CLARY
Jeden dzień. Właśnie tyle mogę wytrzymać bez wiadomości od Lusy. Moja podświadomość mówi, a wręcz krzyczy, że nie powinnam się godzić na takie cyrki. Ona nie jest na tyle silna, by zmierzyć się z problemami z jakimi walczy, a obecność tej pijawki wcale nie pomaga. Giovanio jest przebiegły i dobrze wie jakie mam słabe punkty. Lusy, to moja siostra i zrobię wszystko by była szczęśliwa.
Nagle czuję jak ktoś mnie szarpie za rękaw, a kiedy spoglądam w dół widzę jak Lily wystawia rączki. Kiedy patrzę na jej uśmiechniętą buzię, to nie mogę nawet sobie wyobrazić, że mogłoby jej nie być. O mały włos jej nie straciłam, przez własną głupotę.
- No już słoneczko. - biorę małą na kolana i podaję jej ciepłe mleko, tylko to odziedziczyła po mnie, bo reszta to czysty tatuś.
- Mamo. - słyszę obok siebie syna.
- Siadaj. - mówię i jednocześnie widzę za nim Larisse. Miło widzieć ją w ludzkiej formie.
Do tej pory jakoś nie mogę tego przyjąć, że jest wilkiem. Nikt nie potrafi tego wyjaśnić jak to się stało, ale szczerze mówiąc bardzo mnie cieszy, że nie jest wampirem i nie będzie pić krwi mojego syna.
Larissa nawet na mnie nie patrzy i wcale się jej nie dziwię. Zabrała moje dziecko, bez mojej wiedzy do tego potwora i gdyby nie fakt, że jest mate Lucasa i działała pod wpływem tej pijawki, to już dawno wąchała by kwiatki dwa metry pod ziemią. Jednak mimo wszystko, ja to pikuś, bo mój mąż do tej pory nie chce o niej słyszeć i z tego co wiem długo tego jej wybaczy. Lily jest oczkiem w głowie Yuriego.
- Mamusiu, chce jeszcze! - Lily znów się wierci wyrywając mnie z rozmyśleń. Dziś jakoś nie potrafię się skupić.
- Już, już kochanie. - zabieram jej szklankę. - Irina! - krzyczę, a po chwili gosposia przynosi cieplutkie mleko.
- Mamo? - Lucas patrzy na mnie tak jakby błagał mnie o coś.
- Lucas? - nie bawię się w takie gry.
- Proszę. - istny cyrk po prostu.
- Larisso... - zaczynam, a ona spogląda na mnie z bólem. - po śniadaniu chciałabym z tobą zamienić kilka słów. - mówię, a ona kiwa głową.
Reszta śniadania przebiega normalnie i w dość nawet miłej atmosferze. Chyba już raczej przywykliśmy, że normalni to my do końca nie jesteśmy.
Kiedy kończę dopijać swoje mleko wstaję i wychodzę na taras. Jakoś nie bardzo jestem przygotowana na rozmowy o tematach które są dla mnie drażliwe, bo temat Giovannia od zawsze był dla mnie ciężki.
- Mogę? - słyszę za sobą głos Larissy.
- Tak. - siadam na fotelu, Larissa na przeciwko.
- Chciała Pani ze mną rozmawiać. - odzywa się niepewnie.
- Raczej mój syn chciał, abyśmy wyjaśniły pewne rzeczy. - odpowiadam.
- No tak. - mówi i odwraca wzrok. - Bardzo..
- Posłuchaj mnie. - przerywam jej. - Nie chce od ciebie żadnych przeprosin. Zrobiłaś jak uważasz, ale wiedz, że straciłaś moje i wielu innych zaufanie. Nie będę ukrywać, że bardzo się zawiodłam i nie sądziłam, że jesteś do tego zdolna. Daliśmy ci dom, a mój syn serce i do chwili kiedy dowiedziałam się kim naprawdę jesteś nie mogłam tego zrozumieć.
- Jaa.. - uciszam ją podnosząc dłoń.
- Daj mi skończyć. - mówię. - Wiadomość, że Giovannio jest twoim ojcem, była ogromnym szokiem, ale wtedy zrozumiałam wszystko. Całe to ukrywanie i unikanie rozmów o twojej przeszłości. Jednak mimo wszystko teraz najważniejsza jest Lusy i jej bezpieczeństwo. - Larissa patrzy na mnie jakby rozumiała o co za chwilę spytam. - Nie ukrywam, że twój ojciec jest osobą którą najbardziej na świecie nie chce oglądać, ale moja siostra jest tam sama. Musisz mi powiedzieć do czego jest zdolny ten szaleniec, bo jak słowo daję jeśli Lusy coś się stanie to nie ręczę za siebie. Czy jest na tyle szalony, że mógłby zrobić jej krzywdę? - pytam, a Larissa kręci głową.
- Nie skrzywdzi jej. - odpowiada pewnie.
- Skąd ta pewność? - dopytuję.
- Doszło do pełnego wpojenia z tego co wiem. - odpowiada.
- A co może być nie pełne wpojenie? - co to za bzdury.
- U wampirów przebiega to trochę inaczej. - odpowiada.
- To znaczy?
- Ojciec wpoił się całkowicie i teraz jego życie zależy od Lusy, jeśli zgodzi się na dopełnienie wpojenia to ich dusze dopiero połączą się całkowicie, ale gdyby jednak odrzuciła go teraz, to ojciec umrze. - o kurwa. - W tym momencie jego życie zależy od niej. Całkowicie od niej.
- To gnida! - dobrze wiedział co zrobić, żeby przeżyć.
- Jeśli Lusy da się ugryźć, to ojciec może na nią wpływać.
- Że co?! - patrzę na nią zszokowana.
- Jego jad jest silny, a z tego co wiem ona nie jest Alfą, więc jest niżej rangą.
- Czyli Lusy nie może pozwolić się ugryźć tak?
- Znaczy może, ale ojciec będzie dominował, bo jest silniejszy.
- O matko. - co ja zrobiłam? - Puściłam ją tam samą.
Nagle z domu wybiega Rosa i znowu ma inne włosy. Jak dorwę tego idiotę to mu nogi z dupy powyrywam. Znowu ją zmienia, a ona go słucha jak głupia.
- Clary!
- Tak?
- Nie ma ich tam. - mówi, a ja nie rozumiem.
- Ale kogo i gdzie?
- Lusy nie ma w pałacu. Jest pusty, nie ma śladu po nich. - moje serce chyba ominęło kilka bić.
- Co?
- Nie ma ich.
- Zabić to za mało!
Moi kochani dziś trochę z perspektywy Clary jak chciały pewne osoby jest Larissa, ale nie martwcie się pojawią się jeszcze ale to później.😈😉 Pozdrawiam i miłego czytanka Lolka77😘😘
CZYTASZ
Przez BÓL do MIŁOŚCI
VampireLUSY Myślałam, że umarłam w dniu w którym straciłam siostrę, ale tak naprawdę mój świat skończył się w dniu gdy spojrzałam w jego czerwone oczy. Jak mam żyć dalej? Jak wybaczyć coś czego się nie da? I jak zabić kogoś, kogo rzucił ci los u stóp? I ty...