3. Apartament Louisa.

6.6K 383 866
                                    

Chyba nie spodziewaliście się nas dziś. 😈

Taka mała niespodzianka, ale duuuużo komentarzy poprosimy, wtedy w piątek klasycznie będzie kolejny!

Louis prowadził auto prosto na trening, Harry siedział tuż obok niego, a radio grało w tle. To był kolejny krok w ich ujawnieniu. Styles miał być na treningu szatyna. Ludzie pisali różne rzeczy, jedni już coś podejrzewali, inni uparcie twierdzili iż są po prostu przyjaciółmi.

- Czyli co, mamy się trzymać za ręce, bo już nie rozumiem... - Harry przyłożył palce do skroni, by je pomasować. To wszystko było tak bardzo pogmatwane.

- Jeszcze nie... - mruknął Louis - Po prostu będziesz na moim treningu, są tam pojedynczy dziennikarze, zobaczą że jesteś i tyle.

- I że przyszedłem oraz wychodzę z tobą - pokiwał głową ze zrozumieniem, kiedy wysiedli z samochodu.

- Dokładnie tak - szatyn wziął swoją torbę, którą rzucił wcześniej na tylne siedzenia.

- Ja się na tym zanudzę, wiesz o tym? - zagadał, kręcąc głową - Co ja będę robić przez ten cały czas?

- Nie wiem Harry, to już zależy od ciebie. Możesz sobie pozwiedzać stadion. Cokolwiek - wzruszył ramionami.

- Dupek - zaczepił go z uśmiechem - Zobaczymy jak pójdziesz na mój niedzielny pokaz Gucci - zdążył zauważyć, że ten preferował wygodę, a dresy były jego najlepszym przyjacielem.

- To jest żart, że mam założyć garnitur - prychnął niezadowolony - Nie miałem na sobie już dawno pełnego garnituru.

- Dla swojego chłopaka zrobisz sobie wyjątek - odparł poważnym głosem - Poświęcisz siebie i swoją reputację modową.

- Raczej brak mojej reputacji modowej Harry - zaśmiał się, negując słowa piosenkarza - Nie mam pojęcia, jak wytrzymywałem w ciasnych spodniach jako nastolatek.

- Twój tyłek super w nich wyglądał - wzruszył ramionami, przyznając się przy tym, że stalkował go przez jakiś czas.

- Więc... Sprawdzałeś mnie? - otworzył przed nim ciężkie drzwi, prowadzące do budynku stadionu.

- Nic mi nie udowodnisz - posłał mu szeroki uśmiech, dziękując przy tym, za bycie prawdziwym dżentelmenem.

- Ja też cię sprawdzałem - przyznał się, idąc w stronę szatni.

- Ej, Loueh ja się tu gubię... Gdzie mam iść? - pierwszy raz nazwał go taką ksywką, kompletnie zapominając co ten właśnie powiedział.

- Możesz poczekać tutaj albo iść do końca korytarza, tam jest wyjście na murawę - wyjaśnił.

Harry zagryzł dolną wargę, nie wiedząc co wybrać. Jego oczy zrobiły się duże i słodkie jak u szczeniaczka, kiedy spoglądał na Tomlinsona, by ten mu pomógł.

- Możesz pójść tam i poczekać na mnie. Lepsze świeże powietrze niż szatnie - puścił oczko młodszemu.

- No dobrze - wyszczerzył się i prędko odszedł we skazane miejsce.

Louis wszedł do szatni, gdzie już było kilku jego kolegów. Przywitał się ze wszystkimi i podszedł do swojej szafki. Przebrał się i kiedy zamknął ją, uniósł brew, widząc że przebrany Zayn siedzi nad telefonem. Podszedł po cichu do niego, widząc rozbawione oczy innych i uderzył mężczyznę w ramiona z dużej siły.

- Z kim tam romansujesz Malik?!

- Z nikim... - momentalnie zablokował telefon i spojrzał na kapitana.

Different way to play ||LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz