Rozdział 13

188 13 11
                                    


Spałam do wieczora. Gdy księżyc rozbłysnął na niebie, zbudziłam się ze swego snu. Silniejsza niż za dnia, lecz niestety nie wystarczająco. Jedynie pełnia daje mi pełną nieśmiertelność i potęgę. Obecnie srebrzysty glob znajduje się w fazie nowiu, czyli umierania. Z tych nocy jestem słabsza, choć nie bezbronna jak w momentach, gdy słoneczne promienie okalają ziemię. Jednakże pokonanie dużo silniejszego wampira może zająć mi chwilkę dłużej niż zazwyczaj.

Wstałam z łóżka, przyodziałam swój strój łowcy, lecz dostrzegłam, że kabury z bronią są puste. Jak podejrzewam drogi Morgan schował gdzieś całym mój asortyment. I jeśli nie odda mi mojego złotego deagle'a, skrzywdzę go jak nigdy dotąd żadnego wampira. Ten pistolet to świętość, owiana tajemnicą, którą mogę ruszać wyłącznie ja.

-Morgan! - podirytowana ze wściekłością szarpnęłam za klamkę dębowych drzwi, po czym krzyknęłam na całe gardło.

Znikąd za moimi plecami pojawił się nagle wampir, który zakrył me usta i szepnął, bym była ciszej bo zbudzę pozostałych.

Zostałam wciągnięta ponownie do pokoju, w którym przebywałam jeszcze przed sekundą.

-Gdzie moja broń?! - wrzasnęłam zdenerwowana.

-Schowana, odzyskasz w swoim czasie - wzruszył ramionami.

Odruchowo chciałam złapać za nóż, który miałam zawsze schowany w kaburze na prawym udzie, ale niestety on również zniknął. Jednakże to nie powstrzymało mnie przed zaatakowaniem Morgan'a. Lecz udało uniknąć mu się mojego ataku plus jeszcze ja zostałam poszkodowana.

Mężczyzna zacisnął swoją dłoń na moim gardle, po czym z całej siły popchnął mnie na ścianę, by następnie unieść mnie po niej do góry. Czułam jak powoli tracę oddech. Wiedziałam, że nie umrę, a przynajmniej nie nocą, ale perspektywa powolnej śmierci przez uduszenie i tak nie jest najprzymilniejszą. Wampir wyjął zza paska spodni srebrny sztylet. Następnie naciął nim skórę na moim lewym policzku. Po tej czynności wypuścił mnie ze swego uścisku. Z hukiem opadłam na ziemię, zaś ten stał nade mną przyglądając się z pogardą.

-Goi się, powoli ale się goi. Czyli nie straciłaś wszystkich mocy -rzeknął sam do siebie. 

Podniosłam się, otarłam krew po zagojonej już ranie, po czym podeszłam bliżej niego.

-Wiesz dlaczego tak jest? - spytałam nie pewnie spoglądając w ziemie.

-Owszem, ale najpierw powiedz mi jak mogłaś mu to zrobić? Jak mogłaś nas zdradzić? Zostałaś łowcą! - ton głosu Morgan'a stał się donośniejszy i bardziej przerażający.

-Zrobiłam to dla niego. Nie chciałam, by przeze mnie go zabito. W tamtym okresie wydawało się to dla mnie najlepszym wyjściem - odwróciłam wzrok. -A co z nim? Co z moim ojcem? - ostatnie słowo wypowiedziałam bez przekonania, a może bardziej ze strachu przed Morganem.

-Odszedł. Po tym jak podjęłaś decyzję uznał, że nie ma już córki i rozpłynął się w powietrzu. Od tamtej pory nigdy tu nie wrócił, a słuch po nim zaginął.

Milczałam, nie byłam w stanie jakkolwiek zareagować na jego słowa.

-Wracając do twojego pytania - zamyślił się. - Masz dwa wyjścia, dopuścisz prawdziwą naturę do głosu, a ja ci w tym pomogę, ale wciąż usilnie będziesz próbowała ją zagłuszać i zginiesz w mękach. Zbyt długo byłaś łowcą oraz ukrywałaś się przed światem. Musisz podjąć decyzję, a czas masz tylko do krwawego księżyca. Szkarłatna pełnia już za kilka dni - zaśmiał się.

-A...ale jeśli dopuszczę do siebie moją naturę to... -  z przejęcia odebrało mi nagle mowę.

-Tak moja droga - zbliżył się do mnie, po czym nachylił. -Wszystkie istoty nocy będą próbowały cię zabić - szepnął zmysłowo do mojego ucha.

W dalszym ciągu nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.

-Mogę ci pomóc, a ty nawet wiesz jak - rozbawiony puścił mi oczko.

-Nie wypowiem tych słów! -zaczęłam nerwowo kiwać głową. -Nie uwięzisz mnie! -wizja spędzenia tutaj wieczności zaczęła mnie przerastać. Oddech przyśpieszył, a ciało zaczęło słabnąć, upadłam na ziemię.

Atak paniki nastąpił. Pierwszy raz w życiu przydarzyło mi się coś takiego. Zwykle jestem bezwzględną, pragnącą krwi łowczynią. Jednakże teraz rozsypałam się jak domek z kart. I to przed kim? Przed Morganem. On byłby ostatnią osobą, która chciałabym, aby zobaczyła mnie w takiej sytuacji. Choć wiem, że u niego mój sekret jest bezpieczny, ponieważ jako władca wampirów musi trzymać w tajemnicy wszystko co wydarzyło się w murach rezydencji.

-Dla mnie to nic. Nowe milenium, nowy wiek, czy nowy rok. Dla mnie to jeszcze kolejny dzień, kolejna noc. Słońce, księżyc, gwiazdy pozostaną te same. Natomiast tobie czas ucieka. Umierasz, a twój kres nastąpi podczas szkarłatnej pełni. Zapragniesz przeżyć. Przybiegniesz do mnie, a wnet wskaże ci do siebie drogę. Zaczekam cierpliwie i pozwolę ci się nacieszyć ostatnimi chwilami na wolności - po tych słowach Morgan rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając mnie samą sobie w mroku nocy.


,,Czas jest wszystkim, co masz... i pewnego dnia może się okazać, że masz go mniej niż sądzisz..."

-Randy Pausch




The hunters of darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz