Isa's povOtworzyłam oczy przypominając sobie niedawną rozmowę z Allenem. Popatrzyłam na puste łóżko Nicole, gdzie niedawno leżał chłopak. Najwidoczniej miał parę spraw do załatwienia i mu się spieszyło. Wzięłam głęboki wdech, po czym znowu przez chwilę zamknęłam oczy. Po chwili zadzwonił mój telefon. Odebrałam nie zastanawiając się nawet kto dzwoni.
-Halo? - powiedziałam po raz drugi, ale nikt się nie zgłaszał. Odłożyłam telefon na półkę. Znowu usłyszałam dźwięk dzwonka, więc odebrałam nie spojrzawszy na wyświetlacz- halo! - krzyknęłam do słuchawki, lecz po chwili usłyszałam głos mojego biologicznego ojca.
-Wszystko w porządku Isa?
-Tak, jasne.-zabrzmiało sztuczniej, aniżeli bym chciała.
-Dzwonię, bo chciałbym się w końcu móc z tobą zobaczyć. Właściwie to..już do ciebie jadę.-Co?!
-Ale teraz?-mówię niepewnym głosem, takie wizyty zawsze na ogół są ryzykiem o treści wszystkiego. Co innego, gdyby spotkać chciał się Eric,myślę,że pokusiłby się o to,żeby mnie wcześniej uprzedzić.
-Taa, oczywiście mogę jeszcze zawrócić..-śmieję się jakby to był tylko żart.
-No co ty, po prostu mam bałagan.-głupia wymówka.
-Skarbie odkąd cię znam zawsze miałaś bałagan.-to znaczy odkąd? Wtedy kiedy go nie było?Myślę, ale później besztam się o to,że nie powinnam tego robić.-No dobra. To do zobaczenia.-mówi w chwili, kiedy próbowałam to jakoś skomentować. Dzięki czemu wybawia mnie od dalszego prowadzenia tej krótkiej rozmowy.
Zabieram się za ogarnięcie chwilowego bałaganu, który mi oczywiście nie przeszkadza, jako,że mieszkam teraz tu sama no i.. po prostu. Upycham niestety rzeczy do szafy, uświadamiając sobie,że nie zdążę teraz i tak wszystkiego poskładać. W chwili,kiedy kończę rozlega się pukanie do drzwi i bez zastanowienia uświadamiam sobie,że to niemożliwe,żeby James już przyjechał. W drzwiach stoi Eric i szczerze mówiąc po raz pierwszy jest mi z tym źle. Świadomość,że w gruncie rzeczy wolałabym spędzić ten czas tylko z nim boli nawet mnie. A do tego czeka nas, a raczej ich mała konfrontacja, w której będą próbowali się prześcigać we dosłownie -wszystkim.
-Cześć.-uśmiecham się krzywo, a Eric pokonuje chwilową barierę między nami i mnie przytula.Oddaje uścisk, przypominając sobie jaką czułością zawsze mnie obdarowywał.
-Dobrze cię widzieć.Stęskniłem się za tobą.
-Ja też.-zapraszam go do pokoju, gdzie siada na łóżku i zaczynamy rozmawiać. Przychodzi nam to lekko zupełnie tak jak kiedyś, dzięki czemu zapominam o swoim drugim ojcu,który również postanowił wpaść. Nie myślę, jeszcze o tym,żeby poinformować Erica. Na razie jestem zajęta zbyt dobrą rozmową,słuchaniem czułego głosu mojego taty. Mówienie o tym przychodzi mi lekko, bez jakiejkolwiek spiny, czy ciężkiego uczucia w gardle. Przecież go kochasz, podpowiada mi głos w mojej głowie.
Wypytuje jeszcze przez moment Erica, gdzie Chloe i dlaczego jest sam. Niestety nie mogła przyjechać, tłumaczy się nie podając powodu, a ja kiwam tylko w głową na znak,że rozumiem. Zanim Eric zdąży mnie jeszcze wypytać o moją naukę, czy życie towarzyskie, dzwoni telefon. Na ekranie widnieje James, przez chwilę zastanawiam się czy odebrać,ale później przytomnieje, zdając sobie sprawę,że na pewno już tu jest i za pewne każe mi wyjść na zewnątrz.
-To James.-mówię, na co odpowiada lekkim uśmiechem. Niczym więcej. Idziemy razem i opuszczamy akademik i w tym momencie żałuję,że nie powiedziałam wcześniej o tym Ericowi. Może udałoby mi się namówić go do przełożenia naszej wizyty, dzięki czemu mogłabym uniknąć w przyszłości TEGO.
![](https://img.wattpad.com/cover/183303093-288-k75204.jpg)
CZYTASZ
Reynolds
Teen FictionCollege w University of Denver rządzi się swoimi prawami. Dla chłopaka o imieniu Reynolds jest to bardzo proste, gdyż wykorzystuje zmyśloną historię na swój temat by siać postrach w innych. Wszystko się układa po jego myśli do czasu,gdy poznaje Ise...