Rozdział 6

336 17 1
                                    


Dotarliśmy do miasta Scarlet.

Miasta, którego uliczki niegdyś spłynęły szkarłatem.

Dziś wymarła oaza demonicznych istot.

Wampiry nie przychylnie przyglądały nam się, gdy przekroczyliśmy granicę ich Królestwa oraz teraz dumni i bladzi przechadzaliśmy się brukowanymi uliczkami. Wprost do nawiedzonego domu po środku głównego placu. 

Zastanawia mnie, dlaczego nikt jeszcze nie zburzył tego budynku? Czyżby nie mieli wystarczająco odwagi? A może...

Stałam przed posesją ogrodzoną niskim, białym spróchniałym już i lekko pod dewastowanym płotkiem.

Jedna rzecz mnie zawsze ciekawiłam. Jak to jest możliwe, że pomimo otaczającego budynku betonu na tej parceli zawsze kwitnie zielona trwa, która nie usycha przez całym rok. Po środku brukowanego placu taka roślinność? Czyż to nie brzmi podejrzanie?

Wyciągnęłam prawą nogę w przód i planowałam postawić ją na kamiennej dróżce, która prowadziła wprost do domu. Jednakże zostałam złapana za ramię i pociągnięta w tył. Gdy uniosłam głowę w górę, by sprawdzić kto stoi za powstrzymaniem mnie ujrzałam znajomą twarz. 

-Co ty tu robisz? - wpatrywałam się w rubinowe tęczówki.

-Nie powinnaś tego widzieć - mężczyzna, który stał za mną zakrył nagle swoją dłonią moje oczy.

-Nero! - zawołałam protestacyjnym głosem.

Zostałam zignorowana. Natomiast wampir w czasie, gdy prawą ręką skrywał przede mną otaczający mnie świat, lewą położył na moim lewym ramieniu i leciutko popchnął mnie w przód. Zachęcając przy tym, abym zrobiła pierwszy krok. 

Powolutku zmierzaliśmy w kierunku mojego celu.

-Co robisz? - dopytywał z zaciekawień Dashan.

-Są rzeczy, które dostrzegają tylko wampiry. Większość łowców nie doświadcza tego, lecz Nyks stanowi wyjątek - chłopak zrobił krótką pauzę swojej wypowiedzi rozglądając się w między czasie dookoła siebie. -Fakt, że czegoś nie widzicie, nie oznacza, że to nie istnieje - dokończył swoją wypowiedź.

-Do czego dążysz? - spytał zniecierpliwiony Dashan.

-Spójrz - Nero wskazał głową w kierunku różanych krzewów. -Widzisz? - łowca zaprzeczył.

-A spójrz tam - teraz wskazał ganek przed domem. -Widzisz? - zapytał ponownie, lecz hunter również zaprzeczył. -Ja widzę - odparł krótko wampir.

Przyjaciel dziewczyny nie podejmował już więcej tematu z jej znajomym. Wiedział co wampir chce mu przekazać, ale nie koniecznie pragnął usłyszeć to z jego ust, czy kogokolwiek innego.

Nero wprowadził mnie do środka. Wewnątrz na chwilę odsłonił moje oczy, ale sekundę później, gdy odwrócił się za siebie ponownie mi je zakrył.

-Co się dzieje? - zapytałam zaintrygowana i nieco zaniepokojona obecną sytuacją.

-Na czas pobytu tutaj odbiorę twój wzrok - poczułam jak przewiązuje mi jakąś chustę. -Od tej pory ja będę twoimi oczami, trzymaj się mnie - dodał po chwili.

-Czuję się lekko zagubiona, dlatego ci zaufam tej jedyny raz - złapałam niepewnie wampira za rękaw jego kurtki.

Nero prowadził mnie przez zakamarki domu opowiadając mi co aktualnie się przed nami znajduję. Nie rozumiem, dlaczego tak nagle przybył do Szkarłatnego miasta i przybył akurat do mnie.

Jaki jest cel jego podróży? Próbuje mnie chronić? Stara się ukryć niewygodną prawdę? Przybył z własnych samolubnych pobudek? A może rzeczywiście podążył za mną, dla mnie? 

Dotarliśmy do tajemniczych, kuchennych drzwi. Jednakże wszystkie nasze próby okazały się fiaskiem. Drzwi ani nie drgnęły. Nyks nigdy się nie poddaję, ale w tamtym momencie przebiegła mi myśl o wycofaniu się. Lecz nim zdążyłam zabrać głos usłyszałam przekręcenie klucza w zamku, po czym skrzypnięcie otwieranych drzwi.

-Jak to zrobiliście? - spytałam zaskoczona.

-To nie my - szepnął mi na ucho Nero, a po moich plecach przebiegł dziwny dreszcz.

-Musimy się pośpieszyć, nie mamy dużo czasu, zaraz trzeba stąd wyjść, albo... - wampir przerwał swoją wypowiedź.

Zeszliśmy schodami w dół. Do naszych nozdrzy dotarł silny zapach stęchlizny, wilgoci oraz niepokojący zapach metalu, który raczej nie świadczył o rdzy na metalowych elementach, a zupełnie czymś innym. 

Pamiętam, że po drodze potknęłam się o coś dużego, a do mojego nosa dostała się wtedy bardzo nie przyjemna woń. Jednakże Nero szybko zareagował i sprawnym ruchem odepchnął mnie. W tamtym momencie troszkę się cieszył, że to on jest moimi oczami. Gdyż miałam pewne podejrzenia cóż to za przeszkoda stanęła na mojej drodze.

Kilka chwili później usłyszałam tylko rozkaz, który padł w kierunku Dashan'a od Nero, aby coś zabrał. Po tych słowach zrobiliśmy szybki zwrot w tył oraz prawie biegiem wróciliśmy do kuchni, by stamtąd z prędkością światła wybiec z domu.

Gdy znajdowaliśmy się już po za posesją, chusta z moich oczu została zdjęta. Zwrócono mi wzrok, ale nigdy nie opowiedziano mi co wydarzyło się w tamtym czasie w nawiedzonym domu.

Okazało się, że przedmiot, który zdobyliśmy w piwnicy budynku to sporych rozmiarów, srebrny sztylet, którego rękojeść wysadzana jest nietypowymi klejnotami. 

-Należał do Dallas'a - sprostował wampir, gdy dostrzegł nasze zdumienie.

-Jak on się tam znalazł? - spojrzałam na moich towarzyszy.

-Znasz odpowiedź - szepnął mi na ucho przejeżdżając przy okazji dłonią po moich włosach. 

-Nyks? - mój przyjaciel łowca przyglądał się naszej dwójce z obawą.

-Znam - zamknęłam dzierżąc i ściskając mocno w dłoniach znalezione narzędzie.

-Tak, wejdź w ten świat. Zagłęb się w tym i daj porwać historii - rzucił w moim kierunku Nero, lecz w tym momencie jego głos był dla mnie nieosiągalny. Niewyraźnie słowa, nie docierały do moich uszu, a może nie chciały docierać.

Odpłynęłam. Wtargnęłam w świat, który nie powinnam. Czas stał się moim sprzymierzeńcem, a sztylet drogowskazem. 

Poczułam jak moje bezwładne ciało wpadło w czyjeś ramiona zostając ochronione przed upadkiem. Jednakże mnie w tym ciele już nie było. Moja dusza krążyła po otaczającym ją pustce.

Poznałam prawdę, która nigdy nie wyszła na jaw, nie powinna wyjść i nie wyjdzie...

The hunters of darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz