci jestem potrzebny? - pyta opierając się o biurko.
- Noo... - chyba pierwszy raz zabrakło mi języka w gębie.
- Lusy, przejdź do sedna. - odpowiada oschle.
- Potrzebuję partnera do sparingu, a jedyną osobą, która ma jakiekolwiek pojęcie o walce jesteś ty. - jego twarz ani drgnie. Czy on mnie w ogóle słucha?
- To prawda. - odpowiada po niezręcznej chwili milczenia.
- No właśnie więc... - nie daję mi dokończyć.
- Ale dlaczego miałbym właściwie to zrobić? - pyta patrząc na mnie przenikliwie.
- Bo potrzebuję kogoś do sparingu. - przecież już to mówiłam. On serio mnie nie słucha.
- A co z tego będę miał? Tak to ujmę może. - dobra i tu mnie ma.
- No nie wiem... może trening. - lepszej odpowiedzi chyba nie ma.
- Lusy, to jest mało przekonujące. - mówi unosząc znowu swoją brew, a ja zerkam na jego opięte koszulą bicepsy.
- Zrobisz to czy nie?! - warczę zła, że znowu się na niego gapię.
- Zrobię, ale nie za darmo. - odpowiada.
- To czego chcesz w zamian? - pytam.
- Proponuj. Chętnie posłucham co masz do zaoferowania. - co ja mu mogę zaoferować?
- No niem wiem, może zjemy kolację wieczorem? - pytam mając nadzieję, że się zgodzi bo jakoś kolację zniosę w jego towarzystwie.
- Moja droga, to będę miał codziennie, więc wysil się bardziej. - uśmiecha się przez co widać jego dołeczki.
CZYTASZ
Przez BÓL do MIŁOŚCI
VampireLUSY Myślałam, że umarłam w dniu w którym straciłam siostrę, ale tak naprawdę mój świat skończył się w dniu gdy spojrzałam w jego czerwone oczy. Jak mam żyć dalej? Jak wybaczyć coś czego się nie da? I jak zabić kogoś, kogo rzucił ci los u stóp? I ty...