→ Ranny Ptaszek? ←

452 95 60
                                    

Chłopak obudził się o piątej nad ranem. Wokół niego porozrzucane były najróżniejsze rysunki. Wziął pierwszą lepszą pustą kartkę i zaczął pisać: 

  The amount of pills I'm taking
Counteracts the booze I'm drinking
And this vanity I'm breaking,
Lets me live my life like this  

  — Ugh, weźmie mnie za ćpuna — mruknął sam do siebie. Odłożył tekst na bok, jednak nie zamierzał go wyrzucić. Może przydałby mu się do czegoś w przyszłości? 

Wziął kolejny, niezabrudzony skrawek papieru i ledwo piszący długopis. Cóż tu mówić? Gerard zamiast notować to, co mówi nauczyciel, za każdym razem wykańczał wszystkie długopisy na marginesach zeszytu. 

  So long to all of my friends
Everyone of them met tragic ends
With every passing day
I'd be lying if I didn't say
That I miss them all tonight
And if they only knew
What I would say  

To brzmiało lepiej. Chłopak wiedział, że taki tekst może zainteresować. Miał ukryty przekaz... Przecież jego pseudo przyjaciele staczają się, choć mają takie talenty... 

Brendon ma cudowny głos. Nigdzie go nie wykorzystuje. Zamiast tego, woli pić w dużych ilościach i palić. 

Josh? Tak dobrze gra na perkusji. A zamiast tego, marnuje swoje dłonie na znęcaniu się nad młodszymi. Z Kennym jest tak samo. Tak świetnie gra na gitarze...

Chłopcy nawet nie wiedzą, ile Gerard by oddał, żeby mieć choć w połowie taki talent jak oni... 

  If I could be with you tonight
I would sing you to sleep
Never let them take the light behind your eyes
One day, I'll lose this fight
As we fade in the dark
Just remember you will always burn as bRiGhT  

I w tym momencie jego długopis wypisał się. Chłopak zaklął głośno, rzucając pisadłem w ścianę.

  — Zamknij się — usłyszał zza ściany obok. Zmarszczył brwi. Piąta trzydzieści dziewięć. Przesadził, a tak cienkie ściany w ich mieszkaniu to wielki błąd.

— Sorki, brat — szepnął, kładąc się. Nic się przecież nie stanie, jeżeli jeszcze pośpi.

***

Do kuchni wszedł zaspany Mikey. W ręku trzymał różowego jednorożca, co kontrastowało z czarną koszulką Joy Division. Usiadł na przeciwko brata i zmierzył go zawistnym wzrokiem.

  — Zrobiłem ci coś? — zapytał. Blondyn parsknął sztucznym śmiechem, co zielonooki skomentował uniesieniem brwi.

— Nie... Przyzwyczaiłem się, że drzesz się na cały dom o czwartej!  

— Po pierwsze nie o czwartej, a za dwadzieścia szóstej. Po drugie, przynajmniej nie zaspałeś — uśmiechnął się.

  — Gdyby mamy nie było w domu, siedziałbyś tu już martwy — warknął.

  — Tak martwy, jak jednorożce? — zaśmiał się, a młodszy pisnął.  

  — Mamo! — jęknął.

— Już, koniec... Jedzcie, bo się znowu spóźnicie... — westchnęła kobieta. Blondyn przewrócił oczami, a czarnowłosy uśmiechnął się dumnie.

  — Kretyn — szepnął Mikey do brata.

— Jedz — powiedziała w momencie, kiedy Gerard miał opowiedzieć na zaczepkę. Zamiast tego chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej. 

Dzień zapowiadał się wyjątkowo dobrze. Zapowiadał... 

innocent game; frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz