36. Czemu nie masz bielizny?

6.2K 368 131
                                    

LUSY

To chyba zbyt wiele dla mnie skoro głowa płata mi takie figle. Mrugam kilka razy i moje przywidzenie znika. Naprawdę mam dość. 

Kolejny dzień zleciał jak z bicza strzelił. Rano przygotowania, a po południu w końcu udałam się na trening. Zapuściłam się skoro Katy powaliła mnie od razu na ziemie. Wieczorem znów zaszyłam się w pokoju i na szczęście nikt już nie nalegał bym dołączyła do zabawy. Nie spałam nic. Cały czas zastanawiałam się, co zrobię gdy go zobaczę. Ucieknę? A może dam w twarz? Choć tak naprawdę chciałabym go przytulić. Głupia ja!

A teraz siedzę w fotelu i czekam aż Rosa skończy mnie malować. Naprawdę nienawidzę mieć tego gówna na twarzy, ale nie przespana noc dała o sobie znać. Wszyscy latają jak popieprzeni! Nie widziałam Clary od wczoraj, a została zaledwie godzina do ceremonii. 

- Noo myślę, że skończyłam. - obracam się do lustra, a kiedy widzę swoje odbicie, to szczena mi opada.

- Wow. Tyle ci powiem. - odzywam się oglądając swój makijaż. Nie ma śladu po nieprzespanej nocy.

- Dobra lecę, muszę jeszcze pomalować siebie. - zbiera skrzyneczki z kosmetykami i wychodzi z salonu.

Wstaję i zawiązuje szczelniej szlafrok, bo wiązanie puściło. Przechodzę przez hol i już prawie stawiam stopę na stopniu, kiedy ktoś łapie mnie za rękę.

- Lusy? - nawet nie muszę się odwracać by wiedzieć kto to.

- Sasza, naprawdę nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać. - odwracam się w końcu i spoglądam w jego smutne oczy.

- A ja naprawdę nie chciałem ci zrobić krzywdy. Zrobiłem to dla twojego dobra. - kpi sobie?

- Dobra?! Mogłam umrzeć! A ty mówisz o moim dobru!? - ma tupet, to muszę mu przyznać.

- On by cie zniszczył. - mówi nadal nie puszczając mojej ręki.

- Puść mnie. - wyrywam rękę.

- Lusy... - zaczyna, ale od razu mu przerywam. 

- Nie mam teraz czasu. Muszę się ubrać. - szybko wchodzę po schodach zostawiając go na dole.

Dla mojego dobra? Dobre sobie. Prawie umarłam, a ten o moim dobru będzie wyjeżdżał. Nie wiem co nim kieruje i nie chce wiedzieć, już i tak mam wystarczająco na głowie. 

Wchodzę do pokoju i od razu widzę pokrowiec z suknią zawieszony na szafie. 

Nigdy nie sądziłam, że będę w takim bagnie. Wyjmuję suknię i szczerze jestem wdzięczna Larissie, że wyciągnęła mnie po nią. Jednak problem przychodzi chwilę później, kiedy przeszukuję szufladę z bielizną i okazuję się, że nie mam cielistej bielizny. No to zajebiście!

Patrzę na sukienkę i podejmuję kolejną głupią decyzję w swoim życiu. Pójdę bez bielizny. Suknia zasłania kluczowe miejsca, więc nikt nie powinien się skapnąć.

Zakładam sukienkę i przez pare minut męczę się z wciśnięciem w materiał. Przytyłam? W końcu udaję mi się, a kiedy staję przed lustrem, to stwierdzam, że naprawdę warto było ją wziąć.

Nagle słyszę warkot silnika, a kiedy wyglądam przez okno, to już wiem kto to. ON już jest. 

Obserwuje co się dzieje i widzę, że Lucas jeszcze nie gotowy wyszedł mu na spotkanie. Drzwi samochodu otwierają i wysiada z niego Giovannio. Czarny garnitur opina idealnie jego ciało, a na nosie ma swoje okulary przeciwsłoneczne. Staje na przeciwko Lucasa i poprawia kołnierzyk. Lucas coś mówi, a Giovannio kiwa na zgodę głową. Ciekawe o co chodzi?

Przez BÓL do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz