Dlaczego tak spanikowałaś na myśl, że tu nie wracam?

536 41 2
                                    


Reynolds'pov

Został  jakiś tydzień tylko do świąt. Czas zleciał błyskawicznie i w końcu wszyscy będziemy mieć wolny czas przynajmniej do nowego roku. Część osób wyjeżdża, a część zostaje na terenie kampusu, gdzie będą trwać imprezy. Ludzie zapijają ten czas, a ja jestem jedną z tych osób, które podzielają te rozwiązanie. Jak zwykle kampus organizuje tegoroczną imprezę z okazji świąt, a raczej bal. Nie mam pojęcia na czym to polega, bo nigdy nie byłem i nie zamierzam iść w tym roku.
Postanowiłem natomiast w tym roku od razu na dwa dni przed świętami wyjechać. Zaczynam powoli pakować swoje rzeczy. Nie mam co robić i to mnie uspokaja. Niespodziewanie, albo spodziewanie odwiedza mnie Jack.

-Co robisz?

-Mówiłem ci, że wyjeżdżam.

-A tak, wspominałeś. - przypomina sobie. Kładę torbę, gdzieś z boku i kładę się na łóżku z telefonem.-Co z Isą? Gadaliście? - zaprzeczam ruchem głowy i skupiam się, by nie być rozproszonym.Niestety wspomnienia powracają jak bumerang.

-Nie gadaliśmy od kilku tygodni, po tym jak powiedziała, że chcę ode mnie odpocząć. Proszę bardzo. Jej wybór. - do tej pory sporo czasu spędzałem z Long i nie ukrywam, że cholernie mi tego brakuje. Moja męska duma natomiast udaje przed Martinezem, że jest mi to obojętne.

-Nie chciałeś pójść do niej i..

-Nie. Nie miałem takich myśli.

-Nie wiem co mam ci powiedzieć. Idą święta, a mam wrażenie, że jesteś pokłócony z całym światem. Z Froyem nie gadasz od tamtej bójki, z Isą też nie. W ogóle nie wychodzisz z pokoju. Zaszyłeś się tu jak jakiś jaskiniowiec. Jedyną osobą, która przychodzi jestem ja.

-I jakby tego było jakoś przesadnie dużo. - odgryzam się, ale ignoruje moją uwagę.

-Czas się pogodzić. Wyjdź z tego pokoju wreszcie,albo zacznę sądzić, że to z Long to coś poważniejszego.

-Słucham?

-Właściwie.. To tak sądzę. Zakochałeś się. I to po uszy.

-Tam są drzwi.

-Mnie nie oszukasz stary. Widzę jak na nią patrzysz. Tylko z nią nie gadasz i masz kaca moralnego. Ale miło widzieć, że skruszyła twoje zimne serce.

-Mogę powiedzieć Naomi, że jesteś nią zainteresowany? - zmienia wyraz twarzy na poważniejszy.-Widzę jak na nią patrzysz..

-Dobra, to udowodnij, że nie jesteś zainteresowany Long.

-Jak?

-Przyjdź na tegoroczny bal.

-A w życiu.

-Ona tam będzie.

-Niby skąd wiesz?

-Wiem. Słyszałem jak gadała z Carter, że wszyscy się tam wybierają ze swoją paczką.

-Jak żeby inaczej.

-To co?

-Zastanawiam się i.. Nie. Nie muszę ci niczego udowodniać. A Long mogę spotkać w każdej chwili. Wystarczy, że pójdę na stołówkę.

-Okej, niech będzie. - mówi podejrzliwie i otwiera drzwi. Później robi z rąk serce, które ostentacyjnie pokazuje w moją stronę i szepcze-Reynne.

-Co?

-Od Reynoldsa-Rey, a od Isanne..

-Spadaj stąd. - rzucam w nim poduszką, a on udając, że jest urażony wychodzi.

Isa's pov

-Tak tato. Przyjeżdżam za dwa dni, dobrze słyszałeś. - strasznie się cieszę, że spędzę czas z Eric'em i Chloe. Zostanę u nich, aż do końca świąt. Już nie mogę się doczekać. James, mój drugi biologiczny ojciec nie pisał i nie dzwonił po tamtej kłótni, więc nie wiem czy ma zamiar się spotkać. Możliwe, że odpuścił sobie spotkania ze mną. W ramach moich studiów w tym roku nasza grupa jest zaangażowana do dekorowania sali na tegoroczny bal świąteczny. Zostało już niewiele czasu, a bal jest przed samymi świętami.

ReynoldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz