Reynold's pov
Nie wiem jak to się stało,że zostaliśmy z Jack'em na noc.Siedzieliśmy do późna i żadne z nas nie miało ochoty wracać do pustego akademika. Obudziłem się w swoim dawnym pokoju o w pół do dziewiątej.Martinez dostał pokój gościnny.Ruszyłem na dół, jakoś specjalnie się nie ubierając. Okazało się, że wstałem jako ostatni, bo wszyscy byli już przy choince i zaczynali otwierać prezenty.
-Oo, Reynolds,wstałeś. Chodź bo zaraz twoja kolej. - powiedział Jakson.
-Mogłeś się ubrać. - upomina mnie Naomi.
Siadam na kanapie i obserwuje jak reszta rodziny otwiera prezenty i się cieszy. Myślę o Long i o tym co robi i jak spędza święta. Po chwili Martinez wyrywa mnie z myśli, chwaląc się nowym nabytkiem.
-Dostałem Mcbooka Air. - pokazuje mi komputer, a ja kiwam głową.
-Niezły.
-Niezły?! Tylko tyle? - czuję radość, kiedy widzę, że przynajmniej on się cieszy.
-Proszę, teraz twoja kolej. - wręcza mi prezent Naomi i kładzie na kolanach. Patrzę na ojca, który czeka aż otworzę prezent. Odpakowuje papier i napotykam matowe kwadratowe pudełko w kolorze butelkowej zieleni.Otwieram je powoli, a moim oczom ukazuje się zegarek. Zresztą nie byle jaki. Na czarnej matowej branzolecie widać również czarną tarczę ze srebrnymi wskazówkami i nakładanymi indeksami. Frontowe, szafirowe szkiełko otacza obracający się w obu kierunkach bezel.
-Czy to..
-Rolex. Tak. - wyprzedza mnie ojciec. Przez chwilę przyglądam się poruszającym się wskazówkom.
-Przymierz. - ponagla mnie Naomi. - posyłam jej wymowne spojrzenie, które do niej nie dociera. - Na co czekasz? Sama mam ci go nałożyć?
Zapinam pasek i spoglądam na zegarek.
-Dzięki.-mówię w stronę ojca, po czym go zdejmuję i wkładam z powrotem do pudełka.
***
dwa dni później
Siedzę niespokojnie i myślę. Czuję jak cały się spinam i zamykam oczy. Widzę jej śmiech, którego potrzebuje. Jej twarz, którą w tej chwili pragnę zobaczyć. Uderzenie gorąca zalewa mnie niczym fala. Po chwili słyszę pukanie. Podskakuje w zawrotnym tempie i z pełną ekscytacją otwieram drzwi.
-To ty. - stwierdzam i z pełnym rozczarowaniem wracam znowu siadając na łóżku.
-Jaki entuzjazm. Co jest? Zakochany kundelek czeka na swoją Panią? - Martinez siada na łóżku, a ja wstaje otwierając mu drzwi.
-Wyjdź. Stąd. - cedzę przez zęby.
-Coś ty taki nabuzowany. Wraca dzisiaj. Nie widziałeś jej od kilku dni i zaczynasz być wredny. A nie, czekaj.. ty zawsze jesteś wredny.
-Skończyłeś?
-Nie. Ja dopiero zaczynam. - wzdycham ostentacyjnie. - Po prostu nie rozumiem dlaczego nie możesz przyznać, że kręci cię Long.
-Nie muszę. Nie kręci mnie Long.
-Czyli mam rozumieć, że nie zależy ci na niej?
-Zależy, ale jak na przyjaciółce.
-No, a co powiesz na to, że mówiłeś, że zabiłbyś nawet dla niej?
-Co?
-Wczoraj mówiłeś..
-Tak mi się powiedziało.
-A to, że spaliście w jednym łóżku..
-Była chora.
CZYTASZ
Reynolds
Teen FictionCollege w University of Denver rządzi się swoimi prawami. Dla chłopaka o imieniu Reynolds jest to bardzo proste, gdyż wykorzystuje zmyśloną historię na swój temat by siać postrach w innych. Wszystko się układa po jego myśli do czasu,gdy poznaje Ise...