Rozdział 2

647 31 3
                                    


Na dworze panował mrok, otaczała nas głucha ciemność, przerażająca cisza nie odstępowała nas na krok. Dookoła brak żywej duszy, prócz naszej dwójki.

Uzbrojeni po zęby zmierzaliśmy leśną drogą wprost do jaskini rozpusty oraz oazy demonów. Kilka razy miałam wrażenie, że coś obok nas przebiegło, a to znaczyło, iż jesteśmy na dobrej drodze. 

Mój towarzysz uważa, że powinnam trzymać się z dala od takich miejsc, gdyż już niedługo moja dusza nie będzie do odratowania. Prawda jest taka, że od dawna jej nie posiadam. Nie bez powodu zwą mnie pogromcą mroku, a wszystkie istoty cienia biją mi pokłony. To mnie nazywają krwiożerczą bestią nie ich. Świat nie boi się potworów. Wampiry im nie straszne, lecz obawiają się tego co skrywa noc. Wiedzą kogo można spotkać w ten czas, dlatego ulice miast powoli skrupulatnie pustoszeją, od kiedy dowiedzieli się o istnieniu łowców. 

W oddali wiedzieliśmy małe światła, a zza drzew wyłonił nam się niedokładny jeszcze kontur budynku. 

Po przebyciu kolejnych kilku metrów dotarliśmy na miejsce.

Stałam właśnie przed przed dużym drewnianym budynkiem po środku lasu, który wyglądem przypominał trochę oborę. Pewnym ruchem złapałam za drzwi, po czym otworzyłam je i już chwilę potem byłam w środku.

Wystrój wewnątrz był tak samo tragiczny jak na zewnątrz. Podłogi nie było. Chodziło się po brudnym piasku. Na drewnianych ścianach powieszone zostały kinkiety świeczkowe. Na środku speluny również wisiał spory, drewniany żyrandol ze świeczkami. Lecz nie dawał żadnego światła, jedynie kinkiety nadawały pomieszczeniu delikatnego blasku. Przy prowizorycznych drewnianych stolikach siedzieli potencjalni klienci, którzy nie przyglądali nam się zbyt przychylnie, gdy ich mijaliśmy. 

Zamierzałam porozmawiać z barmanem. Stał za ladą, przy której również siedziały wampiry. Rozepchnęłam się przysłowiowo łokciami, by dostać się do baru. Mężczyzna stał tyłem do mnie, sięgając właśnie z górnej półki regału najdroższy z trunków w tej mordowni.

-Szukam Nero - barman zląkł się na dźwięk mojego głosu, odwrócił się do mnie ostrożnie z przerażeniem w oczach.

On już wiedział, że moja wizyty w jego królestwie nie wróży nic dobrego. Jednakże nie mógł mi tego powiedzieć wprost, a tym bardziej wyprosił mnie, gdyż strach i duma nie pozwalały mu na takie działania.

-Nie znam nikogo takiego - odpowiedział drżącym głosem.

-Nie pierdol! - wyciągnęłam już z kabury na udzie, po czym szybkim, sprawnym ruchem wbiłam go w ladę. Wzrok wampirów moment spoczął na mnie. - To twój stały klient. On napędza ci tą całą maszynę. Tylko dzięki niemu jeszcze funkcjonujesz - zgromiłam mężczyznę wzrokiem.

-Nie pojawia się tutaj od dłuższego czasu - po skroni barmana spłynęła pojedyncza kropelka potu. Próbował mnie okłamać.

-Powiesz, czym mam sama go poszukać - wstałam z barowego stołka, po czym złapałam mężczyznę za jego nie grzeszącą czystością koszulę, aby chwilę potem przyciągnąć go bliżej siebie.

-Na górę, pokój numer 3 - odrzekł niezadowolony.

-I po co było kłamać? - puściłam go kręcąc przy tym głową. -A przy okazji chyba czas wyprać tą koszulę - poklepałam go po ramieniu, po czym odeszłam od baru.

Drewnianymi schodami weszłam na półpiętro, na którym mieściły się prowizoryczne pokoje gościnne dla strudzonych podróżników, bądź prościej mówiąc dla tych, którzy chcieli dłużej zabawić w tej ruderze.

Bez pardonu wtargnęłam do środka. Chwilę wcześniej kazałam Dashan'owi zaczekać na mnie na dole. Chciałam sam na sam spotkać się z celem mojej wyprawy. Zastałam na wpół nagiego wampir z kobietą w jego objęciach.

-Skąd ty tutaj?! - krzyknął zaskoczony na mój widok odpychając od siebie blondynkę.

-Stęskniłeś się? - rzuciłam rozbawiona obecną sytuacją.

-Co tutaj się dzieje? - spytałam zakłopotana młoda dama.

-Spadaj stąd kochaniutka. Ten wampir jest teraz mój - puściłam jej oczko. Natomiast ona widząc, że powoli zbliżam się w ich kierunku szybko zabrała swoje rzeczy i wybiegła z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Nero stanął przede mną wpatrując się we mnie z zaciekawieniem, ale też zakłopotaniem. Popcham go na łóżku, gdy na nie opada siadam na nim okrakiem. Nożem, który wcześniej wyciągnęłam z barowej lady przejeżdżam wzdłuż po gołym torsie mężczyzny.

-A więc tak się bawisz pod moją nieobecność - pokręciłam niezadowolona głową, jeżdżąc wciąż nożykiem po gołym ciele Nero. 

Zsuwam się na dół ocierając o niego i nie pozwalając mu tym sposobem wypowiedzieć, ani słowa więcej.

-Spójrz mi w oczy, powiedz mi ze nic nie jest dobrze, błagaj o łaskę. Jestem twoją chorobą, możesz już zacząć błagać o przebaczenie. Uciekasz, doganiam cię - szepczę mu do ucha.

-W twoich snach - odpowiada z zadziornym uśmieszkiem.

Po chwili czuję jego ręce na moich biodrach. Jednym sprawnym ruchem przerzuca mnie na łóżko zdobywając samemu pozycję dominującą. Rozchyla moje nogi, po czym powoli zbliża się do mnie. Składa mokry pocałunek na mojej szyi. Przymykam oczy z przyjemności, a jego dłonie błądzą po moim ciele.

-Skończysz w piekle za to - szepczę.

-Ty pierwsza tam trafisz - delikatnie przygryza płatek mojego ucha. 

Podnosi moją koszulkę, po czym całuje każdy nowo odkryty kawałek mojego ciała.

-Nero - wypowiadam imię wampira z myślą przerwania sytuacji.

-Później będziesz krzyczeć moje imię - zażartował zawstydzając mnie lekko przy tym.

Coś mi się wydaję, że nie tak miało przebiec to spotkanie.

Zdecydowanie nie tak.


The hunters of darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz