30. Grabisz sobie Harry.

4.8K 300 56
                                    

Wczoraj nie było, ale dziś nadrabiam rozdział! Oficjalnie z Karo zakończyłyśmy pisanie tego ff, kto zgadnie ile będzie miało rozdziałów?

- Więc, jak wiecie... Byliście smutni, przez brak pewnego kawałka na setliście - Harry dotknął czarnego fortepianu - Ale obiecałem sobie, że zaśpiewam jedynie Just a little bit of your heart z grającym Louisem - kątem oka zwrócił swoją uwagę na piłkarza - Jednak on nic nie wiedział o dzisiejszym planie, zróbcie więc hałas! Niech Louis poczuje, że chcecie nas razem usłyszeć!

Tłum zaczął najpierw krzyczeć, a potem skandował imię szatyna. Niebieskooki kręcił głową. Miał wrażenie, że jego palce drętwieją ze stresu. Był cholernym kapitanem drużyny, a strach obleciał go jakby był pięciolatkiem.

- Louis, proszę... To nasza piosenka - zielonooki spojrzał na niego błagalnie. Chciał wykonać kolejny krok, wspomnienie, które zapadnie im w pamięci.

- Czemu do kurwy nie potrafię ci odmówić? Za bardzo cię kocham, ale jak się pomylę i zbłaźnię przed wszystkimi...

- Nie zrobisz tego - był pewny swoich słów. Pociągnął Louisa do fortepianu i kiedy ten usiadł, dodał - Po prostu zamknij oczy i myśl o nas. Nikim więcej.

- Okej, okej - mimowolnie zaczął rozgrzewać palce i w głowie przypominać sobie nuty. Ostrożnie dotknął klawiszy, które wydały dźwięk jaki oczekiwał.

- Mimo wszystko mam dla ciebie nuty - ruchem wskazał, aby wyznaczony mężczyzna przyniósł kartki dla szatyna - Dajcie nam chwilę kochani! Obiecuję, że nie pożałujecie - zawołał, do mikrofonu. Przez Louisa dosłownie zapominał, że nie są sami.

- Dam radę, znam tą piosenkę na pamięć - przyznał się starszy i przyciągnął klawisze w odpowiedni sposób, tak że ludzie mogli swobodnie poznać pierwsze takty piosenki.

Za drugim razem Harry zaczął śpiewać, oparty o bok instrumentu. Jego wzrok nie mógł się oderwać od mężczyzny. Był cholernie z niego dumny. Na stadionie zapadła cisza, a lampki w telefonach zostały uruchomione. Louis wyłączył się całkowicie, obchodził go tylko głos Harry'ego. Oczy miał przymknięte, znał akordy na pamięć. Nucił sam sobie pod nosem, starając się aby wszystko było idealne. Piosenka dobiegła końca, a oni otrzymali gromkie brawa. Louis niepewnie machnął w stronę tłumu. Przyciągnął swojego chłopaka do krótkiego, czułego pocałunku. Po czułości uciekł ze sceny.

Reszta koncertu minęła jak z bicza strzelił. Harry tak naprawdę bał się końca. Wiedział, że dostanie mu się od Louisa,  a nie lubił, kiedy się ten złościł. Publiczność zrobiła się naprawdę głośna, po tym jak światła zgasły. Było im mało, chociaż wszystko się przedłużyło. Styles ciężkimi krokami wszedł na backstage i przełknął ślinę. Z uszu wyjął słuchawki, a mikrofon oddał czekającemu na to mężczyźnie, który zajął się też odpięciem sprzętu przyczepionego na ubraniu bruneta. Ekipa sprawnie się uwijała, oni też już chcieli mieć wolne. Odwalili kawał dobrej roboty od samego początku, aż do zakończenia show.

- Louis? - Harry kaszlnął, wchodząc do swojej garderoby. Dobrze wiedział, że tam znajdzie ukochanego - Jak bardzo jesteś na mnie zły?

- Nie jestem zły Hazz. Ani trochę - pokręcił głową, poprawiając swoją pozycję  na kanapie - Za bardzo cię kocham. Całego ciebie skarbie - nie potrafił się mocno złościć.

- Na pewno? - upewnił się, pakując swoje ciało na siedzącego mężczyznę - Ten występ nam cudownie wyszedł i cieszę się, że podjąłeś się tego wyzwania.

- Na pewno kochanie. Przełamałem się trochę, mimo że dalej to nie jest moje naturalne środowisko - ze śmiechem to przyznał, jednak wolał już grać mecze przy takiej publiczności.

Different way to play ||LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz