22. Nie potrafię

5.9K 348 153
                                    

LUSY

Stoję i nie wiem czemu, ale nie mogę się ruszyć, a może po prostu nie chce. Jest mi tak dobrze w jego ramionach, a przecież nie powinno i nawet to, że jestem naga mi nie przeszkadza. Pozwalam ciału wtulić się w jego ramiona i może ciało się odpręża pod wpływem jego dotyku, to w środku jest chaos. Nie potrafię i nie umiem się przed nim bronić. Lily mi tego nie wybaczy, że tak łatwo się daję . Usprawiedliwiam się tym, że tylko stoimy, ale kiedy chwyta w dłonie moją twarz i przyciąga do pocałunku, to usprawiedliwienie bierze szlag. 

Jego usta znów mnie obezwładniają i całuje mnie tak w moim pokoju, nagą i kompletnie zagubioną, bo mimo, że ciało tego pragnie to umysł wie kim jest i jak bardzo miał duży wpływ na moją przeszłość. Przecież to morderca! Z zimną krwią zabił Lily, a Clary oszpecił do końca życia. On nie ma litości!

Odpycham go i już nie dam rady. Zrywam prześcieradło z łoża i okrywam ciało. Gdzie ja mam rozum? On jest potworem. Nie mogę! Ja nie potrafię. 

- Lusy... - zaczyna, ale przerywam mu zanim skończy.

- Zamknij się! - warczę. Nie jestem sobą, to wszystko przez pełnię, która jest lada dzień. 

- Daj mi... - nie chce i nie będę go słuchać.

- Wynoś się! - krzyczę ocierając łzy.

- Proszę. - mimo, że w głosie słyszę błaganie, to nie mogę kolejny raz dać się omotać.

- Wynocha! Nie chce cie widzieć. - nie mogę pozwolić na jakiekolwiek uczucia. Jestem to winna Lily.

- Dlaczego to robisz? - pyta zimno i oschle, czyli wrócił potwór.

- Bo nie pokocham potwora! - krzyczę zalewając się łzami, bo przed oczami mam zmasakrowane ciało Lily. - Nie potrafię ci wybaczyć! Za każdym razem, gdy cie widzę, to widzę ją. Nigdy nie zapomnę o tym co zrobiłeś. Ona miała prawo żyć! - padam na ziemie przypominając sobie krew na rękach. Spoglądam na swoje dłonie i nagle czuję jak Giovannio podnosi mnie i niesie gdzieś w nieznanym kierunku. - Zostaw mnie! - warczę jednak on nie reaguję.

Kładzie mnie na łóżku, a potem słyszę trzask drzwi. 

Jestem sama. Zostawił mnie, ale czy tego chciałam? 

Budzę się, gdy na niebie świecą już gwiazdy. Wstaję z łóżka i wychodzę na balkon. Pełnia za dwa dni. Jak mam się bronić? Znam siebie i wiem, że mi odbije. Mogę zrobić rzeczy, których będę żałować. 

Schodzę na dół mając wielką nadzieję, że jest jakieś żarcie. Jeszcze nigdy nie byłam taka głodna. 

Na dole słyszę krzyki, więc przyśpieszam, a kiedy wchodzę do kuchni, to oczom nie mogę uwierzyć. Giovannio trzyma za gardło blond wampirzyce, która próbuje wyrwać się, ale po chwili łapie ostatnie tchnienia.

Rzucam się na jego plecy i próbuje obezwładnić. 

- Puść ją! - krzyczę, ale Giovannio ani drgnie. - Cholera! Zabijesz ją! - Dziewczyna pada, a on ściąga mnie i staje przede mną.

- Taki jestem Lusy i nie zmienię tego. Zresztą ty nie pokochasz potwora. - powtarza moje słowa po czym wychodzi jak gdyby nic.

Klękam koło dziewczyny, ale jest już za późno. Ona nie żyje. Straciłam apetyt na najbliższe kilka dni widząc kolejną śmierć.

Czy on zabił ją tylko dlatego, żeby mi udowodnić, że jest potworem. 

O nie! Tak nie będzie!

Biegnę po schodach na lewe skrzydło na które podobno nie wolno mi wchodzić. Nawet nie bawię się w pukanie do drzwi. Wparowuję do gabinetu, jednak nie zastaję go w fotelu, ale po chwili widzę firankę od balkonu. Podchodzę powoli jak do ofiary. Wiem, że on wie o mojej obecności, bo nie dało się nie usłyszeć trzasku drzwi.

- Czego chcesz? - słyszę ostry jak nóż głos, zanim jeszcze wyjdę na balkon.

- Jak mogłeś to zrobić? Co chciałeś mi tym udowodnić? 

- Nie wiem o czym mówisz. - nawet na mnie nie patrzy.

- Jesteś potworem. - mówię i chce już odejść, kiedy słyszę.

- Już to mówiłaś. Postaraj się o coś bardziej oryginalnego. - teraz to jest wredny.

- Daruj sobie. Clary miała rację, żeby trzymać się od ciebie z daleka. - stawiam pierwszy krok, kiedy zostaję brutalnie odwrócona i widzę wściekłe spojrzenie.

- Nie wiesz wszystkiego o Clary! - syczy, a ja kulę się w sobie, bo nie widziałam go jeszcze w takim stanie.

Dopiero po chwili orientuje się co robi i mnie puszcza. 

- Idź już i nie wracaj! - odwraca się, a ja stoję jak słup i nie potrafię się ruszyć, ale nagle czuję mrówki i czuję jak zmysły wyostrzają się.

Pełnia! Blisko!

Kły samoistnie wysuwają się. Tętno przyśpiesza. 

Giovannio obraca się i patrzy na mnie zdziwiony co mi się dzieje, a ja kiedy zaciągam się jego zapachem, to już nie potrafię nad sobą panować.

Rzucam się na niego i robię coś czego na pewno się nie spodziewał.

Moi kochani wiem oberwie mi się, ale musiałam.😘😘 Znacie mnie.😈😈 U mnie takie zakończenia to norma, ale mogę zdradzić, że Giovannio szczerze nie spodziewał się tego co Lusy zrobiła.😂😂 Miłego czytanka i pozdrawiam milutko Lolka77.😉

Przez BÓL do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz