Dobry wieczór wszystkim! Podoba wam się to ff? Bardzo prosimy o komentarze!
Harry z delikatnym uśmiechem bujał na huśtawce Ernesta, który ze śmiechem prosił "Wyżej Hally! Wyżej!", jednak Harry to ignorował. Nie chciał zrobić krzywdy chłopcu. Doris za to była na koniku z szatynem. Na ich szczęście plac zabaw był praktycznie pusty, nie licząc jakieś babci z wnuczką. Louis delikatnie się odbijał, nie chcąc skrzywdzić przypadkowo Doris. Miał też cały czas na oku Harry'ego, jednak był spokojny, widząc że dobrze się bawi z jego bratem.
- Hally, a kochasz Achoo? Bo jak macie ślub, to znaczy, że go kochasz, prawda? - blondasek pytał, trzymając mocno w rączkach sznurki od bujawki.
- Nie mamy jeszcze ślubu. Bardzo kocham Lou, opiekuje się mną i dał mi piękny pierścionek - odpowiadał cierpliwie na każde pytanie zadane przez dziecko.
- A ślub będzie ładny? Będę ubrany nie wygodno - zmarszczył brwi, nie chcąc, żeby mama znowu go zmuszała do założenia garnituru.
- Cały Louis - zaśmiał się szczerze Styles - Dogadamy się z twoją mamą, żeby było ci wygodnie i żebyś mógł spokojnie się bawić - obiecał, dalej napędzając huśtawkę.
- A Doris będzie miała ładną sukienkę i włosy? To męczące, dlaczego dziewczyny to robią? - wesoło machał nóżkami w powietrzu.
- Jeśli będzie chciała to tak, niektóre dziewczynki lubią tak wyglądać. Niektórzy chłopcy też to lubią, wiesz? Ja lubię garnitury - zastanawiał się nad tym.
- I kolorowane paznokcie - zawołał. Dzieci wszystko zauważały - Hally stop, na dół.
- Dobrze Erni, już kończymy - brunet swobodnie zatrzymał huśtawkę i pomógł blondynkowi dostać się na piasek.
Chłopczyk wybił Louisa z konika i Ernest mógł się spokojnie odbijać ze swoją siostrą, rozmawiając o czymś mało istotnym oraz tylko dla nich zrozumiałym.
Louis przeszedł do narzeczonego i spokojnie usiedli na ławce, gdzie mieli odpowiedni widok na młodszych. Pogoda naprawdę im sprzyjała, ale też nie mogli dopuścić, aby dzieciaki się przegrzały. Cicho rozmawiali, mając wszystko przed oczami. Rzeczy uległy diametralnej zmianie, kiedy do ich uszu dobiegł wysoki, kobiecy głos.
- Harry Styles w Doncaster - usłyszeli wysoki głos, który wyraźnie szydził ze Stylesa - Po tym wszystkim masz czelność pojawiać się tutaj? I to w rodzinnym mieście Louisa? Żenujące.
Dziewczyna była niezwykle pewna siebie i tego, co usłyszała w mediach. Stała za nimi i można było dostrzec, że jest nastolatką. Styles spiął się, a uśmiech zniknął z jego warg. Oczy przygasły, ponieważ nie sądził, że ktoś będzie miał tyle odwagi, żeby to zrobić. Łatwo jest oceniać, nie znając całej prawy. Słuchając tylko jedną stronę.
- Witaj - Harry obrócił się - Jestem właśnie w rodzinnym mieście mojego partnera, uważam że nie powinnaś wtrącać swojego noska w miejsce, gdzie nie znasz racji drugiej strony - starał się mówić wszystko z szacunkiem.
- Żałosny... Nie zasługujesz na Louisa ani trochę. Jest głupcem, jeśli ci wybaczył, a pewnie dalej grasz na dwa fronty - dziewczyna przesadzała i to mocno, nie kontrolowała swoich słów - Myślałam, że jesteś inny... Nawet cię słuchałam, ale nie mam zamiaru wspierać tak nic nie wartą osobę...
- Dziękuję prosto z serca za twoje słowa, obiecuję że je zapamiętam - zagryzł dolną wargę - starał się nie okazać bólu - Miłego dnia, czy coś... - wstał i powoli odszedł w stronę niczego nieświadomego rodzeństwa Louisa. Przykucnął przy bujawce, unosząc kącik ust na wciąż śmiejących się najmłodszych.
- Sprawia ci przyjemność szydzenie z drugiej osoby? Tak, jesteśmy znani, ale to nie znaczy, że nie mamy uczuć. Zarówno ja, jak i Harry. To, że media rozdmuchały jakieś gówno nie znaczy, że to prawda. On był miły dla ciebie i zachował w pełni szacunek... Ja nie mam zamiaru owijać w bawełnę... - Louis zdążył wstać z ławki i zrobił kilka kroków do dziewczyny. Dopiero teraz odzyskał głos, po takim ataku na jego narzeczonego.
Nastolatka cofnęła się od Tomlinsona. Na pewno nie spodziewała się tego po swoim idolu. Broniła jego racji i chciała pokazać, jak bardzo toksyczna była ich relacja.
- J-Ja... To nie są plotki, twój chłoptaś się po prostu puszcza, a ty ślepo mu wierzysz. Nick nie kłamał, on nie potrafi tego robić... - wymawiała kolejne słowa z prędkością światła, a Harry to słyszał niewyraźnie, ale jednak.
- Znasz Nicka? - parsknął śmiechem - Nie? Bo ja znam. Jego i Harry'ego też znam. O ile Grimshaw łże jak pies, to Harry nie potrafi kłamać w cztery oczy. Przyjechaliśmy tu żeby odpocząć od ludzi takich jak ty. Nie sądziłem, że ludzie z Donny potrafią być tak naiwni - ścisnął dłonie w pięści.
- Lou - Harry zawołał - Skarbie, proszę... To nie jest tego warte, chodź do nas. Ernest i Doris się boją - dzieci zaprzestały zabawy, słysząc podniesiony głos szatyna - Każdy ma swoje zdanie, musimy to uszanować.
- Widzisz? Jest za dobry dla wszystkich wokół, tylko nie dla samego siebie - szepnął i odwrócił się, aby wrócić do rodzeństwa i narzeczonego.
Kucnął przed bliźniakami i rozłożył ręce tak, aby wtuliły się w niego. Wiedział, że one tego potrzebowały, tak samo jak on.
- Mówiłem, że Louis nie jest zły - Styles poczochrał fryzury najmłodszych - Co moja kochana trójeczka powie na ciastko? Hm? Ogrzejemy się troszkę i zjemy.
- No to jak Harry zaprasza na ciasto, to nie możemy odmówić, prawda? Pokażemy naszą ulubioną kawiarnię? - starał się zająć czymś myśli bliźniąt.
Doris na to bardzo chętnie przystała, a jak za tym idzie, to i Ernest. Rodzeństwo zawsze trzymało swoją stronę.
- Ale już nie będziesz zły? - upewnił się chłopiec.
- Nie jestem zły, ta pani była niemiła, a tak nie wolno - pokręcił głową niebieskooki - Trzeba traktować innych, tak samo jakbyście wy chcieli być traktowani - dodał, w pewnym sensie powtarzając słowa Harry'ego.
💙💚💙💚
W małej oraz przytulnej restauracji Harry zamówił po kawałku ciasta dla każdej osoby, nie zapominając przy tym o czymś ciepłym do picia. Starał się normalnie zachowywać, ale w duchu bał się, że ktoś go rozpozna i zrobi kolejną aferę. Mogli go traktować jak gówno, ale nie przy dzieciach.
Louis trzymał dłoń bruneta, chcąc mu okazać całe swoje wsparcie. Miał wrażenie, że gdyby ktoś wystartował do Harry'ego z pretensjami, to by dosłownie go zagryzł. Nie rozumiał co miał w sobie Nick, że ludzie mu wierzyli.
- Wyobrażasz sobie, kiedyś my w restauracji, jako małżeństwo, dbając o czystość naszych pociech? - Harry z delikatnymi ruchami wytarł brudną od czekolady buźkę Doris.
- Wyobrażam to sobie doskonale. Widzę jak dobrze radzisz sobie z moim rodzeństwem - potwierdził słowa partnera - Chcę mieć sporą rodzinę, może nie jak moja, ale przynajmniej dwójkę albo trójkę dzieci.
- A kto ulodzi? Chłopcy nie mogą - ponownie zaczął się czas wielu pytań. Nie ważne było miejsce i czas.
Louis pobladł trochę, bo zdecydowanie nie spodziewał się takich tematów w kawiarni.
- Nie każde dziecko ma tyle szczęścia co my. Niektóre dzieci nie mają rodziców, a my możemy się nimi stać. Adoptować je - starał się to wyjaśnić szatyn.
- Tym biednym dzieciom możemy dać tego co tak bardzo pragną. Miłość, dom, opiekę... No i zabawki - Harry dodał pod koniec, wiedząc że to dzieci najbardziej interesuje.
Oboje przyjęli to bez zająknięcia, kontynuując swoje desery. Tomlinson był pewny, że Harry pewnego dnia będzie cudownym tatą. Musieli tylko poczekać odpowiedni czas. Rzeczy powinny się dziać po kolei.
Kola 💙💚💙💚
CZYTASZ
Different way to play ||Larry
FanfictionHarry Styles to światowa gwiazda muzyczna, można pomyśleć że ma wszystko w zasięgu ręki. Cudowną rodzinę, przyjaciół, a nawet chłopaka, z którym mieszka. Do pełni szczęścia potrzeba mu tylko ujawnienia się w mediach, jako osoba homoseksualna. Jednak...