LUSY
Stoję jak słup i wpatruję się w zdemolowany salon. Co tu się stało?! Nie było mnie raptem może z dwie godziny. Kryształowy żyrandol leży roztrzaskany w mak u moich stóp, a komoda wbita jest w ścianę jakby ktoś użył jej jako strzałki i centralnie strzelił nią w ścianę. Po prostu kolejny raz szczena mi opada. Jeszcze takiej demolki nie widziałam.
Zbieram się w sobie i robię krok do przodu. Fabio jak tylko mnie zauważa kiwa mi głową i daję znak abym była cicho. Początkowo nie rozumiem po co, ale kiedy zauważam w samym centrum tego chaosu JEGO, to wszystko staję się jasne. Giovannio siedzi ze spuszczoną głową na kanapie, która chyba jako jedyna wygląda najlepiej z tego wszystkiego i gdyby nie to, że przez przypadek i moją nieuwagę nadepnęłam na kawałek kryształu z żyrandolu, to wiałabym gdzie pieprz rośnie, ale niestety, Giovannio natychmiast to słyszy i podnosi się z kanapy. Kiedy mnie zauważa od razu do mnie podchodzi, a ja jedyne co widzę to mocno żarzące się czerwone oczy.
- Czy chce wiedzieć co tu się stało? - pytam niepewnie, a on tylko milczy.
- Robię... przemeblowanie. - odpowiada zamykając oczy, a gdy je otwiera są już względnie normalnego koloru.
- Przemeblowanie? - czy on ma mnie za totalną idiotkę?
- Tak. - odpowiada pewnie.
- Ahaaa... i dlatego komoda jest w ścianie? - pytam robiąc chyba najgłupszą minę jaka istnieje.
- To był przypadek. - mówi i odwraca się patrząc na swoje dzieło.
- Taa... z pewnością. - mówię z przekąsem.
- To lepiej ty powiedz. - zaczyna dziwnie spokojnie. - Gdzie się do cholery podziewałaś!? - odwraca się i syczy w moją stronę.
- Byłam na treningu! - Pff, jeszcze czego żebym musiała mu się spowiadać, gdzie chodzę.
- Jakim kurwa treningu!? - wow pierwszy raz słyszę żeby przeklinał, czyli wkurwik niezły był.
- Normalnym! A co? Nie wolno mi?! - pytam stając z założonymi rękami na biodrach.
- Wolno! Ale wypadało by może mnie o tym uświadomić!? - czy on serio tyle krzyczy?
- Dobra przestań się tyle gorączkować. - macham mu ręką przed oczami. - Jestem głodna. - cmokam ustami. - Idę coś zjeść. - mówię i wychodzę nie czekając na jego pozwolenie.
- A ty gdzie?! - słyszę za sobą.
- No jeść! Przecież ci mówię, że głodna jestem! - czy on w ogóle mnie słucha?
Wchodzę do kuchni i przybijam sobie mentalną piątkę, że trafiłam tu bez trudu. Otwieram lodówkę i jestem załamana! Tu nie ma nic! Totalnie nic! Pusta lodówka.
- Jedzenie dostarczą za jakąś godzinę. - słyszę obok siebie.
- Słucham? - chyba się przesłyszałam.
- Ten pałac nie był używany od wielu lat, więc nie rób takiej miny.
- Robię taką minę, bo jestem głodna i chce jeść. - opieram dłonie o biodra kolejny raz. To są jakieś żarty.
- Musisz poczekać, aż służba dowiezie wszystko co jest niezbędne. - tłumaczy.
- Taa? To ciekawe skąd się wzięło wczorajsze żarcie na kolacje? - ma mnie za idiotkę?
- Kazałem wcześniej służbie je przygotować. - yyy tego się nie spodziewałam.
- Więc co mam sobie zjeść? - pytam z przekąsem i zaczynam otwierać po kolei wszystkie szafki i szuflady.
CZYTASZ
Przez BÓL do MIŁOŚCI
VampireLUSY Myślałam, że umarłam w dniu w którym straciłam siostrę, ale tak naprawdę mój świat skończył się w dniu gdy spojrzałam w jego czerwone oczy. Jak mam żyć dalej? Jak wybaczyć coś czego się nie da? I jak zabić kogoś, kogo rzucił ci los u stóp? I ty...