— Ugh, dlaczego Urie musi być takim kretynem? — prychnął Ryan, uderzając dłońmi o uda.
— Jego zapytaj nie mnie — Iero wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od starego notesu, którego trzymał na kolanach.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym — powiedział na tyle cicho, że Frank uznał, iż nie miał tego słyszeć. Ale słyszał. I to bardzo wyraźnie... Postanowił jednak, że najlepszym wyjściem będzie zignorowanie wypowiedzi przyjaciela.
Może to dlatego, że nie wiedział, co mógłby odpowiedzieć? Sprawy sercowe zdecydowanie nie są jego mocną stroną...
— Chcesz coś z automatu? — zapytał w pewnym momencie Ross.
— Możesz kupić jakieś ciastka — rzucił i wrócił do zapisywania kolejnej strony swojego notatnika.
***
Już chwilę po odejściu Rossa, koło rozpisanego chłopca pojawił się zielonooki nastolatek. Usiadł obok młodszego i wpatrywał się w słowa, które zapisywał młody Iero.
— Masz te ciastka? — zapytał, nawet nie patrząc na towarzysza.
— Jedyne co teraz mam, to przyjemność siedzenia obok tak cudownej istoty, jak Frank Iero — Frank automatycznie odsunął się od chłopaka i na niego spojrzał. To ewidentnie nie był Ryro.
— Um, znamy się? — w jego głosie można było usłyszeć niepewność.
— Nie, ale mam cichą nadzieję, że się poznamy — na jego twarzy pojawił się uśmiech, który nastolatki zapewne wzięłyby za uwodzicielski... Gerard w myślach skarcił się za tak głupi tekst, ale kontynuował grę. Bo przecież to wszystko to głupia gra...
— Pytam poważnie, kim jesteś i skąd wiesz, jak się nazywam — mówiąc to, na jego twarzy pojawił się grymas.
— Jestem Gerard, ale możesz mówić mi Gee...
— Okej, Gerard... Skąd wiesz, jak się nazywam? — przełknął głośno ślinę. Bał się.
— Co ty tu robisz, Way? — warknął Ryan, rzucając w Franka ciastkami.
— Rozmawiam — zaśmiał się.
— Dlaczego z Frankiem?
— A nie mogę? — parsknął.
— Nigdy jakoś nie przyszło ci do głowy, żeby zbliżyć się do Franka, więc... — Iero obserwował, ile złości jest w Ryanie. Jakby był zazdrosny lub wkurzony, że ten, rozmawia z kimkolwiek innym...
— Zawsze musi być ten pierwszy raz — przerwał.
— Czego chcesz? — zapytał trochę spokojniej.
— Pogadać — uśmiechnął się sztucznie.
— Tylko?
— Tak — odparł krótko, mając nadzieję, że Ross odpuści.
— Nie bądź głupi, Way... Wy nigdy nie chcecie tylko pogadać — ani Gerard, ani Frank tak naprawdę nie rozumieli, skąd złość Ryana. Iero mógł przyznać, że pierwszy raz widzi swojego przyjaciela w takim stanie.
— O co ci chodzi?
— O to, że jesteś przydupasem Brendona, a Urie to jedna z najgorszych osób, jakie kiedykolwiek poznałem! Jesteście okropni! Niszczycie innych, nawet samych siebie — dopiero teraz Gerard zrozumiał, o co chodzi.
Dallon wspominał kiedyś, że Urie zaczął kręcić się koło Ryana. Że byli dość blisko, ale Brendon wszystko zepsuł, mówiąc parę słów za dużo.
— Nie jestem taki, jak Brendon — szepnął.
— Udowodnij — tym razem odezwał się Iero.
— Jeszcze będę miał okazję — uśmiechnął się i odszedł.
— Możesz mi wytłumaczyć, o co chodzi? — zwrócił się do Rossa, ale ten tylko westchnął.
— Nie chcesz wiedzieć...
eh
sama nie wiem, co tu się właśnie stało
CZYTASZ
innocent game; frerard
FanfictionMówili, że to tylko niewinna gra. Nikt nie podejrzewał, jak tragiczne mogą być skutki. Dziękuję @Agnes_Norbury za wykonanie tak cudownej okładki ❤️