49. Zwierzęta nie były zabawkami!

3.4K 244 158
                                    

To kto siedzi w domku? Ja mam odwołane zajęcia na studiach, ale dalej chodzę do pracy, więc nie ma tak dobrze haha.

Harry westchnął, wysiadając z taksówki trochę daleko od domu. Chciał się przejść i zajść do sklepu, kupić brakujące składniki do obiadu. Wiedział, że Louis jest mu wdzięczny za staranie się i trzymanie w dobrym stanie ich brzuchów, ze względu na pracę szatyna. Wiedział doskonale co Louis mógł jeść, a co było mu zakazane. Sam polubił dietę piłkarza i nauczył się różnorodnych przepisów. W głowie układał sobie czego dokładnie musi szukać w sklepie.

Przy odpowiednim budynku zatrzymał się ze zmarszczonymi brwiami. Do jego uszu zaczęło dochodzić głośne skomlenie. Zagryzł dolną wargę i zaczął szukać wzrokiem wołające rozpaczliwie zwierze.

Jego wzrok przykuło pudło, które pod naporem poruszało się delikatnie. Spojrzał na bok, ale niczego podejrzanego nie dojrzał. Kucnął do pudła i otworzył je. Zielonym oczom ukazał się szczeniak, który wyglądał na mocno przestraszonego. Patrzył na Harry'ego swoimi wielkimi oczami, a jego małe ciałko drżało. Był zupełnie sam, a środek kartonu wskazywał na to, że szczenię od dłuższego czasu znajdowało się w nim.

- Boże, kruszynko - szepnął do siebie i dał szczeniaczkowi obwąchać swoją rękę - Kto cię tak zostawił, słoneczko? Ludzie nie mają serca - mówił do siebie i po chwili zawahania wyjął pieska z pudełka i schował go pod swoją marynarką - Louis cię pokocha, ale musisz być cichutko, bo trzeba jakoś kupić kilka rzeczy w sklepie. No i coś dla ciebie kolego. Przecież nie zostawię cię samego - nie obchodziło go to, że prawdopodobnie brudna sierść pobrudziła jego drogie ciuchy.

Na szczęście piesek posłuchał się Harry'ego i zakupy mimo ograniczenia ruchowego, wyszły dobrze. Kupił jedzenie dla szczeniąt, co na szczęście posiadał sklep. Wiedział, że czeka go wizyta u weterynarza oraz większe zakupy. Może to i było szalone, jednak Harry nie miał serca zostawić przestraszonego maluszka, schowanego jak śmieć w jakimś pudle i pozostawionego samemu sobie.

Zwierzęta nie były zabawkami!

Brunet przeszedł do domu, gdzie odstawił zakupy i od razu poszedł z psiakiem do łazienki. Musiał go wykąpać i to od razu. Ku jego uldze, miał w domu delikatne mydło, którego jak przeczytał w internecie spokojnie mógł użyć. Starał się odgadnąć rasę malucha, widząc że jego sierść jest czarna z odrobiną białego na piersi. Sierść ta uroczo się kręciła, więc Styles powątpiewał, że jest to kundelek. Brunet niedługo później wytarł dokładnie szczeniaka ręcznikiem i potem otulił go w drugi suchy ręcznik. Usiadł z nim w salonie, maluch musiał się osuszyć, a potem będzie mógł napełnić swój brzuszek.

- Jak cię nazwiemy, mały rozrabiako? Kolejny chłopak w rodzinie - palcem delikatnie ocierał pieska materiałem - Jesteś taki rozkoszny. Skradniesz serce Lou.

W końcu mógł postawić szczeniaka na podłodze, temperatura nie wymagała ogrzewania, było lato, więc Harry zrobił się spokojny. Sierść sama powolutku doschnie.

Przeszedł do kuchni, gdzie wyjął z siatki jedzenie dla psa i przeczytał na tyle opakowania, jaką porcję powinien przygotować. Znalazł jakąś mało potrzebną miseczkę, do której wsypał jedzenie, a do drugiej nalał wody.

W głowie notował, co trzeba kupić dla małego pieska, żeby ten się nie nudził. Maluch dosłownie się rzucił na jedzenie. Brunet nie wierzył, że ktoś mógł zostawić w kartonie takie bezbronne stworzenie bez dostępu nawet do wody. Jak szczeniak tylko skończył jeść, zaczął zwiedzać dom.

Harry miał go cały czas na oku, musiał obserwować czy nie broi za bardzo oraz czy z jego zdrowiem jest wszystko w porządku. Czuł się jak typowa mama, pilnująca swojego brykającego dziecka. Czas mu mijał, a on zajmował się psem, zamiast kończyć obiad dla siebie i Louisa.

Different way to play ||LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz