→ Załamana Żyrafa ←

250 49 14
                                    

Zaraz po wyjściu z mieszkania Franka, Gerard otrzymał wiadomość od Dallona. Ten zaproponował mu spotkanie po szkole. Czarnowłosy po niedługim namyśle zgodził się. Chciał, aby przyjaciel nie czuł się przez niego zapomniany lub pominięty. Wciąż była to jedna z najbliższych mu osób.
Miał nadzieję, że jest tego świadomy.

Pierwsze co zrobił po powrocie do domu to nalał letniej wody do wanny.
Za każdym razem, kiedy przygotowywał sobie taką kąpiel, traktował ją jako pewnego rodzaju oczyszczenie.

Leżał w wodzie, która po dziesięciu minutach była już lodowata i myślał o wszystkim. Dosłownie.

Tym razem nie było inaczej.

Siedział w pachnącej pigwą pianie. Jego powieki były przymknięte, a usta delikatnie rozwarte.

Do jego głowy przychodziły tysiące myśli, które przy okazji dźgały jego serce. Postanowił, ale czy da się to odwrócić?
   
   

   
***
   

   
    
— Brezzy wyjechała na jakąś wiochę — powiedział Dallon, kładąc na stoliku w swoim niewielkim pokoju dwie szklanki wody.

— Mówisz, jakbyśmy my mieszkali w wielkim mieście — odpowiedział Gerard, popijając swoją wypowiedź wcześniej wspomnianym napojem.

— Nie o to chodzi... Nawet mi o tym nie powiedziała. Dowiedziałem się od jej matki.

— Dall... Może ona po prostu nie chciała, żebyś się martwił? — mruknął niepewnie.

— Że wróciła do rodzinnej wsi na parę dni? Bardziej się martwię, że nawet mi o tym nie wspomniała — fuknął.

— Raczej dlatego, że nie będziecie się widzieć tyle czasu. Jej też pewnie głupio...

— Kiedy chciałem to wyjaśnić, powiedziała, że nie ma czasu, bo spotyka się z jej starymi przyjaciółmi. Wiesz kto był jednym z nich? Jej były — parsknął niebieskooki.

— Dallon, błagam cię. Nie przesadzaj. Przecież ona by cię nie zdradziła...

— Kurwa, Gerard. On był jej pierwszą miłością — wydawał się być coraz bardziej nerwowy.

— I co z tego?

– Tak samo jest z tobą i Frankiem. Niby to prawdziwa miłość, a jednak kopniesz go w dupę. Ja się boję, że Brezzy zrobi ze mną to samo. Czaisz? — wyższy uniósł się lekko. Ostatnio robił to coraz częściej, co martwiło Gerarda.

— Wow, właśnie obraziłeś i mnie i ją — parsknął Way.

— Serio? Więc myślisz, że to w porządku z waszej strony?

— Oczywiście, że nie, ale... — urwał, nie wiedząc co powiedzieć.

— Ale co? — spojrzał na niego badawczym wzrokiem.

— Uh, nie wiem. Ja to robię tylko dlatego, żeby Brendon dał mi spokój. Naprawdę polubiłem Franka i nie chcę go zranić... Ale... Urie jest chory psychicznie, boję się go i jego pomysłów — jęknął Gee.

— To nie znaczy, że masz być debilem.

— Dzięki, Dall. Ty to zawsze umiesz pocieszyć...

— Nie zamierzam cię pocieszać — rzucił. — Raczej uświadomić ci, jak daleko już jesteś ze swoim wyznaniem. Zostały ci dwa tygodnie. Wiesz ile może się jeszcze zmienić?

— A mam wyjście? — mruknął.

— Jezu, Gerard, czemu ty nic nie rozumiesz? — westchnął. Zielonooki nie odezwał się.

Siedzieli chwilę w ciszy, patrząc w zawartość przezroczystych szklanek.

— Gadałem ostatnio z Brendonem. Pokłóciliśmy się o to wyzwanie i parę innych rzeczy. Wiesz co powiedział? Że to nie jego sprawa i cały czas masz wybór i wszystko zależy od ciebie. Miał rację.

— Skończmy ten temat, ok? — Gerard był przerażony swoją głupotą. Musiał to skończyć jak najszybciej.

— Okej... W sobotę u Josha będzie jakaś impreza. Miałem cię zaprosić i ogólnie jak najwięcej osób ma przyjść. Pierwszy raz od długiego czasu rodzice Duna wyjeżdżają gdzieś tam....

— Dun chciał, żebym do niego przeszedł? — zaśmiał się. Nigdy się nie lubili. Więc dlaczego?

— Tak — odpowiedział krótko, Dallon.

— Przyjdę.

Gerard siedział u przyjaciela do jedenastej. Kiedy tylko zorientował się, która jest godzina, pognał do domu, aby uniknąć złości swojej rodzicielki.

Położył się do łóżka, lecz długo nie mógł zasnąć. Postanowił napisać do Lindsey, która od razu mu odpisała. Rozmawiali tak do czwartej (ponieważ oboje bali się zasypiać o 'godzinie demonów').

Czy to znaczy, że chłopak powoli odnawia kontakty ze swoimi przyjaciółmi?

innocent game; frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz