Utrata.

455 39 1
                                    

Reynold's pov

Osiągnąłem już stadium kompletnego ignorowania całej sytuacji.Wróciłem do pokoju i poszedłem spać.Gdybym ja był na jej miejscu, od razu chciałbym się z nią zobaczyć.Po prostu się przywitać,czy cokolwiek.Nie zamierzam nawet dzwonić i pisać s-msów.Sam nie wiem czemu,ale po prostu mi nie zależy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ciągle o niej myślę. Nie chcę pamiętać ostatniego wieczoru, kiedy pragnąłem ją pocałować. Ciągle mam to w głowie. To jak tańczyliśmy we dwoje. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nie czułem przy niej, tego wszystkiego. Wiem, że sprawa jest przegrana, bo ona nie odwzajemnia tego.

Postanawiam żyć jakby nic się nie stało i udawać obojętnego. Wstaje normalnie, jakbym szedł na zajęcia. Biorę prysznic, ubieram się, gole i wychodzę z pokoju.
Mijam po drodze pokój Martineza, ale się cofam i wchodzę jak do siebie czekając, aż chłopak się ogarnie,ale specjalnie się nie spieszy.

-Przypomnij mi, gdzie ty chcesz iść?

-Na uczelnie.-marszczy brwi,a po chwili dotyka mojego ramienia.

-Wszystko w porządku?

-Czemu zadajesz mi to pytanie? Dlaczego niby miało by być nie w porządku?! - oburzam się i strącam jego rękę.

-Bo mamy wolne do nowego roku.

-Aha.-uspokajam się. - To pa.

-Czekaj. -zasłania mi drzwi. - Wstałeś gotowy na zajęcia i nawet wziąłeś torbę, po czym przyszedłeś po mnie, ale to zawsze ja cię przecież budzę. - przewracam oczami. Zaraz znowu zacznie się przesłuchanie na które nie mam specjalnie ochoty.

-No i?

-No i to, że zachowujesz się jak dupek, kiedy nie idzie pomiędzy tobą a Long.

-Muszę iść. - otwieram drzwi, a przed nami pojawia się Froy. Jest zaskoczony, że jestem w pokoju Martineza. Wygląda jakbym przyłapał go na czymś niewłaściwym.

-Miałeś zamiar wejść, czy podsłuchiwałeś?

-Miałem zamiar, póki nie usłyszałem, że jesteś w środku. - mówi neutralnym głosem.

-Znowu zaczynasz?

-Nie. Po prostu.. Zastanawiam się. - patrzymy na niego z Jackiem jak na kosmitę. - Czy ci powiedzieć?

-Co? - wchodzi do pokoju i karze zamknąć drzwi. Jest tajemniczy. Przechadza się po pokoju, jakby coś go dręczyło. Próbuję się zorientować czy Martinez wie może o co chodzi, ale jest tak samo zielony w tej kwestii, co ja.

-A więc.. Widziałeś się może z Long?

-Nie. Dlaczego każdy się mnie o to pyta?

-Dobra. - znowu myśli i chodzi w skupieniu.

-Powiesz o co chodzi?

-W ogóle jej nie widziałeś od wczoraj. A ty Jack? - chłopak kręci głową.

-O co ci chodzi?-Mówię zirytowany.

-O nic. Po prostu też jej nie widziałem. Tyle. - wzrusza ramionami.

-Dlaczego stałeś pod drzwiami i wypytujesz mnie, czy widziałem się z Long?

-Bo mam do niej sprawę. - marszcze brwi. - Spokojnie. Chodzi o Carter. Ma niedługo urodziny i muszę się spytać Isy, co mogę jej kupić.

-Akurat jej? To powodzenia. - rzucam od niechcenia. - Ja spadam.

***

Wychodzę z pokoju i skoro już wstałem postanawiam iść na trening.
Wybrałem boks,bo aktualnie mam ochotę się wyrzyć. Uderzam w worek treningowy raz za razem.Czuję piekący ból mięśni moich ramion. Nie przestaję atakować,póki nie podchodzi do mnie jakiś facet i nie zaczyna mi się przyglądać.Przez chwilę się odrywam od czynności,ale zaraz do niej wracam, nie przejmując się natrętnym gościem.

ReynoldsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz