→ Brak Świadomości←

300 67 28
                                    

Spacer Gerarda nie był czymś specjalnym. Jak zwykle szedł tymi samymi ścieżkami, w to samo miejsce. Do lasu.

Jak na miejscową młodzież było to dziwne. Samotnie idący nastolatek, do lasu ciemnego lasu, wieczorem. Okoliczne dzieciaki wolały siedzieć zamknięte w pokojach, grając w gry komputerowe lub bawić się z rówieśnikami.

— Dziwak — usłyszał, zaraz po wyjściu z mieszkania. Uśmiechnął się blado. Czy bolały go te słowa? Niekoniecznie. Po prostu miał dość tego, że w okolicy nie ma nikogo, kto jest równie 'dziwny', co on sam.

Usiadł na przewróconym pniu drzewa. Było idealnie. Cicho, spokojnie... Tak, jak uwielbiał.

Często tu przychodził. Tylko i wyłącznie, aby pomyśleć nad swoją egzystencją i tym, co spotkało go danego dnia.

Chłopak dużo myślał. Szczególnie nad sprawami, które przyprawiały go o złe samopoczucie. Jak rozwód rodziców, złe oceny, toksyczna przyjaźń oraz kontakty z bratem.

Obwiniał się o to wszystko, dlatego prawie za każdym razem przed pójściem do lasu, najpierw kierował się do pobliskiego sklepu.

Stale kupował to samo. Papierosy i w zależności od przeceny, różnego rodzaju alkohol. Nie tym razem.

Teraz wolał przemyśleć to wszystko na trzeźwo. Chociaż raz stwierdzić, jak wielkim jest kretynem, trajtując tak innych.

Mikey miał rację. Był beznadziejnym bratem.

Ich relacja była okrutna. Prawie tak samo, jak ta z Frankiem. Tylko, że Frank jeszcze nie wie, jak bardzo zostanie zraniony.

— W sumie to umiesz pocieszać — powiedział jeszcze parę godzin temu, młody Iero. Może i Way potrafił pocieszać, ale umiał też ranić. To drugie robił zdecydowanie za często.

Podniósł się z pieńka i z głośnym westchnięciem położył się na mokrym od rosy, mchu. Potrzebował pokuty.

Poczuł jak nadmiar łez sam zbiera się w jego oczach. Po chwili te zaczęły spływać mu po policzkach. Nienawidził płakać.

W ostatnim czasie działo się to coraz częściej. Było mu wstyd. Bał się przyznać, że obawia się kary Brendona. To nawet śmieszne, jak bardzo można bać się kogoś, kto jest w twoim wieku. Przecież... Może zrobić to samo, co ty?

— Nie chcę — jęknął. Miał nadzieję, że żaden z jego sąsiadów, nie postanowił wybrać się teraz na grzyby. W przeciwnym razie, zobaczyłby zapłakanego nastolatka, mówiącego samego do siebie. Wszyscy uważaliby go za jeszcze większego śmiecia i dziwaka, niż dotychczas. — Co zrobiłem?

Leżał tak prawie przez godzinę. Miał zaciśnięte pięści i zagryzioną wargę. Wyrzuty sumienia dręczyły go coraz bardziej.

W pewnym momencie gwałtownie się podniósł. Nie otrzepując się, ruszył przed siebie, do domu. W głowie miał tylko jedną myśl. Dlaczego wszystko musiał pieprzyć?

***

Otworzył ciemne drzwi od domu. Znowu światło paliło się i w kuchni i w salonie. Tym razem na kanapie siedziały dwie osoby.

Jedna z nich drzemała, a druga z zainteresowaniem oglądała dokument o UFO. Gerard uśmiechnął się na ten widok, bo śpiący Mikey wyglądał równie uroczo, co skupiony na wywiadzie, Frank.

Nie był świadomy, co działo się tu jeszcze chwilę po jego wyjściu...

innocent game; frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz