⟶ Między Złością, a Miłością ⟵

198 32 15
                                    

Brendon Urie nie był szczęśliwy. Męczyło go bycie gwiazdą szkoły. Każdy wymagał od niego braku zmartwień, najlepszych imprez, najpiękniejszych dziewczyn i dystansu do wszystkiego.

Ale on w rzeczywistości był zupełnie inny. Każdego dnia i każdej nocy męczył się z myślami. Starał się stawić czoła wymaganiom innych. Brendon nie chciał pięknych dziewczyn. Jego serce, choć tak bardzo się tego wstydził, od siedemnastu miesięcy należało do pewnego chłopaka.

Tylko przy nim mógł być sobą. Naprawdę szczęśliwym, beztroskim, prawdziwym.

Kiedy mógł przy nim być, czuł się zupełnie inaczej. Miał wrażenie, że Ryan był jedynym, czego potrzebował. Gdy dzielił z nim swoje dni, był sobą.

Naprawdę żałował, że trzymał ich miłość w sekrecie. Żałował każdej zdrady oraz każdego złego słowa, które wypowiedział w stronę swojej jedynej, prawdziwej miłości.

W głowie wciąż słyszał ich kłótnię, po której wszystko się skończyło. Gdyby tylko nie był takim tchórzem. Gdyby potrafił przyznać się do swoich uczuć.

Urie wiedział, że Ryan cierpiał. Znał wszystkie jego sekrety. Wiedział o jego ojcu. A mimo to miał odwagę tak go potraktować. "Jak ostatniego śmiecia" - skwitował wtedy Ross. Miał cholerną rację.

Brendon nie wiedział, jak kochać. Nieważne, jak wielkim uczuciem darzył młodszego od siebie nastolatka.

⎯  Wszystko w porządku? ⎯  zapytała jakaś brunetka, odrywając się od jego torsu. Nie znał nawet jej imienia. Jedyne imię, które chciał znać, nie chciało znać jego. Nie chciało znać ich pocałunków, szczególnie tego na ostatniej imprezie u Josha. A Brendon tak bardzo pragnął, by było inaczej. By jeszcze raz posmakować tych miękkich ust.

Spojrzał na klejącą się do niego dziewczynę. Może i była piękna, ale to nie było to. Nie czuł niczego. Od tygodni nurtowało go jedno pytanie. Czy jeszcze kiedykolwiek będzie w stanie zakochać się w kimś innym?

***

Do końca zadania został równy tydzień. Gerard nienawidził siebie coraz bardziej. Siedział, obejmując swojego brata. Oboje wpatrywali się w telewizor. Mikey w przeciwieństwie do starszego, wydawał się być zaciekawiony programem. Zielonooki krążył myślami gdzieś między złością, a miłością.

⎯  Ty i Frank... ⎯  przerwał nagle młodszy z braci. Nie odwrócił wzroku z ekranu nawet na chwilę, ale Gee czuł się, jakby ten przeszywał go wzrokiem. ⎯  Dlaczego?

⎯  Co masz na myśli, Mikes? ⎯  Gerard uniósł lekko swoje brwi. W rzeczywistości doskonale wiedział, o co chodzi blondynowi. Nie wiedział, co mógł odpowiedzieć.

⎯  Jest Brendon, Kenny, Josh, Dallon. Jest Frank. Łapiesz? ⎯  chłopak pokiwał przecząco głową, chociaż doskonale rozumiał. ⎯  Chodzi mi o to, że to się nie łączy. Mam wrażenie, że robisz coś głupiego. Iero jest totalnie inny. I dobrze o tym wiesz. Wiesz też, że łatwo go zranić...

⎯  Okej, już rozumiem. Nie musisz się o niego martwić. Nie zrobię nic głupiego.

⎯  Oby, bo on jest naprawdę w porządku ⎯  Mikey miał rację. Iero był cudowną osobą. Nie zasługiwał na niego. Dlatego musiał to odkręcić.

Po kilkunastu minutach wyszedł z domu. Tego dnia pogoda była idealna. Pierwszy raz od dawna nie padało, a słońce delikatnie muskało policzki Gerarda. Kiedy szedł do domu Franka, wiatr rozwiewał jego włosy.

Kiedy w końcu doszedł na miejsce, westchnął niepewnie. Zapukał trzy razy. Praktycznie od razu drzwi się otworzyły i stanął w nich Ryan.

⎯  Hej, muszę pogadać z Frankiem ⎯  rzucił, od razu wchodząc do domu. Ross bez słowa zmierzył go wzrokiem. ⎯  Gdzie on jest? ⎯  dodał, skanując wzrokiem pusty pokój.

⎯  Bierze kąpiel ⎯  odpowiedział krótko, biorąc jakiś magazyn do ręki i siadając na kanapie. Brunet nie miał zamiaru z nim teraz rozmawiać. Nie przyjaźnili się i na pewno prędko się to nie zmieni.

⎯  Poczekam. ⎯  odpowiedział, co brunet skomentował wywróceniem oczu. Siedzieli tak w ciszy przez dobre dziesięć minut. Way bawił się rękawem swojej bluzy, jak gdyby nigdy nic. Ryan natomiast tylko wpatrywał się w strony gazety. Tak naprawdę coś nie dawało mu spokoju.

⎯  Mogę zadać ci pytanie? ⎯  zapytał w końcu. Gerard skinął lekko głową. Chłopak wziął głęboki wdech. ⎯  Czy Brendon mówił coś o tym, co stało się na ostatniej imprezie?

⎯  Gdyby nie Katie, nikt by nie wiedział. Właściwie... Wiemy tylko, że byliście zamknięci razem w pokoju. A Urie wszystkiego się wyparł, więc ludzie mają Katie za zazdrosną idiotkę ⎯  młodszy odetchnął z ulgą, choć w głębi czuł lekki smutek. Brendon znowu się wyparł, a jego uczucia wróciły. ⎯  Coś się stało?

⎯  Nie ⎯  odpowiedział zdecydowanie za szybko. Zielonooki chciał kontynuować, ale przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. Wybawienie Ryana. Chłopcy od razu odwrócili się w stronę łazienki.

innocent game; frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz