→ Pierwszy ←

247 46 20
                                    

Iero zdecydowanie zbyt wiele myślał o swoim przyjacielu. Wciąż słyszał w głowie słowa Gerarda. Czy naprawdę był dla niego ważny?

Jego serce biło jakby właśnie przebiegł cały maraton, a w brzuchu czuł to samo uczucie, które towarzyszyło mu przy pierwszym pocałunku z chłopakiem.

Chciał tego. Bardzo.

Ale jakiś głos w głowie wciąż powtarzał mu, że to nieprawda. Miał ochotę płakać. Nigdy nie czuł się równie zdezorientowany. Czy to możliwe, że Gerard nie kłamał?



***


— Powiem mu — oświadczył swojemu odbiciu w lustrze. W głowie Gerarda działo się teraz wiele. Bał się, ale wiedział, że nie może dłużej tego ciągnąć.

Trzynaście minut wcześniej napisał wiadomość do Franka. Musiał się z nim spotkać, jak najszybciej. Może wtedy będzie łatwiej?

Nie potrafiłby dokończyć głupiego pomysłu Brendona. Nie był aż takim chujem.

Powtarzał sobie, że nic złego się jeszcze nie stało, że będzie łatwo. Przecież... Iero nie musiał wiedzieć o wszystkim?

Mógł jedynie usłyszeć, że Gerard nie jest gotowy na jakąkolwiek bliską relację, ale z nim nie potrafił inaczej. Mógł usłyszeć, że Gerard potrzebuje odciąć się od ludzi na jakiś czas, mając nadzieję, że oboje szybko zapomną.

Gerard jednak był chujem.


***


— Gee! — pisnął Frank, wtulając się w wyższego. Serce Gerarda zaczęło bić szybciej. Way, kretynie.

— Hej, Frankie. Musimy pogadać.

— O czym? — zmarszczył brwi. — Oj, poczekaj, bo później zapomnę. Zamknij oczy.

Nastolatek skrzywił się lekko, jednak wykonał polecenie młodszego. Iero uśmiechnął się tak szeroko i szczerze, że gdyby Gerard go teraz widział, prawdopodobnie rozkleiłby się jak dziecko.

Chłopak wygrzebał z kieszeni metalowe pudełeczko z kredkami. Tydzień temu prosił Jamii, aby ta kupiła mu "coś fajnego" w Londynie. Tak naprawdę od początku wiedział, że prezent będzie dla kogoś innego.

— Otwórz — polecił. Starszy spojrzał najpierw na pudełko, a następnie na chłopaka. Wyszło gorzej niż źle. — Wiem, że to nic specjalnego, ale dobry artysta zasługuje na dobry sprzęt, a ostatnio widziałem, że wszystkie twoje kredki są połamane i...

— Dziękuję, Frank — uśmiechnął się. — Ale nie mogę tego przyjąć — zacisnął wargi. To był trudniejsze, niż myślał.

— Nie podobają ci się?

— Oczywiście, że podobają. Są cudowne. Ale mimo to nie mogę ich przyjąć.

— Proszę, Gee... Nie odpuszczę ci — złapał go za rękę. Zielonookiemu zaczęło robić się niedobrze ze stresu.

— Nie mam nic w zamian — stwierdził zgodnie z prawdą.

— W zamian mnie przytul i spędź ze mną wieczór. Ale proszę. Przyjmij je... — jęknął. Way chwilę wpatrywał się w przyjaciela. Niepewnie zbliżył się, a następnie objął niższego. Znowu zepsuł.

— Pierwszy rysunek nimi, będzie dla ciebie.

— Nie trzeba — zaśmiał się. — Ale nie pogardzę.

Chłopcy uśmiechnęli się do siebie. Jak Frank był teraz szczęśliwy, że mógł zrobić coś dobrego dla ukochanego, tak Gerard chciał płakać. Musiał pogadać z Brendonem. Jak najszybciej.

innocent game; frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz