Sam cukier.

557 40 2
                                    

Reynolds'pov

Odwiozłem Ise, po czym sam również wróciłem do swojego akademika. Przez całą drogę nie powiedziałem ani słowa. Cieszę się, że również postanowiła nie naciskać i wypytywać mnie o sprawy rodzinne. Zastanawiam się, czy to nie był błąd, że zabrałem ją do swojego byłego domu. Myślę potem o tym, że Long myślała, że wynajmujemy pokoje jeszcze innym osobom. Nie zdaje sobie sprawy, że jesteśmy obrzydliwie bogaci, dlatego wysnuła taką wersję. Może powinienem przytaknąć i nie wyprowadzać jej z tej teorii. Mimo wszystko żałuję, że posunąłem się o krok dalej i wie więcej o mnie niż powinna. Mam tylko nadzieję, że nie rozpowie nikomu.

-Gdzie byłeś? - pyta Froy, a ja nie mam siły nawet odpowiadać. Kładę się na łóżko i zamykam oczy udawając, że śpię. - Aha. Mam tu torebkę Isy, jeśli jesteś ciekaw.
Podnoszę na chwilę głowę, żeby się upewnić czy przypadkiem nie ściemnia.

-Carter miała ją mieć.

-Tak, ale zapomniała. Została w moim samochodzie, więc możesz ją jej zwrócić. - uśmiecha się, a ja nie mam pojęcia czemu.

-Co cię tak bawi?

-Nic. Skoro spędziliście razem noc..

-Nie spędziliśmy żadnej nocy!

-Jasne.

-Mówię poważnie!

-Dobra, wyluzuj czemu się tak wściekasz.

-Nie wściekam się! Daj tą torbę.

Isa's pov

Czuję się wykończona. Nadal nie czuje się najlepiej więc resztę popołudnia spędzam w łóżku. Odwiedza mnie Carter, która nadal nie zwróciła mi telefonu, bo zostawiła go w samochodzie Froya. Świetnie. Później zostaje znowu sama, ale nie na długo bo przychodzi Dan z moją torbą.

-Dzięki za fatygę. - zanim zdążę zamknąć drzwi, wchodzi jak do siebie, po czym siada na moim łóżku.

-Obejrzymy jakiś film? - mówi łagodnie i jakby był w dość dobrym nastroju. Może wszystko przeżywam, ale nie powie mi chyba, że dzisiaj rano nie miał ochoty ze mną gadać, a teraz mam niby o tym zapomnieć i udawać, że się nic nie stało?!

-Okej. Jaki?

Oglądamy wspólnie jakiś melodramat, wybaczcie, że nie przytoczę nawet tytułu, ale nie pamiętam. Film jest po prostu kiepski. Obserwuje Dan'a, który patrzy się w ekran jak zahipnotyzowany. Jak to się stało, że potrafimy razem oglądać film? Tak po prostu, bez żadnej rozmowy.To nie ma sensu.

-Beznadziejny ten film. - ogłasza w końcu Allen, a ja przyznaje mu rację.

-No raczej. Może wyłączymy go? - proponuję, a on się zgadza.

-To może gdzieś chodźmy? - patrzę na niego z konsternacją.

-Teraz? Niby gdzie?

-Nie wiem. Gdziekolwiek. - nagle wstaje i szykuje się do wyjścia.

-Z innymi? W sensie z Carter, Froyem, Jackiem..

-Nie. Możemy iść sami.

Zgadzam się po raz kolejny. Po prostu ulegam sytuacji i nie potrafię mu odmówić. Może dlatego, że widzę jego dom rodzinny, pozbawiony matki. Teraz jestem w stanie wyobrazić sobie przez co musiał przechodzić. W tym jesteśmy do siebie podobni.

Jedziemy jego samochodem na pobliską plaże. Jestem skołowana, bo myślałam, że pojedziemy do jakiegoś baru, pubu, bilarda, siłowni?
Zamiast tego widzę oazę spokoju. Szum fal, miękki piasek, bezchmurne niebo. To takie nie w stylu Allena. Co on zamierza tu robić? I czemu zabrał tu akurat mnie?

ReynoldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz