14. Stosowny ubiór

6.2K 365 71
                                    

LUSY

Patrzę i nie mogę oderwać wzroku od jego czerwonych tęczówek. Jakby mnie hipnotyzowały, wciągały w głąb czegoś czego nie umiem określić, ale nagle słyszę jego pogardliwy głos.

- Uważaj jak chodzisz. - mrugam kilka razy żeby wrócić do rzeczywistości, bo na chwilę przeniosłam się gdzieś daleko. - Następnym razem mogę nie być w pobliżu. - czy on wie co to emocje?

- Taa dobra puść mnie. - wyrywam się i staję wypinając do przodu pierś.

- A co w ogóle tu robisz? - patrzy na mnie przenikliwie.

- Yyy... - nagle zapomniałam w jakim celu tu przyszłam.

- No co yyy? - dopytuję.

- Tak się przejść. - wymyślam na poczekaniu. - A co, nie można? - teraz ja pytam wyzywająco.

- Owszem możesz się poruszać po posiadłości. - odpowiada nadal nie wzruszony.

- To ja już pójdę. - mówię i wymijam go idąc w stronę sama nie wiem czego.

- Nie zapomnij o kolacji. - słyszę za sobą. - Ale także o stosownym ubiorze. - że co? Odwracam się i patrzę na niego nie rozumiejąc słowa ,,stosowne,, bo chyba nie chodzę nago, a to już jest stosowne.

- Słucham? - pytam zdezorientowana.

- Stosowny ubiór. Ubierz coś innego niż te wyzywające szmatki. - pokazuję na moją koszulkę i spodenki do treningu. No teraz, to już przegiął na maksa! Ja się niby ubieram wyzywająco?!

- To nazywasz wyzywającym ubiorem?! - podnoszę głos wskazując na swoje ubranie.

- Oczywiście. Spojrzenia moich podwładnych mi to mówią. - szczena mi opada, bo to zaczyna być bardziej niż dziwne.

- Wiesz jakoś w domu nie miałam takiego problemu i nikt nie doczepiał się do mojego ubioru. - nigdy nikt nie zwrócił mi uwagi że, ubieram się źle lub wulgarnie.

- Teraz twój dom jest tutaj, a w tym domu panują inne zasady. Ja nie zachowuję się jak dzikus i nie wyję do księżyca. - ooo teraz to przegiął pałkę. Podchodzę do niego i mierze do niego palcem.

- Teraz to ty uważaj co mówisz o mojej rodzinie. - syczę wściekła. Jak śmie obrażać moją rodzinę?! - I dla twojej wiadomości jestem jedną z nich, a jeśli ci to przeszkadza to wrócę tam skąd mnie zabrałeś. - nie pozwolę się stłamsić.

- Fabio pomoże ci wybrać strój. - mówi i jak gdyby nic odchodzi.

Ja ci dam stosowny strój! Pokażę ci co to znaczy! Wbiegam na górę i po dobrych piętnastu minutach dopiero znajduję swój pokój. Kiedy wpadam do niego jak burza, to Fabio czeka już przy łóżku z pakunkiem.

- Co to? - pytam zdezorientowana, ale po chwili przypominają mi się słowa tego kretyna. - Nie założę tego! - od razu warczę, zanim jeszcze Fabio zdąży mi odpowiedzieć.

- Ale Pani? - zwariuję tu!

- Po pierwsze, chyba rozmawialiśmy o tym jak masz się do mnie zwracać, a po drugie ta szowinistyczna świnia zobaczy co to znaczy stosowny strój w moim znaczeniu. Więc jeśli pozwolisz zacznę przygotowania. - mówię nad wyraz miło, po czym kieruję się do drzwi, które teraz dostrzegłam i jak się okazuję to bardzo duża łazienka co bardzo mnie cieszy.

Od razy biorę się za przygotowania. Myję ciało i myślę jaki mam najkrótszy crop top oraz spodenki. Zobaczysz na co mnie stać. Szczerze mam nadzieję, że wywołam w nim jakiekolwiek emocje.

Wychodzę i podchodzę do łóżka wyciągając walizkę. Kątem oka zerkam na pakunek i ciekawość mnie zżera by chociaż zerknąć co tam jest.

- A niech cię skręci! - mówię i otwieram folię. W środku jest śliczna bordowa sukienka na ramiączkach długa do ziemi. Fabio ma dobry gust.

Odkładam sukienkę na łóżko i grzebię w walizce w poszukiwaniu czegoś stosownego według mnie. Już mam zaczynać wyzywać na osobę która mnie pakowała, ale na samym dnie dostrzegam, strój do treningu. Jest krótki, bardzo krótki, ale to tylko dlatego, żeby nie ograniczał ruchów, gdy walczymy. Większość moich ubrań to koszulki i spodenki. Nie czujemy zimna, bo nasza temperatura ciała jest wyższa, jednak nie tak wysoka jak wilkołaków. Oni to w ogóle nie potrzebują ubrań.

Ubieram się i myślę, że pasowałoby to podkreślić jakimś mocnym akcentem. Grzebie w poszukiwaniu mojej kosmetyczki której z rok nie używałam, ale stała w łazience koło lusterka i jeśli ktoś pomyślał to pewnie mi ją spakował i jaki mam chytry uśmiech kiedy widzę ją w bocznej przegródce.

Maluję oczy mocną kreską, następnie nakładam krem nawilżający skórę. Całość kończę czerwoną szminką. O tak! To jest właśnie to. Teraz wyglądam zdecydowanie bardzo stosownie na kolację.

Wychodzę uśmiechnięta od ucha do ucha i schodzę pewnie na dół, ale tym razem nie wywalam się i kieruję w stronę gdzie pachnie czymś smakowitym.

Odnajduję kuchnię a w niej kilka pań w dziwnych białych ubraniach i czapkach większych od głowy. Taa, to zdecydowanie dziwne. Podchodzę do wózka na którym lśni srebrna kopuła i kiedy już chce ją podnieść, to ktoś krzyczy spanikowany.

- Proszę nie otwierać! - podnoszę wzrok i widzę panią jakby w moim wieku, ale piernik wie ile tak naprawdę ma lat. Nagle wpada mi pytanie do głowy. Ile ma lat Giovannio?

- A czemu to? - pytam patrząc na przerażoną kobietę.

- To na kolację, a pani jeszcze nie gotowa. - że co?

- Jestem gotowa. - mówię stając pewnie.

- Ale? - patrzy na mnie zdziwiona.

- Zaprowadź mnie tam gdzie się je. U nas wszyscy jedzą w kuchni, a tutaj wszystko jest na opak! - syczę, a dziewczyna tylko spuszcza wzrok i pokazuję dłonią na drzwi.

- Proszę tam. - mówi, a ja idę. Jestem głodna i mam dość tego dnia. Giovannio działa mi na nerwy, na dodatek ta pieprzona pełnia zbliża się nie ubłaganie szybko.

Wchodzę do przestronnej jadalni w wielu odcieniach beżu i brązu. Na środku stoi wielki stół, który pomieścił by z dwadzieścia osób. Widzę, że tylko my będziemy jeść. Dla mnie to nie fer. U nas kto chce może jeść z alfami, jednak najczęściej zabierają żarcie i jedzą w grupkach, ale mamy jedną zasadę. Pierwszy nakłada sobie Alfa, to już taka tradycja.

- Król, niedługo przybędzie. - nagle wyrywają mnie z rozmyśleń słowa Fabio.

- Taa fajnie. - mówię i przyglądam się bardziej wnętrzu.

- On nie będzie zadowolony. - znów Fabio.

- Wisi mi to. On nie będzie mną rządził, ja tu jestem by zniszczyć jego życie, a zacznę właśnie o takich pstryczków w nos. - uśmiecham się do siebie i oglądam złote wykończenia.

- W końcu ulegniesz. - słyszę jego głos i nagle czuję ciarki. O kurde! Słyszał mnie?

- Wątpię. - odwracam się i szczena mi opada do ziemi kiedy widzę to co mam przed oczami.

Moi kochani akcja nabiera tępa.😈😘 Lusy testuję granice Giovanniego, ale czy on w ogóle jakieś ma?😂😂 Zobaczymy.😈 Pozdrawiam Lolka77.😘

Przez BÓL do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz