→ Zaufanie ←

430 82 10
                                    

Niebieskie światło delikatnie opadało na jego bladą twarzyczkę, którą zdobiły czerwone rumieńce. Miał opuchnięte, czerwone oczy, z których wciąż wypływały łzy. Nawet nie próbował ich zetrzeć. Obserwował starszego, z opuszczonymi dłońmi i lekko rozwartymi ustami. Wyglądał tak bezradnie...

- Dlaczego? - zapytał cicho Way. Niższy wzruszył delikatnie ramionami. Nie miał ochoty zwierzać się teraz Gerardowi. Tym bardziej w takich okolicznościach. - Chcę ci pomóc.

- A ja chcę, żebyś dał mi spokój - odpowiedział, marszcząc brwi.

- Zachowujesz się dziecinnie... - mruknął.

- Odezwał się dorosły - fuknął. Starał się nie patrzeć na starszego. Bał się. Jednak nie wiedział, że Gerard to widzi...

- Jestem starszy niż ty. To jest wystarczające - powiedział, co młodszy skomentował głośnym westchnięciem. - Wiem, że nie jesteś głupi. Dlatego chcę pogadać.

- O czym?

- O tobie - wydukał. Iero skomentował to głośnym parsknięciem. Unikał kontaktu wzrokowego. Bał się. Poza tym było mu głupio, że chłopak znalazł go w takim stanie.

Odgarnął swoje kruczoczarne włosy, opadające na oczy i uśmiechnął się niewinnie.

- Nic interesującego...

- Dla mnie, bardzo - wyszczerzył się. - Pogadajmy...

- Naprawdę, nie ma, o czym - powiedział, wycierając swoje mokre, od łez, policzki.

- Przecież widzę, że jest.

- Kurde, Gerard. Naprawdę, nawet przez chwilę nie pomyślałeś, że może nie chcę ci się zwierzać? Że jakoś nie lubię mówić o sobie pierwszej, lepszej, napotkanej osobie? Nie wymagaj ode mnie, żebym ci powiedział, co czuję - wytłumaczył spokojnie. Zielonooki zmarszczył brwi.

Rzeczywiście o tym nie pomyślał. Poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia. Myślał, że to wszystko pójdzie mu tak łatwo, a tak naprawdę tylko wszystko psuł.

- Masz rację... Przepraszam. Po prostu, chciałbym ci jakoś pomóc, a żeby ci pomóc, muszę znać sytuację i...

- Jeżeli chcesz mi pomóc, to przede wszystkim nie naciskaj. To wkurza, a i tak nic ci nie powiem... - na słowa młodszego, Way zareagował delikatnym zaciśnięciem warg. - Ale... Jeżeli naprawdę ci zależy, żeby pogadać... Możemy. Ale nie tutaj. Zimno strasznie, a ja nie chcę być znowu chory.

Teraz na twarzy zielonookiego pojawił się mimowolny uśmiech. On naprawdę chciał gadać. I był miły. Tego naprawdę się nie spodziewał.

- Może przejdziemy się... Do mnie lub do ciebie. Ale to zależy, od tego, jak wolisz - młodszy spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ktoś go zaprosił do siebie. I nie była to Jamia...

Nawet Ryan go nigdy nie zapraszał. Zawsze chodzili tylko do domu Iero. Ross bał się, że pijany ojciec odstraszy przyjaciela.

Wiedział bowiem, że ten, od razu zwyzywałby dwójkę chłopców i kazałby się im wynosić...

- Mama jest w pracy, więc raczej nie będzie się martwiła, że nie ma jej syna w domu. Nie wiem, jak twoi rodzice... - mówił niepewnie.

- W takim razie idziemy do mnie - powiedział z uśmiechem.

Całą drogę szli w ciszy, którą przegrywał tylko deszcz i kroki. Tym razem, oboje woleli się nie odzywać. Może, gdyby nie postanowienie Gerarda, które dotyczyło nienaciskania, dopytywałby teraz nastolatka o wszystko...

- To tutaj - rzucił wyższy, otwierając czarne drzwi. W mieszkaniu panował półmrok. Gerard od razu stwierdził, że na pewno wszyscy śpią. - Chcesz coś do picia?

- N-nie - odpowiedział lekko zakłopotany. Way zaśmiał się delikatnie.

- Kawa, herbata, woda... - wymieniał, patrząc na zawartość wszystkich szafek.

- Niech będzie kawa... I tak bym nie zasnął - mruknął, niby od niechcenia.

- Dobry wybór - skwitował, wyciągając dwa zielone kubki. - A co do jedzenia?

- Nic, naprawdę...

- Czyli tosty i chipsy - rzucił. Od razu zabrał się za przygotowywanie posiłku. Iero westchnął przeciągle.

- Chociaż ci pomogę - mruknął i podszedł. I tak dwójka, ledwo umiejących zagotować wodę, chłopców, zabrało się za robienie, o dziwo, jadalnej kolacji.

- Wniesiesz kubki do mojego pokoju? Na górze, pierwsze drzwi po prawej. Tylko nie pomyl, bo możesz trafić na Mikey'ego, który odprawia nabożeństwa do jednorożców - parsknął.

- To może ty pójdziesz pierwszy? - zapytał. Way udał lekko obrażonego, ale wykonał prośbę.

Pokój chłopaka utrzymywany był w ciemnych kolorach. Nie był wielki, ale ilość mebli idealnie to neutralizowała. Wszędzie porozrzucane były rysunki, komiksy i książki. Franków podobał się wystrój pomieszczenia. Był to taki... Artystyczny nieład.

- To... - przerwał młodszemu oglądanie jego królestwa. - Opowiesz mi, dlaczego płakałeś?

innocent game; frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz