LUSY
Wybiegamy niczym poparzeni na polane i tak jak się spodziewałam widzę to czego tak bardzo nie chciałam. Giovannio próbuje pozbawić kolejną osobę życia. Kiedy widzę jego precyzję i spryt, to jakby mnie zamurowało. On naprawdę wie dużo. Sasza robi, to co najgorsze w tym momencie. Zmienia się. Giovannio wykorzystuję to i zaciska ramiona przy jego żebrach. Nie mija chwila, a słyszę gruchot kości i skowyt bólu. Zmiażdżył mu żebra, jestem tego pewna.
Dopiero teraz widzę jak Edgar przepycha się przez tłum i klęka przy Saszy, który powraca do ludzkiej formy.
- Sasza, wytrzymaj! Musze nastawić je zanim się zrosną! - krzyczy, to wyjącego z bólu Saszy.
Nie mogąc patrzeć na ból mojego mentora, przenoszę wzrok na sprawcę tego zamieszania.
Stoi dumnie z miną, która potrafi zabijać. Tak jak mówiłam, jest potworem bez uczuć. Wcale go to nie obchodzi, że mógł nawet zabić Saszę.
- Teraz jesteśmy kwita kundlu. - odzywa się do leżącego Saszy, po czym odwraca się i odchodzi.
- Jeśli myślisz, że ujdzie ci to płazem, to się mylisz! - krzyczy Clary. - Zaatakowałeś członka watahy na moim terenie! - widzę jak próbuje nad sobą panować. O nie! Oni nie mogą ze sobą walczyć!
- Clary, zostaw! - wychodzę jej na przeciw, ale tylko mnie odpycha i dopada Giovanniego.
- Myślisz, że możesz robić co chcesz!? - łapie go za poły czarnej koszuli, ale on tylko spuszcza wzrok. - Patrz na mnie jak do ciebie mówię! - krzyczy coraz bardziej wkurzona.
- Clary, zostaw go! On odchodzi i więcej tu nie wróci. - wchodzę między nich, bo wolę mimo wszystko trzymać ich od siebie z daleka.
- Co! - pyta zdezorientowana.
- Po prostu. - odpowiadam i odwracam się do Króla. - Idź! Zanim cała wataha się na ciebie rzuci. - nakazuję mu, a on unosi na mnie swój wzrok i jedyne co widzę w jego oczach to pustkę.
Po chwili niezręcznej ciszy odwraca się i odchodzi. Widzę tylko mignięcie między drzewami.
- Powie mi ktoś. - zaczyna spokojnie Luna. - Co tu się do cholery dzieje?! - warczy wściekła. - Członek watahy zostaje zaatakowany na naszym terytorium i nikt nie ingeruję?! - wrzeszczy po wszystkich, a każdy po kolei spuszcza głowę.
- Oni równali rachunki. - odzywa się Alfa.
- Słucham!? - Clary patrzy na Alfę jak na idiotę.
- Nie zagłębiaj się w to kochanie, to nie nasza sprawa. - podchodzi do partnerki i zabiera ją do domu.
Edgar nastawił wszystkie połamane kości, a kiedy skończył dwóch strażników pomogło przenieść ciało Saszy do kliniki.
Po tym wszystkim wróciłam do pokoju i zamknęłam się na dwa zamki. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
TRZY DNI PÓŹNIEJ, KIEDY DO ŚLUBU ZOSTAŁO CORAZ MNIEJ CZASU
LUSY
Pierwszą dobę płakałam zastanawiając się, czy dobrze postąpiłam? Drugą, już byłam pewna, że nie czuje żadnych funkcji życiowych Giovanniego. Czyli naprawdę nie łączy nas już nic. No i dziś. Cóż, dziś jest naprawdę źle. Mam dość ciągłego przychodzenia Clary pod moje drzwi. Prosi i błaga, bym w końcu wyszła z pokoju, bo nie wychodzę od momentu bójki Saszy z Giovannim. Długo analizowałam. Czemu to zrobił? Co nim kierowało? I jaki miał w cel? Skoro kazałam mu się wynosić.
Połowa mnie cholernie za nim tęskni i pragnie choć na chwilę zobaczyć tą jego zimną i bezduszną twarz. Może to głupie, ale ta twarz naprawdę mi się podoba. Brakuję mi go i czuje to, ale moja druga połowa go nienawidzi. Za wszystko, a konkretnie za każdą łzę wylaną z jego powodu. I to już nie tylko chodzi o Lili, bo już pogodziłam się z jej śmiercią, ale boli mnie złamane serce. Gdzieś w głębi miałam małą iskierkę nadziei, że jednak coś dla niego znaczę i może jakoś to będzie. Na pewno nie idealnie, ale jakoś na pewno by to było.
Głos Clary doprowadza mnie do szału, bo nie mogę wybić sobie wyobrażenia o nich razem. Pomimo, iż wiem, że Clary szczerze kocha Yuriego, to coś nie pozwala mi o tym zapomnieć.
Tak samo jak nie mogę odważyć się pójść zobaczyć, co i jak u Saszy. Wolę trzymać się od niego z daleka. Trafił do kliniki pod opiekę Edgara i to powinno uspokoić moje sumienie.
Za dwa dni ślub Lucasa i wiem, że on się pojawi. Nie odpuści takiego wydarzenia, a po drugie to jedyny dzień w którym dostanie pozwolenie na pobyt na terenie watahy. Clary była taka wkurzona, że kazała wysłać mu wiadomość z informacją, że nie jest mile widziany i ma zakaz wchodzenia na teren domu głównego.
Nie ma chwili w której nie zastanawiałabym się, co on robi? Jedyne co przychodzi mi na myśl, to jego ściana uwielbienia Clary i to z jaką pasją się w nią wpatrywał. On żywi jakąś chorą miłość do Clary i to jest naprawdę niebezpieczne.
Nie wiem ile łez wypłakałam, ale jedno wiem dobrze. Jestem nieszczęśliwie zakochana we własnym mate. Przychodzą mi na myśl wspomnienia z pełni. Jak bardzo zatraciłam się w nim chociaż na chwilę. Jego zimna skóra tak bardzo kontrastująca z moją gorącą, bo ja po prostu płonęłam. Ogień i lód stały się jednością. Szkoda tylko, że na chwilę, bo teraz jestem SAMA!
Jego pocałunki niby początkowo niepewne, ale po chwili pożerał mnie w całości. Kurwa! Jak mogłam dać się tak nabrać!? Jestem totalną idiotką!
Nagle moją cudowną ciszę przerywa głos, którego kompletnie się nie spodziewałam.
- Lusy? - słyszę cichy głos. - Możemy pogadać?
Moi kochani wiem wiem, jestem okropna znowu POLSAT, ale dodaję dziś, a miałam dać dopiero w niedziele, więc także.😂😈 Kolejny rozdział będzie z perspektywy Giovanniego i tutaj w końcu dowiemy się co nie co więcej o nim.😘 Bo cała prawda wyjdzie na końcu, już powoli zbliżamy się do finiszu.📚 Pozdrawiam serdecznie Lolka77😘😈
CZYTASZ
Przez BÓL do MIŁOŚCI
VampireLUSY Myślałam, że umarłam w dniu w którym straciłam siostrę, ale tak naprawdę mój świat skończył się w dniu gdy spojrzałam w jego czerwone oczy. Jak mam żyć dalej? Jak wybaczyć coś czego się nie da? I jak zabić kogoś, kogo rzucił ci los u stóp? I ty...