Rozdział 35

135 6 5
                                    


Nie chcieliśmy zdradzać łowcom naszego miejsca pobytu, dlatego zaraz po całej sytuacji przenieśliśmy się do ich kryjówki.

Poprosiłam Neferet o krótką rozmowę. W tym celu udałyśmy się na wzgórze niedaleko ich domku pozostawiając wszystkich za nami. 

Stałyśmy na zboczu wpatrując się w srebrzysty glob, który okazał nam się w całej swojej pełnej okazałości.

-Sądzisz, że źle postępuję? - spytałam dziewczyny.

-Nie mi to pani oceniać - usiadła na trawie.

-Właśnie, że tobie. Jesteś taka sama moja droga Neferet jak ja, lecz lepiej się kamuflujesz niż ja - przysiadłam się do niej.

-Uważam, że koniec zabawy i czas na poważne decyzje - spojrzała mi głęboko w oczy.

-Powinnam stać się tą, której oczekuje on? - spytałam niepewnie.

-Za długo uciekasz. Staw temu czoła. Obejmij jeden kierunek i brnij w to najgłębiej jak się da - zamyśliłam się.

-Zwracam ci twą wolność - posłałam kobiecie serdeczny uśmiech.

-Nie - zaprzeczyłam. -Będę ci jeszcze potrzebna - wstała i wyciągnęła do mnie dłoń.

Po tej rozmowie wróciłyśmy do domu łowców. W miedzy czasie przemyślałam sobie wszystko i dzięki słowom Neferet zrozumiałam jedną bardzo ważną rzecz, a mianowicie zmarnowałam kilka lat. Muszę się oduczyć podejmowania pochopnych decyzji. 

Weszłam z Egipcjanką do salonu, gdzie zastałyśmy mężczyzn. Poprosiłam o uwagę, ponieważ pragnęłam im coś ogłosić.

Wpierw podeszłam do Ray'a, który przeczuwał już co mam mu do zakomunikowania, ale zgrywał nieświadomego.

-Kocham cię mój diabełku - z uśmiechem na twarzy objęłam go za szyję. -Zawsze uwielbiałam spędzać z tobą czas i gdybym tylko mogła chciałabym zostać z tobą na wieki. Niestety nasze drogi nigdy się nie połączą. Żałuję tego bardzo, lecz nie porzucę dla ciebie mojego wampiryzmu, bo raz już próbowałam i nie skończyło się to najlepiej - zaśmiałam się. -Nie chcę tego, tak bardzo nie chcę cię opuszczać, ale dzięki Neferet zrozumiałam, że nie mogę cię dłużej narażać. Z mojego powodu musiałeś się ukrywać i z mojego powodu nie będziesz już musiał więcej tego robić- nasze spojrzenia skrzyżowały się. -A gdy ktoś będzie próbował skrzywdzić mojego demona zjawię się i rozszarpię go na strzępy - skradłam szatynowi pocałunek.

-Wiedziałem na co się piszę, nigdy nie żałowałem znajomości z tobą - złączył nasze usta w długim namiętnym pocałunku. -Zajmę się bestią, odstawię w bezpieczne miejsce - szepnął mi na ucho, po czym wypuścił ze swych objęć.

Kiedy pożegnałam się już z moim najdroższym, podeszłam do Dashan'a. 

-Zamierzam pozbyć się zakonu - spojrzał na mnie nie zaskoczony moimi słowami, jakby również się spodziewał co planuje. -Zabiję wszystkich i zatrę wszystkie ślady świadczące o jakiejkolwiek świetności takiej instytucji. -Jeśli kiedyś nasze ostrza się skrzyżują mam nadzieję, że to zrozumiesz - skinęłam do niego.

-Pomogę - odpowiedział krótko.

Taka odpowiedź w pełni mnie satysfakcjonowała. Liczyłam, że straciłam swojego przyjaciela na dobre, lecz jednak okazało się, że nasza przyjaźń to coś więcej, niż zwykła więź. I jak widać potrafi bardzo wiele znieść.

Gdy pożegnałam się ze wszystkimi stanęłam przed nimi tyłem, wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym wyszeptałam słowa po których nie było już odwrotu. 

-Morgan - pomyślałam.

Aktualnie biłam się z myślami. Analizowałam wszystko jeszcze raz i mimo, że już to zrobiłam wciąż nie byłam pewna, czy aby na pewno dobrze postąpiłam. Jednakże teraz nie mogę się już wycofać, ponieważ przede mną zjawił się nie kto inny jak władca wampirów. 

Dostojny mężczyzna ubrany w czarny garnitur z hebanową koszulą przyglądał mi się z wyższością wyczekując mojego dalszego postępowania względem niego. Wszyscy oprócz Neferet zaskoczeni byli pojawieniem się Morgn'a, a w szczególności Dashan. W końcu stał przed nim władca tych, na których on poluje. 

-Wybacz panie - uklęknęłam przed wampirem, by okazać szacunek swemu królowi.

Milczał.

-Przepraszam za sprowadzenie cię w to miejsce, ale pragnę naprawić swe błędy - spuściłam głowę.

-Wstań - rozkazał.

Morgan posiada wyjątkowo głęboki ton głosu przez co często wywołuje on w Tobie mroczne odczucia i nie często nie wiadomo jak interpretować oraz reagować na jego słowa, ale taki jego urok. 

-Próbujesz mi przekazać, że chcesz stać u mojego boku? - spytał z pogardą w głosie, a ja przytaknęłam.

-Podejdź - wyciągnął dłoń w moim kierunku, podałam mu rękę i zbliżyłam się. -Będzie wymagało to od ciebie wielu poświęceń - skinęłam głową.

-Nie zamierzam już dalej uciekać przed przeznaczeniem. Stanę u twojego boku i sprawię, że będziesz dumny ze mnie.

Nie jestem w stanie powiedzieć teraz, czy podjęłam dobrą decyzję, ale na pewno słuszną. Takie rozwiązanie dla wszystkich będzie wygodniejsze. Ray przestanie się ukrywać, Dashan uwolni się od swoich demonów, a Neferet zwrócę odebrany jej szacunek.

Spytałam władcy, czy kobieta może wrócić z nami do rezydencji oraz o warunki jej pobytu tam. Wampir wyraził aprobatę, upewnił mnie również, że wampirzyca może czuć się tam bezpieczna. Skoro jej panią jestem ja to jemu wtrącać się nie wypada. Po tych słowach zapytałam dla pewności Egipcjankę jeszcze dwa razy, ponieważ jeśli nie ma takiej chęci nie zmuszam jej do powrotu. Decyzję podejmuję dobrowolnie i uznała, że pragnie być przy mnie.

Morgan kazał nam podejść do siebie, po czym objął nas w pasie. Na pożegnanie uśmiechnęłam się jeszcze do mojego przyjaciela oraz ukochanego diabełka, a chwilę później władca wampirów przeniósł nas z powrotem do rezydencji.

Czas urlopu i wybryków dobiegł końca. Od dziś zaczynam kolejny nowy rozdział. Czuję, że wiele mnie czeka w tym okresie, ale odnoszę wrażenie, iż ani razu nigdy nie pożałuję mojej decyzji. Spytacie skąd to wiem? Ja odpowiem Wam, że nie mam pojęcia. Czyżby przeczucie, a może kobieca intuicja? W każdy razie jestem gotowa i nie mogę się doczekać co przyniesie mi los.


,,Dopiero z wiekiem zaczynasz rozumieć, że nie należy pukać do wszystkich zamkniętych drzwi. I nie należy wchodzić we wszystkie otwarte..."

The hunters of darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz