20. To było nieodpowiedzialne.

5.1K 353 160
                                    

Kto czekał na rozdział?

Próbuje ktoś z Was dostać się na listening party #FineLine?

Louis dosłownie jęknął, kiedy słońce uderzyło w jego twarz. Czuł się jak gówno, a poprzedni wieczór był jak za mgłą. Ręką szukał Harry'ego, do którego mógłby się przytulić, jednak miejsce koło niego było puste i zimne. Kiedy otworzył oczy, prawa strona łóżka wyglądała na idealnie zaścieloną. Jego serce szybciej zabiło. Wiedział co to oznaczało, Harry tej nocy z nim nie spał... A jeśli tu nie spał, to spał na ich kanapie, mimo ciągłej rehabilitacji. Usiadł na łóżku i od razu złapał się za głowę. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje i nie mylił się. Kuśtykał do łazienki ostatkiem sił, na szczęście jego kule były tuż obok niego. Zwrócił całą zawartość żołądka, nie miał siły na nic. Wiedział, że poprzedniej nocy przesadził. Alkohol, narkotyki i taniec z innymi mężczyznami. Miał nadzieję, że wszystko nie wyjdzie na światło dzienne...

Kochał Harry'ego, ale nie wiedział co mu odwaliło tamtej nocy. Koniec końców udało się mu wstać, obmył twarz oraz umył zęby. Przeczesał posklejane włosy, po czym ubrał zwykłą koszulkę i krótkie spodenki. Nie był gotowy na opuszczenie sypialni, ale musiał to zrobić. Harry spał smacznie na ich kanapie, a jego usta były delikatnie rozchylone. Piłkarz nie mógł pozwolić, aby Anne wstała i zobaczyła śpiącego bruneta na kanapie.

To było nieodpowiedzialne.

- Harry - podszedł do mebla, gdzie znajdował się jego partner  - Kochanie... - zawahał się jednak, po czym odsunął z twarzy bruneta pojedyncze loczki.

Styles zmarszczył brwi i niechętnie uchylił powieki, ponownie je zamknął na chwilę, aby zaraz powtórzyć ruch. Jego oczy zabłyszczały, nim straciły ten blask przypominając sobie sytuację w nocy - Louis.

- Śpisz na kanapie, to nie jest dobre miejsce dla ciebie - odsunął rękę, widział żal w oczach Stylesa, było mu z tym naprawdę źle.

To miała być prosta impreza z okazji zwycięstwa w lidze Anglii, a skończyło się zbyt ostro. Większość z nich popłynęła, pamiętał jak Niall i Zayn dosłownie zjadali sobie twarze na środku parkietu. Mógł się założyć, że kiedy zniknęli na dłuższą chwilę, to ich celem była toaleta.

- Już wstaję - zignorował słowa starszego i jęknął podnosząc się. Jego dłoń przyległa do pleców. Dawno nie odczuwał tego bólu, ale to była tylko i wyłącznie jego wina, jak i świadoma decyzja.

- Przynieść ci te leki, które brałeś? - spytał Louis, dalej stojąc w jednym miejscu, czuł się naprawdę niezręcznie.

- Poradzę sobie, ty lepiej zrób coś z twoimi oczami - wiedział, że to był odrobinę cios poniżej pasa. Zraniony nie myślał za dobrze - Jeszcze widać, co robiłeś w nocy - burknął i pokierował się do kuchni dziwnym chodem.

- Harry pogadajmy... - poprosił starając się nadążyć za brunetem - Wiem co zrobiłem, przepraszam. Nie panowałem nad sobą.

- To nie wyjaśnia twojego zachowania - odparł na pozór spokojnie i wyjął z szafki specjalistyczne leki, których dwie kapsułki połknął bez popicia.

- A co mam więcej powiedzieć, żałuję. Naprawdę żałuję i nie zrobiłbym tego drugi raz - kręcił głową. Nawalił, nie wiedział jak może naprawić rzeczy między nimi.

- Na razie daj mi spokój, przed moją mamą będziemy udawać - spojrzał beznamiętnie na szatyna.

Tomlinson wiedział, że nie ma z czym dyskutować, jego chłopak był na niego wściekły. Znał go zbyt dobrze, mimo że brunet tego nie okazywał, to Louis czuł to. Miał bardzo, ale to bardzo u niego przejebane. Harry nucąc, sięgnął po telefon i wszedł sobie w wiadomości, widząc kilka od Daniela, z każdą sekundą robił się coraz bardziej zły na Tomlinsona. Szatyn siedział przy stoliku, miał ochotę zniknąć, bał się że Harry nie wybaczy mu tego wyskoku. Kochał młodszego całym swoim sercem i nie wyobrażał sobie życia bez niego.

Different way to play ||LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz