Przebaczenie.

527 42 0
                                    

Reynold's pov

Piątek ,Wigilia

Isa pojechała do swoich rodziców. Obiecałem,że zajmę się jej pokojem.Posprzątam i jakoś zamaluję napis.Trochę czasu mi zajęło,żeby uspokoić Long,że ktoś po prostu robi sobie żarty i że mieliśmy już takie przypadki.Choć tak naprawdę nie było jeszcze ani jednego takiego. Nie rozumiem komu może zależeć na tym,żeby Isa się dowiedziała o tym kim jestem,albo ktoś się po de mnie podszywa, w tym wypadku dla zabawy? Na moim celowniku jest Kathrine, która ostatnio próbowała mną manipulować w tej sprawie. Pytanie czy byłaby w stanie posunąć się do czegoś takiego.

Najpierw zacząłem sprzątać w pokoju. Zadzwoniłem po Martineza i Froy'a,żeby pokazać im to dzieło.Oficjalnie pogodziłem się z Froy'em. Po prostu przeszliśmy do porządku dziennego,a żaden z nas nie miał potrzeby niczego wyjaśniać.

-Czemu przyszliśmy do pokoju Long?-Jack jak zwykle zaczął marudzić. Mina mu zrzedła,kiedy zobaczył napis. Tak samo Froy był zaskoczony,ale nic nie mówił.-Co to ma być?Ty to napisałeś?

-Po co miałbym to robić?Chciałem,żeby Isa się nie dowiedziała,że jestem Reynoldsem.-kiwa głową,a Froy rozgląda się po pokoju.

-Czyli ktoś włamał się tu i napisał ten napis?Pytanie tylko po co?-wzruszam ramionami. Froy wchodzi do łazienki, po czym mnie woła.

-Musisz to zobaczyć.-stoimy we trójkę i patrzymy na lustro poobklejane zdjęciami Isy. Fotografie na których się śmieję,albo z kimś rozmawia. Jak jest w bibliotece, wychodzi z uczelni,albo siedzi na ławce w parku.Patrzę oniemiały i dziękuje za to,że Isa tego nie widziała. Całe szczęście,że pojechała do rodziny. Podchodzę do lustra i zdzieram wszystkie zdjęcia, wyrzucając je do kosza. Tym razem to nie jest tylko głupi żart. Ktoś obserwuje i łazi za Long, bawiąc się w psychopatę.

-Reynolds, tylko spokojnie.-mówi Martinez, który wyczuwa mój gniew.

-Spokojnie?!Jak dowiem się kto to jest.To przysięgam.Zabiję go.-wychodzę z łazienki i biorę swoją kurtkę.

-Pójdziesz siedzieć.-mówi Jack,a Froy posyła mu wymowne spojrzenie.

-To co teraz zamierzasz?

-Póki Isa nie wróci, poszukam tego skurwiela. Mam na to całe święta.

Isa's pov

Myślałam,że Eric i Chloe mnie uduszą, kiedy się witaliśmy.Tak dawno się nie widzieliśmy,a tak bardzo mi ich brakowało.Od razu jak weszłam do domu poczułam zapachy z kuchni i świąteczny nastrój.Cały stres związany z wczorajszym wieczorem zniknął.Allen uspokoił mnie,że się wszystkim zajmie.Mam wyrzuty sumienia,że ja będę spędzać święta w domu, a on zostaję w akademiku.Jest wigilia,a on za wszelką cenę nie chcę pojechać do domu.Mam nadzieję,że kiedyś mi wyjaśni, dlaczego.

-Na drugi dzień świąt przyjadą moi rodzice.-ogłasza się Chloe.-Więc wigilię spędzimy sami.

-Jak podróż?-pyta Eric,a ja odpowiadam,że dobrze.-A James,odzywał się?-kręcę przecząco głową.-W takim razie ty rozpakuj rzeczy w swoim pokoju,a ja ci zaraz podam ciepły rosół.Na pewno zmarzłaś.

-Okej, dzięki.

Idę na górę i zanoszę swoje rzeczy.Sprawdzam telefon.Dostałam s-msa od Allena, czy już dojechałam i od Carter oraz Sam,że życzą mi wesołych świąt.Odpisuję na życzenia i wiadomość od Dan'a,że wszystko jest w porządku. 

Przez chwilę leżę na swoim łóżku i obserwuje śnieg, który pokrył na biało całą okolicę. Dotykam naszyjnika i patrzę na mieniące się cyrkonie.Czuję w dziwny sposób jakbym była bliżej Allena.

ReynoldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz