GIOVANNIO
Widzę jak zaciąga się moim zapachem, a sekundę później jej oczy iskrzą dziwnym blaskiem. Spogląda na mnie i po chwili rzuca na mnie. Po prostu rzuca! Jak zwierzę! Próbuje utrzymać równowagę, kiedy jej kły zatapiają się w mojej szyi. Kurwa! Głęboko wbija kły i pierwszy raz odczuwam jakiś ból. Jad dostaję się do organizmu, a następnie jak film jej życie przelatuję mi przed oczami. Widzę ją i jej siostrę, jak bardzo były zżyte, jak ciężko było jej, kiedy Ronan sprawował władzę. Na widok zakrwawionej Lusy podnosi mi się ciśnienie i potem dostrzegam Clary, jak wyzwoliła je spod władzy tego dupka. I w końcu widzę coś czego nie chciałem. Czuję jej ból, gdy zobaczyła Lily, a właściwie jej szczątki. Ból jaki ogarnia moje ciało jest paraliżujący. Jakby mi odebrano część duszy. Gdybym wtedy wiedział... to wszystko potoczyło by się inaczej, ale nie mogę zmienić przeszłości.
Czuję jak krew opuszcza moje ciało, a to znaczy, że Lusy pożywia się na mnie. Nie mam zamiaru jej przeszkadzać, bo od teraz czuję ją znaczniej mocniej i wiem, że jest osłabiona, a moja krew dobrze jej zrobi. Będzie silniejsza, ale także bardziej zależna ode mnie. Nasza krew ma to do siebie, że uzależnia, jednak to krew koto-łaków jest najbardziej uzależniająca, dlatego staram się nie myśleć o jej pulsującej tętnicy. Lata nauki panowania nad sobą i swoimi pożądaniami dała o sobie znać.
Lusy zapędza się, więc delikatnie odsuwam ją, ale jedyne co słyszę to syczenie. Jeśli nie przestanie, to w bardzo szybkim tępię uzależni się, a tego nie potrzebuję.
- Lusy, wystarczy! - podnoszę głos, a ona wyjmuję kły i oblizuję ranę. Tego się nie spodziewałem.
Nawet na mnie patrzy, tylko stoi skulona, jakby wstydziła się tego, co zrobiła.
- Spójrz na mnie. - mówię chłodno, a ona unosi swoje błękitne oczy na mnie.
- Co ja zrobiłam?! - tak, wstydzi się tego i ewidentnie żałuję.
- Oznaczyłaś mnie. - odpowiadam na jej oczywiste pytanie.
Patrzy na mnie, a chwilę później ucieka. Jednak nie tym razem! Tym razem nie ucieknie od rozmowy. Skoro miała odwagę ugryźć mnie zaraz po tym jak powiedziała, że mnie nie pokocha, to niech teraz ma odwagę stawić temu czoła. Zanim zdoła dotrzeć do drzwi, ja je zamykam i staję na jej drodze przez co wpada na moją klatę. Szybkość przydaję się w takich sytuacjach.
- Dokąd? - pytam.
- Wypuść mnie! - krzyczy, ale ja wcale nie zwracam na to uwagi.
- Najpierw sobie wyjaśnimy pare rzeczy. Dobrze? - pytam unosząc jej twarz dwoma palcami.
Jej oczy mówią wszystko. Jest przerażona!
LUSY
Nie daję mi przejść, przez co czuję się jak w pułapce. Wiem, że nie odpuści, ale ja nie chce teraz gadać o tym co się stało, bo sama do końca nie wiem. Ugryzłam go, a ściślej mówiąc oznaczyłam go. To był jakiś impuls! Nie mogłam się powstrzymać! Tak samo jak nie potrafiłam przestać pić jego krwi. To jakiś obłęd! Krew i ja?!
Nagle czuję jak jego palce unoszą moją twarz. Spoglądam w jego oczy i wiem, że jestem złamana. Wszystkie lata trenowania, aby móc pomścić siostrę poszły się walić.
- Proszę, wypuść mnie. - szepcze, a on nadal stoi i wpatruję się w moje oczy, jakby nie wiem co?
Wiem, że teraz więź jest silniejsza i on czuję moje emocje i potrzeby. Właściwie, to czuje wszystko co dotyczy mnie. Nie ucieknę już nigdzie. Chociaż nie jest jeszcze tak silna, bo on nie wbił swoich śnieżnobiałych kiełków w moją szyję, co mam nadzieję, że nie zrobi, bo wtedy naprawdę bym miała przesrane.
- Chce porozmawiać. - mówi stanowczo i wiem, że nie mam już szans.
- No dobrze. - zaczynam. - Ale jutro. Jestem zmęczona i chce się położyć. - jego mina mówi, że niestety mi nie wierzy.
- Spałaś cały dzień i nadal jesteś zmęczona? - pyta unosząc brew.
- Nooo znaczy.... tak! - w końcu udaję mi się wykrztusić.
- Wiem, że kłamiesz. - no tak, czuje mnie.
- Proszę odpuść mi dziś. - proszę mając wielką nadzieję, że odpuści dziś sobie i da mi spokój, bo jestem na krawędzi i zaraz zacznę ryczeć. Jestem świadoma jak bardzo nawaliłam i jak bardzo zawiodłam Lily.
- Dobrze. - mówi i chce mu dziękować, ale on ucisza mnie dłonią. - Odpuszczę ci rozmowę, ale pozwól, że gdzieś cie zabiorę. - no i kurwa mnie zatkało. Że co kurwa?!
- Yyy... co?
- Chodź. - chwyta mnie za dłoń i ciągnie w nieznanym kierunku.
Wychodzimy z jego gabinetu i udajemy się na najwyższe piętro, które chyba jest już strychem. Przechodzimy koło stert pudeł i dziwnych innych rzeczy. Dochodzimy do małej drabinki i dopiero teraz mnie puszcza. Przez cały czas trzymał mnie za rękę? Nie jest mi dane się nad tym zastanowić, bo Giovannio otwiera klapę w dachu i wychodzi na drabinę, a kiedy jest prawie u wyjścia odwraca się.
- Idziesz? - otrząsam się i wchodzę po stopniach.
Wychodzimy na dach i oczywiście ja niezdara prawie spadam, jednak Giovannio łapie mnie za rękę w ostatniej chwili.
- Uważaj, tutaj jest ślisko, a wolałbym nie sprawdzać czy spadniesz na cztery łapy. - uśmiecha się i co dziwne, ja też.
Daję się trzymać za rękę, prowadzić i w końcu usadzić na szczycie dachu, a kiedy spoglądam przed siebie to zapiera mi dech tak samo, a może mocniej, kiedy pierwszy raz zobaczyłam widok jaki mam z okna. Ten tutaj, jest o wiele lepszy, a wiatr który rozwiewa moje włosy daję poczucie wolności, którego tak bardzo mi brakuję w ostatnim czasie.
- To moje ulubione miejsce tutaj. - słyszę i jakoś teraz nie potrafię mu spojrzeć w oczy. - Skoro nie chcesz rozmawiać, to chociaż pomilczmy razem.
Nigdy nie byłam tak rozdarta, tak nie pewna niczego. Zawsze miałam cel, jasny i przejrzysty, a teraz nie wiem nic.
Z jednej strony pragnę go i już tego nawet nie wypieram. Czuję do niego pożądanie odkąd zobaczyłam go tam w podziemiu, skutego i tak bardzo jednocześnie niebezpiecznego. Może to właśnie to mnie do niego ciągnie. Chce czegoś co mnie porwie, a on z pewnością by to zrobił. Jest taki inny, taki odległy od wszystkich facetów jakich miałam. On potrafi nad sobą panować, nie okazywać zwierzęcego pożądania. On jak dżentelmen, a nie jak bestia. Chociaż jak nazwać kogoś dżentelmen, skoro zabija bez mrugnięcia okiem. Lily pewnie też tak zabił. Nie potrafię zapomnieć rzeczy, które siedzą głęboko we mnie. Nie potrafię poradzić sobie z jej śmiercią. Pomimo, że minęło już sporo czasu, to nadal siedzi we mnie i niszczy jak choroba.
Stara się i to bardzo, ale to nie pomoże zapomnieć. Ona była częścią mnie i nic nie wypełni pustki po niej, nawet jego starania. Spoglądam w niebo na gwiazdy i wiem, że jedną z nich jesteś ty Lily. Wiem, że czuwasz nade mną. Jednak z tym co mam, muszę sobie sama poradzić.
- Słyszysz moje myśli prawda? - pytam w końcu, bo dobrze wiem jakie ma umiejętności.
- Owszem i teraz pozwól, że ja zdradzę ci moje.
Moi kochani tak jak chcieliście wrzucam trochę perspektywy Giovanniego.😈😈 Mam nadzieję, że trochę was udobruchałam dłuższym rozdziałem, bo ma ponad tysiąc słów, a zwyczajnie do tysiaka pisze.😉😝 Kolejny rozdział jak czas pozwoli będzie w piątek.😂 Miłego czytanka i pozdrawiam milutko Lolka77😘😘
CZYTASZ
Przez BÓL do MIŁOŚCI
VampireLUSY Myślałam, że umarłam w dniu w którym straciłam siostrę, ale tak naprawdę mój świat skończył się w dniu gdy spojrzałam w jego czerwone oczy. Jak mam żyć dalej? Jak wybaczyć coś czego się nie da? I jak zabić kogoś, kogo rzucił ci los u stóp? I ty...