30. Gdzie on jest?

5.6K 353 81
                                    

CLARY

Jak słowo daję, uduszę tego durnia we śnie! Jak może Lily tłumaczyć skąd się wzięła? Ona jest za mała!

- Zamknij się już! - warczę na mojego męża.

- Mamusiu nie mów tak brzydko. - Lily odwraca się i mnie upomina, a mnie szczęka opada. - Własne dziecko przeciwko mnie. - mruczę pod nosem i widzę jak Yuri śmieje się ze mnie. - Wychodzę z tego domu. Mam dość! - tylko zobaczymy co zrobi wielki tatuś jak córeczka zacznie chodzić na randki. 

Na polanie prace trwają cały czas. Zostało sześć dni i mój synuś stanie się mężczyzną. Jak to możliwe, że tak szybko wyrósł. Dopiero co latał i chwalił się wybitymi zębami, a teraz jest potężnym mężczyzną. Za szybko ten czas mija.

Nagle z lasu wyjeżdża terenowy samochód. Co jest grane? My nie używamy terenówek. Samochód podjeżdża pod schody i jakie jest moje zdziwienie, gdy z samochodu wysiada Sasza.

- Co ty tu robisz? - pytam, ale on ignoruję moje pytanie po czym otwiera tylne drzwi samochodu i wyciąga Lusy. Lusy!? 

Szybko zbiegam po schodach i nagle czuję zapach krwi. Ona jest ranna!

- Co się stało? Gdzie jest Giovannio i dlaczego ona jest w takim stanie? - pytania wylatują jak z maszynki.

- Uratowałem ją. Wezwij Edgara! Szybko! - krzyczy i niesie ją w stronę domu.

- Yuri! Szybko! - krzyczę wpadając do domu. 

- Co jest! - warczy wychodząc z kuchni mając na rękach Lily.

- Ciocia! - krzyczy mała radośnie i wyrywa się z rąk taty.

- Sasza? - Yuri chyba jest tak samo zszokowany jak ja.

- Edgar! Wezwijcie go! Kurwa ona jest nieprzytomna! - niesie ją do salonu i kładzie na kanapie. - Nie wiem czy ona z tego wyjdzie. - mówi i dopiero teraz widzę czarną maź na jej szyi. 

- Co to jest? - pytam kiedy Edgar wpada do salonu.

- Co się dzieje? - pyta kucając przy Lusy.

- Zobacz na jej szyję. Co to jest? - chce to obejrzeć, ale Edgar daję mi po łapie.

- Nie dotykaj! Nie wiemy co to jest. - mówi i zakłada rękawiczki.

- Gdzie ją znalazłeś? Co się stało? - Edgar odwraca się do Saszy, ale on tylko zaciska szczękę. 

- W lesie przy granicy. Uratowałem ją. - dużo mi to jakoś nie mówi i mam wrażenie, że coś ukrywa.

- To nie wygląda dobrze. Jakby jakieś zakażenie. - pobiera próbkę po czym przemywa szyję.

Dopiero teraz widać ślady kłów. To ugryzienie!

- Zabieram ją do kliniki. Sasza, pomożesz? - wstaję po czym Sasza podnosi Lusy i wynosi z salonu.

- Yuri, myślisz o tym samym? - pytam.

- Coś tu nie gra. - mówi i bierze Lily na ręce. 

LUSY

Budzi mnie straszny, pulsujący ból głowy i jeszcze większy szyi. Mam wrażenie, że gwiazdy wirują mi nad głową jak karuzela. Kiedy otwieram oczy, to pierwsze co, to oślepia mnie lampa nad moją twarzą. Syczę, kiedy chce obrócić głowę. Gdzie ja jestem? Ostatnie co pamiętam, to Sasza, który bredził coś do mnie jak opętany. 

- Obudziła się! - słyszę znajomy głos. To chyba Katy.

- Katy? - charczę, bo zaschło mi w ustach.

- Tak. W końcu się obudziłaś. - mówi, a po chwili widzę Edgara święcącego mi po oczach.

- Weź to kurwa! - warczę.

- Tak obudziła się. - słyszę śmiech mate Katy.

- Owszem i pytam do cholery. Gdzie ja kurwa jestem?! - próbuje wstać, ale ból szyi znowu mi nie pozwala.

- Jesteś w domu, znaczy w klinice. - odpowiada Katy.

- Co? Jak to? Jak się tu znalazłam? - pytam, bo jakoś nie przypominam sobie wycieczki do domu.

- Sasza, cie przywiózł. - odpowiada Edgar, a mnie przypomniało się wszystko. Ten debil mnie ugryzł!

Kolejny raz próbuję wstać i tym razem mi się udaję. 

- Nie wstawaj! Powinnaś odpoczywać! - krzyczy Katy.

- Daj spokój, nie jestem dzieckiem. - robię pierwszy krok i czuję, że grawitacja nie działa jak trzeba.

- Mówiłam. - Katy podtrzymuje mnie. 

- Dobra. - odpycham się i wychodzę. Mam z kimś do pogadania i nic mnie nie zatrzyma. 

Wychodzę z kliniki i tak jak się spodziewałam wszyscy na mnie patrzą jak na wariatkę, bo idę w piżamie szpitalnej. Aleksiej śmieje się, a ja tylko pokazuję mu środkowy palec.

Wparowuję do domu głównego i widzę swój cel. Podchodzę i z całej siły daję prawego sierpowego. Sasza spada z krzesła, a reszta patrzy na mnie jak na ducha.

- No co? Należało mu się. - mówię i kiedy dostrzegam Clary z szklanką mleka, to aż mi ślinka cieknie. - Daj. - mówię wyciągając rękę, a Clary tylko podaję mi pełną szklankę, którą wypijam duszkiem. 

- Za co kurwa? - pyta masując szczękę Sasza. 

- Ty dobrze wiesz gnoju! Jak kurwa mogłeś to zrobić?! - krzyczę kiedy inni stoją jak słupy. - Co? Nie powiedział wam? - pytam, a Clary patrzy zdezorientowana.

- Ale o czym? - pyta dolewając mi mleka.

- Ten kretyn mnie uśpił, a potem ugryzł! - mówię, a Clary upuszcza karton.

- Że co!? - odwraca się w stronę Saszy. - Mogłeś ją zabić idioto! 

- Zabić!? - pyta oburzony. - To ta pijawka ją ugryzła i jad nie przyjął się tak jak trzeba. Gdyby nie ja, to byś już dawno zdechła!

- A gówno cie to obchodzi?! - warczę wściekła.

- Dużo obchodzi! - krzyczy i wychodzi.

- Jeszcze z tobą nie skończyłam! - krzyczę, ale już dawno trzasnął drzwiami.

- Lusy, powinnaś się położyć. - Clary łapie mnie widząc, że zaczynam się chwiać.

- Gdzie jest Giovannio? - pytam rozglądając się, bo go nie czuję.

- Nie ma go tu. - odpowiada Clary.

- Jak to?- pytam rozczarowana. Miałam nadzieję, że tu będzie.

- Odkąd Sasza cie przywiózł, nie było nikogo. - odpowiada.

- Ile tu już jestem? - pytam przerażona.

- Spałaś trzy dni. - odpowiada, a mnie robi się słabo.

- To gdzie on jest? - pytam czując ból.

Moi kochani mam nadzieję, że rozdziałek nie zawiódł i czekam na kom, co sądzicie. 😜😘Życzę miłęgo czytanka jak zawsze i pozdrawiam cieplutko Lolka77.😈😂

Przez BÓL do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz