Rozdział 29

146 8 7
                                    

Gdy byliśmy koło pojazdu Morgan uznał, że on poprowadzi, a zajmę miejsce pasażera i odpocznę sobie chwilę po tym wszystkim. 

Zgodziłam się i powierzyłam kluczyki od mojej bestii mężczyźnie.

Wsiedliśmy do samochodu, po czym odjechaliśmy z miejsca zdarzenia. Przez pierwsze pięć minut nie odzywaliśmy się. Oparłam się głową o szybę, zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć. Mimowolnie czułam jak w moich oczach wzbierają się łzy, jedną chyba nawet uroniłam przez przypadek. Wtedy poczułam jak na mojej głowie ląduje kawałek materiału przesiąknięty intensywnym zapachem męskich perfum, w których jeden z kobiet mogłaby się zatracić. Wyczulane nuty skóry, piżma, bergamoty, kokosu, przypraw oraz lawendy sprawiały, że miałaś ochotę pozostać jak najdłużej przy właścicielu tych perfum. Morgan jest mężczyzna ceniąc sobie elegancję, powagę oraz klasę, więc nic dziwnego że używa takich właśnie zapachów, a nie jakiś słodkich nut, które raczej nie za bardzo pasowałyby do jego męskości.

-Nigdy nie okazuj słabości - wampir zarzucił swoją marynarkę na moja głowę, aby nikt nie mógł dostrzec moich łez, nawet on sam.

Jestem wampirem od niedawna, całe życie spędziłam praktycznie żyjąc jako człowiek. Dlatego ciężko jest mi jeszcze przestawić się i całkowicie odłączyć emocje, a szczególnie teraz gdy po przemianie wzmocniły się dwa razy bardziej. Jednakże z czasem nauczę się tego i oczyszczę umysł ze wszystkiego.

Może dla niektórych wyda się to absurdalne, ale schowana pod kawałkiem materiału naprawdę czułam się, jakby nikt mnie nie widział. 

Po kilku minutach czułam się już dużo lepiej. Morgan zjechał na chwilę na pobocze, a ja oddałam mu jego marynarkę. Aktualnie panowała noc, a droga po dwóch stronach drogi, którą jechaliśmy rozciągał się las. Głucho, pusto, żadnych pojazdów, a tym bardziej żywej duszy. W między czasie, kiedy wampir coś tam jeszcze sprawdzał, ja wyglądałam przez szybę. Gdy tak zatapiałam swój wzrok w mroku w oddali dostrzegłam zakapturzoną stojącą koło drzewa postać. Zignorowałam to, a kiedy odjechaliśmy z tego miejsca uznałam to już za nieistotną wiadomość, więc nie powiadomiłam o zaistniałej sytuacji wampira.

Jednakże wydawało mi się, że co jakiś czas gdzieś mi ta postura nieznajomego przenika przed oczami. I rzeczywiście nie byłam w błędzie. Ponieważ, kiedy dojechaliśmy do końca leśnej drogi ten ktoś wyszedł na ulicę. W tym momencie uznałam za słuszne poinformować o tym władcę. Mężczyzna zatrzymał się. Obcy nam osobnik nie zbliżył się do nas i choć wciąż był daleko teraz mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Najbardziej w oczy rzucił mi się czarny płaszcz oraz kaptur naciągnięty prawie na całą twarz. Wypatrzyłam również, że na udzie założoną miał czarną kaburę, w której prawdopodobnie znajdowała się jakaś broń.

-Chyba masz problemy - podsumował krótko wampir, gdy opisałam mu wygląd naszego, małego szpiega.

Ruszyliśmy w dalszą drogę pozostawiając za sobą nieznajomego. W późniejszej części podróży, więc nie natrafiłam wzrokiem na nikogo. Długo biłam się z myślami kto to i co miał na myśli Morgan, dopiero po kilometrze rozgryzłam tą zagadkę.

-Panie - nie pewnie zerknęłam kątem oka na wampira.

Spojrzał na mnie.

-Myślisz, że z tego będą kłopoty? - spytałam nieśmiało, ponieważ doskonale wiedziałam, że znowu namieszałam. Zresztą jak zwykle od kilku dni.

Od kiedy stałam się wampirzycą szczęście mnie chyba opuściło. Obecnie mam więcej pecha, niż jakiegokolwiek farta.

-Mhm - przytaknął.

-W takim razie ups - przygryzłam dolną wargę, po czym złapałam się za podbródek i odwróciłam głowę w stronę okna.

-Po raz kolejny zdradziłaś w dodatku zostałaś przyłapana w towarzystwie władcy wampirów. I tylko ups masz do powiedzenia? - skarcił mnie wzrokiem. -Jesteś idiotką, nie interesuje mnie jak to zrobisz, ale masz rozwiązać ten problem! - uniósł głos.

-A jeśli mi się nie uda? Zabijesz mnie? - zatrzymał nagle samochód.

-To było by zbyt proste - nachylił się nade mną. -Zrobię ci coś dużo gorszego - powiedział wysiadając z samochodu.

Gdy również opuściłam pojazd i podążyłam za wampirem zrobił coś niespodziewanego. Przygwoździł mnie samochodu, po czym oparł ręce tuż na wysokości mojej głowy. Byłam speszona obecną sytuacją, ponieważ nie wiedział do czego on dąży, a jego zachowanie było co najmniej nie naturalne. Mężczyzną zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, po czym nachylił nad moim uchem. Jego zimny oddech muskał skórę na mojej szyi. Chwilę później poczułam na mojej talii jego dłoń, która powoli przesuwała się w kierunku wewnętrznej strony moich ud.

-Boisz się? - szepnął mi do ucha z lekkim rozbawieniem w głosie.

Milczałam.

Morgan nagle odsunął się ode mnie robiąc kilka kroków w tył.

-Naprawdę idiotka z ciebie - westchnął kręcąc przy tym głową. -Spokojnie, nie zrobiłbym tego - spojrzałam na niego. -Może jestem draniem, ale nie takim - wrócił do pojazdu.

Zmieszana wsiadłam do środka zajmując miejsce obok kierowcy. Przez kolejne 30 minut w samochodzie panowała niezręczna cisza. Natomiast ja próbowałam rozgryźć jego zachowanie. Jednakże ciężko mi było to wytłumaczyć, więc nie wytrzymałam i musiałam zapytać.

-Co to miało znaczyć? - cisza.

Spytałam ponownie, ale również nie uzyskałam odpowiedzi. Ignorował mnie. Nie do wiary, ten facet jest nie możliwy.

Zauważyłam znak witający przyjezdnych oraz mieszkańców w miasteczku Orono. Przyznam, że całkiem szybko minęła nam podróż.

Jesteśmy już prawie u celu. 

Kazałam dojechać Morgan'owi do centrum miasta, po czym skręcić stamtąd w drogę prowadzącą wyjazdu z miasta, ponieważ cmentarz, na który zmierzamy znajduje się na obrzeżach miasta. Żeby się do niego dostać trzeba skręcić w wąską, zapomnianą i zarośniętą uliczkę. Po obu stronach drogi rosną drzewa. Ze względu, że nikt tędy nie uczęszcza i nie dba o to korony drzew połączyły się ze sobą wysoko nad głowami i stworzyły swego rodzaju tunel. Jadąc do końca tym korytarzem trafiamy na wysoką, metalową bramę, która otwiera się przed nami. Po jej przekroczeniu jesteśmy u celu naszej podróży.

The hunters of darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz