34. W cieniu

5.5K 347 91
                                    

GIOVANNIO

Początek i koniec. Te słowa powiedziała do mnie, kiedy już potrafiła na mnie spojrzeć. Teraz wiem, że mówiła całkowitą prawdę. Nie kłamała. Stała się moim początkiem i moim końcem, bo teraz nie ma takiej chwili w której bym o niej nie myślał. Stała się obsesją nad którą nie mam kontroli. Snując się po willi nasłuchuję jej bicia serca, czy głosu za którym tak tęsknie. Jej gówniarskie pyskówki i brak ogłady, to chyba właśnie za tym tęsknie najbardziej. Chociaż jest coś bardziej wciągającego. Te oczy. To w tych oczach widziałem coś więcej niż pogardę i nienawiść. 

Wróciłem do willi i sam już nie wiem, co ja narobiłem swoją bezmyślnością. Pozwoliłem odejść jedynej istocie, która potrafiła zobaczyć we mnie coś więcej niż bezdusznego potwora. Jednak nie mogę jej zmusić do czegokolwiek. Jest wolna. 

Stoję i patrzę na ścianę powyklejaną zdjęciami Clary. Teraz dostrzegam jak daleko to zabrnęło. Sięgam i zrywam zdjęcie któremu przyglądała się Lusy. Ojciec dowiedział się o moim zainteresowaniu Clary i kazał mnie obserwować. Kiedy objąłem władze, to znalazłem to zdjęcie w jego gabinecie. 

Byliśmy tacy młodzi, ale tylko jeden dzień utknął mi w pamięci najbardziej. Dzień w którym ją poznałem.

Ojciec znów mnie pobił. Siedzę skulony pod drzewem dębu i próbuję powstrzymać płacz. Chciałem tylko zobaczyć, co jest za drzwiami, ale na moje nieszczęście ojciec złapał mnie i dobitnie uświadomił jakie jest moje miejsce. 

Nagle poczułem czyjąś obecność, a kiedy uniosłem głowę, to poraził mnie prąd i sam nie wiem, czy to ze strachu, czy może hipnotycznego koloru jej oczu.

Przede mną stoi anioł o blond włosach i oczach tak niebieskich jakby zabrały cały błękit nieba. Ma na sobie różową sukienkę, a w ręku dzierży brązowego misia. Na chwilę krzywi nos, a potem robi coś czego bym się nie spodziewał. Wyciąga do mnie wolną rączkę i mówi słodkim głosem.

- Chodź. - uśmiecha się ukazując białe kiełki.

- Ale.. - chlipię.

- Chodź. Nie mam się z kim pobawić i to właśnie ciebie potrzebuje. - potrzebuje.

- Potrzebuje. - to słowo poniosło mnie za nią jak na skrzydłach. 

Wymykałem się z domu kiedy tylko mogłem, by móc ją ujrzeć. Każdego dnia patrzyłem na jej szczęśliwą buzię, kiedy bawiliśmy się w piknik z jej misiem. Byłem wstanie oddać wszystko dla niej, bo tylko ona podała mi rękę kiedy nie miałem nikogo. 

Dlatego nigdy nie potrafiłem sobie wybaczyć, że nie zdążyłem wtedy. Ten dzień nie różnił się niczym od innych, ale zmieniłem zdanie, kiedy poczułem zapach kotołaka w domu. Ronan tylko uśmiechnął się chytrze mijając mnie, kiedy szedł za ojcem w stronę gabinetu.

Może gdybym wtedy zainterweniował nigdy by się to nie wydarzyło. Po jakiejś godzinie oboje wyszli i coś natchnęło mnie bym wszedł do gabinetu. Na biurku zobaczyłem mapę i zdjęcia mnie z Clary oraz innych kilka osób. Wybiegłem niczym poparzony, jednak nie zdążyłem.

Gdy dotarłem na miejsce było po wszystkim. Ojciec Clary leżał na ziemi z mieczem w piersi, a matka szarpała się poddani ojca, kiedy zakuwali ją w srebrne kajdany. Natomiast mój anioł stał na przeciwko mojego ojca, który mówił coś do niej, a ona tylko kiwała główką.

Ruszyłem w jej stronę i odepchnąłem ojca, ale on tylko uśmiechnął i kazał mi zapytać ją czy mnie pamięta, a kiedy to zrobiłem, to wtedy złamała mi serce i duszę. To właśnie wtedy umarłem, bo nie mogąc sobie dać z tym rady kazałem ojcu usunąć ją z mojej głowy i zrobił to. Wszystko było dobrze dopóki ojciec żył i trzymał mój umysł w swojej garści, ale kiedy Clary rozszarpała go, to wszystko wróciło, a nienawiść do niej urósła niczym chwast. Jak mogła mnie zapomnieć?! Zrobił bym dla niej wszystko, a ona mnie zapomniała. Nienawidzę jej za to. 

Zgniatam w dłoni zdjęcie i właśnie uświadamiam sobie, że kolejny raz Clary odebrała mi szczęście. Zrywam po kolei wszystkie zdjęcia i wrzucam do kominka. Pamięć o przeszłości spłonie jak zdjęcia. 

Udaję się do miejsca w którym przez ostanie dni czuje spokój. Pokój Lusy. Wszystkie jej rzeczy są na miejscu. Całe pomieszczenie jest przesiąknięte jej zapachem. Jej zapach mnie uspokaja i dochodzę do wniosku, że dłużej nie dam rady. Muszę ją chociaż zobaczyć.

Wieczorem wymykam się i używając moich wszystkich zdolności przemykam na teren watahy. Dwa dni temu dostałem informację, że mam oficjalny zakaz wstępu na teren stada, bo niby zaatakowałem człona watahy. Przecież ja tylko równałem rachunki, ale nie będę się spierał z ich głupimi prawami. 

Nawet nie będę komentował jak łatwo przemknąć się koło straży. Wdrapuję się po ścianie, a następnie na balkon. Dobrze wiem, że to ten balkon, bo nie da się pomylić jej zapachu. 

W pokoju jest ciemno i nie słyszę jej bicia serca, ale na szczęście po chwili widzę jak zapala się światło, a do pokoju wchodzi nikt inny jak Lusy z pakunkiem, który z wściekłością rzuca na łóżko.

- Pieprzona miłość! Zawsze musi wszystko spieprzyć! - warczy po czym wchodzi do łazienki.

Dosłownie pare minut potem wychodzi w samej bieliźnie. Przez chwilę wpatruję się w pakunek, a potem robi coś co mnie wmurowuje. 

Spogląda wprost w moje oczy!

Moi kochani cóż tu dodać.😘😜😈 Giovannio odkrył rąbka tajemnicy, ale to nie wszystko.😈😈 Może jeszcze nas jeszcze zaskoczy.🎁 Miłego czytanka i pozdrawiam cieplutko Lolka77.😘😘

Przez BÓL do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz