Część mojej historii.

664 42 0
                                    

Isa's pov

Cisza w samochodzie była nie do zniesienia. Nie pamiętam co się takiego wydarzyło, żeby Allen nie powiedział w moją stronę ani jednego słowa.
Dzisiaj rano, po prostu zapukał do mojego pokoju i oznajmił, że czeka w samochodzie.
No dobra, czyli coś jednak z siebie wykrztusił.
Nie rozumiem co się wydarzyło, że dzisiaj ma zły humor. Wszystko było okej. A teraz jesteśmy już prawie na miejscu przed kampusem i mam wrażenie, że nasza znajomość cofnęła się do pierwszego spotkania.
Zatrzymał się dokładnie w tym samym miejscu z którego wczoraj odjechaliśmy. Było jakieś czterdzieści minut przed ósmą. Miałam sporo czasu do zajęć, więc zważywszy, że nie wiedziałam co się dzieje, wolałabym to wyjaśnić.
Zamiast tego, obydwoje w tym samym momencie wyszliśmy z samochodu.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, pojawił się chyba jakiś kumpel Dan'a.

-Gdzieś ty się podziewał? Cały kampus huczał o tym, że nie ma Re..- momentalnie Allen mocno szarpnął swojego kumpla i na osobności zaczął mu coś tłumaczyć. Widziałam, że obaj mnie obserwują, a kumpel Dan'a zaczął kiwać posłusznie głową, zapewne zgadzając się ze swoim rozmówcą.
Po chwili podeszli do mnie,byłam pewna, że Allen będzie próbował nas sobie przedstawić, ale chyba sobie za dużo wyobrażałam.

-Kim jest twoja koleżanka? - zapytał kumpel Dan'a.

-Nikim ważnym. - odparł gniewnie Allen. Spojrzałam na chłopaka, który wydawał się niewzruszony tym co powiedział.

-Isa long. - podałam rękę chłopakowi, który odwzajemnił uścisk.

-Jack Martinez. - również się przedstawił, na co skinęłam głową obdarowując go lekkim uśmiechem. Powiedziałam tylko i wyłącznie w stronę Jack'a, że muszę już iść. Jeśli Allen myślał, że ucieknę i się rozpłacze to jest w błędzie.
Ani razu nie spojrzałam na Dan'a, czując się po prostu zażenowana.
Dlaczego nie odpowiedział po prostu to jest Isa. Albo chociaż po nazwisku, Long-Martinez. Koniec kropka.

Wróciłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam przeglądać telefon.
Po pewnym czasie poszłam na zajęcia.

***
Po południu nie miałam już ochoty na nic. Próbowałam po prostu nie myśleć o Alenie, ale moja pamięć i tak do niego wracała. Jestem po prostu ciekawa, co zrobiłam nie tak, albo o co może chodzić.
Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż, rozczesałam włosy, umyłam zęby i stwierdziłam, że do końca dnia nie będę już nic robić. Nałożyłam swoją ulubioną miękką piżamę i włączyłam swój ulubiony na ten moment serial na netflix,, The Rain".
Tego mi chyba było trzeba, bo poczułam się w końcu zrelaksowana.
Po chwili zaczął dzwonić mój telefon. Widząc na ekranie mojego ojca, szczerze się ucieszyłam.

-Hej, co tam?

-Cześć skarbie, przepraszam, że dopiero teraz, ale mam tyle roboty. Jestem ciekaw jak się urządziłaś i czy wszystko w porządku?

-Tak, jest...

-Dobrze cię tam traktują? Masz koleżanki? Jak kierunek? Jesteś zadowolona, to był dobry wybór?

-W takim tempie nie zdążę na nic odpowiedzieć. Uspokój się. - powiedziałam łagodnie.

-Masz rację, przepraszam. To stres.

-Wszystko w porządku, tato? Jesteś zdenerwowany.

-Tak, martwię się, że może James już był i..

-Nie, tato jeszcze nawet nie dzwonił. Jesteś pierwszy. - usłyszałam westchnięcie, zapewne przepełnione ulgą.

-Planuję cię odwiedzić, kiedy masz czas?

ReynoldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz