Rozdział 31

162 6 13
                                    

Kilka lat później

Do serca wzięłam sobie słowa, która usłyszałam wtedy na cmentarzu od Morgan'a. I jeśli chcę coś znaczyć w świecie wampirów nie mogę się ich bać, a tym bardziej siebie. Przyznam, że przez tą przemianę zmiękłam trochę.  Wszystko przez tą burzę emocjonalną, lecz już nauczyłam się  panować nad emocjami i najzwyczajniej w świecie wyłączyłam je.

Obiecałam władcy wampirów, że rozwiąże sprawę z zakonem, ale przecież nie powiedziałam kiedy, dlatego wpierw zamierzam dać sobie trochę wolnego. 

Czemu bogini nocy non stop ma wykonywać czyjeś rozkazy? To ja powinnam je wydawać!

Zatem nastał  koniec bycia ofiarą losu. Muszę pokazać pazurki ,a  przy okazji skorzystać trochę z życia i zaznać wolności, która nigdy nie jest mi jakimś cudem dana. Przez prawie wiek zapieprzam non stop pracując. Jak nie działam jako łowca to przyjmuję zlecenia, a znowu jak nie zlecenia to ograniczenia mojej codziennej swobody.

Przez ostatnie lata życia w rezydencji niemiłosiernie się nudziłam. Morgan nie miał dla mnie czasu, zresztą jak zwykle był tak samo oziębły jak za czasów naszego pierwszego spotkania. Pod tym względem się nic nie zmieniło. Nasze relacje, ani trochę się nie ociepliły, a przecież minęło już sporo czasu. Nie daję się mu podporządkowywać, lecz za to ponoszę często najróżniejsze kary. Zdążyłam się już nauczyć, że władca wampirów zawsze musi mieć ostatnie słowo plus ostatnimi czasy gadka mu się wyostrzyła i ciężej mi go przegadać. Ale dostrzegłam też u niego coś czego nie widziałam wcześniej. Na każdym kroku podkreśla mi, że jestem idiotką oraz nie będzie mnie wyciągał z kłopotów, lecz mimo wszystko daje mi pewne sygnały np. w postaci niektórych zachowań, aby coś dotarło do mojej rzekomo pustej główki i abym wiedziała jak działać, by nie być w przyszłości z krzywdzoną. Cóż w końcu to władca wampirów, a taki nie powie Ci wprost co mu na sercu leżu, bo nie może sobie popsuć wizerunku bezwzględnego króla.

Nie wiedzieć czemu przez cały ten okres nie miałam też czasu zająć się problem zakonu oraz nachodzących mnie łowców. Nadszedł czas zajęcia się tym teraz, ale jak już wspominałam wpierw muszę się zrelaksować przed ciężkim zadaniem.

-Pozbyłem się śladów, ale opanowałabyś się trochę - do domu wszedł Ray zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe. -Nie dość że chciałaś tu zamieszkać to eliminujesz jeden po drugim sąsiadów - ściągnął zakrwawioną kurtkę oraz rękawiczki i rzucił w kąt na podłogę.

-Oj diabełku nie denerwuj się - zrobiłam smutną minkę, po czym podeszłam do mężczyzny, aby objąć go za szyję.

-Tak mnie nie udobruchasz - puścił mi oczko uwalniając się przy okazji z moich objęć.

Demon poszedł do łazienki na piętrze obmyć się z pozostałych śladów krwi, a mi wpadł do głowy cwany plan. Szybko podążyłam za nim na pierwsze piętro, po drodze zahaczyłam o sypialnię, w której pozbyłam się swojej obcisłej małej czarnej sukienki, a następnie po cichu na bosaka przemknęłam się do pomieszczenia, w którym przebywał Ray.

Drzwi były uchylone, zerknęłam przez szparę i dostrzegłam stojącego tyłem do mnie szatyna, pochylającego się nad umywalką. Postanowiłam wykorzystać okazję. Otworzyłam drzwi szerzej, po czym z uśmiechem na twarzy oparłam się lewą dłonią o futrynę podpierając swoje ciało oraz głowę, którą lekko przechyliłam, natomiast prawą dłoń położyłam na swojej talii.

Demon odwrócił się w moją stronę. Z pożądaniem zlustrował moje pół nagie ciało od góry do dołu, po czym zaśmiał się pod nosem kręcąc przy tym głową.

-A tak cię przekonam? - stałam przed nim ubrana jedynie w czarną koronkową bieliznę zmysłowo się uśmiechając.

Ray nie czekając ani minuty dłużej złapał mnie za rękę, po czym przyciągnął bliżej siebie. Jego ręce przenoszą się na moje pośladki lekko je ściskając, następnie podnosi mnie do góry i sadza na brzegu, zimnej umywalki,a ja owijam nogi w okół jego bioder. Nasze języki splatają się, oddajemy swoje pocałunki z gwałtownością.

Ale zaraz...zaraz, może wpierw wrócę do samego początku i wyjaśnię jak do tego wszystkiego doszło.

Morgan kazał mi rozwiązać sprawę zakonu, do pomocy zaoferował się Ray. Aby wykonać misję ustaliłam z władcą wampirów, że opuszczę rezydencję na jakiś czas, ale obiecałam że wrócę, gdy wykonam swoje zdanie. Zresztą odpoczynek nas się przyda od siebie. Myślę, że przez te lata król ma mnie wystarczająco dość tak samo jak ja jego. Nie mówiąc już o tym, że jestem powoli zmęczona tym, że każdy czegoś ode mnie wymaga, więc uznałam, że wakacje mi również się należą. I takim o to przypadkiem znalazłam się z moim towarzyszem podróży w stanie Oregon. Mieszkamy w białym, drewnianym piętrowym domku pośród innych śmiertelników, gdyż tak jest dużo zabawniej, gdy musimy ukrywać naszą prawdziwą tożsamość przed sąsiadami, którzy od czasu do czasu znikają za moją sprawą oraz o wiele ryzykowniej. Podróżujemy moją czarną bestią jak za czasów z Nero, która obecnie stoi w garażu przyłączonym do naszego przytulnego gniazdka. 

Całkiem nieźle się bawię, a szczególnie gdy nikt mnie nie ogranicza, a dzięki Morgan'owi pokochałam moją wampirzą naturę.Choć tak się zastanawiam nad zachowaniem ludzi. Dziwną mają mentalność od kilku dni przychodzą i pukają do naszych drzwi, aby powitać nowych sąsiadów w sąsiedztwie. Początkowo ich ignorowałam, ale kilka razy im otworzyłam i chyba prawie przyprawiłam o zawał serca pewną staruszkę. W końcu ujrzeć w drzwiach półnagą brunetkę okrytą jedynie męską bluzą w dodatku rozpiętą do połowy może być szokiem dla  co poniektórych. Na dodatek gdyby tego było mało w tle za dziewczyną można jeszcze dostrzec przechadzającego się po mieszkaniu mężczyznę bez koszulki. Nie codzienny to widok, szczególnie dla osoby bardzo religijnej, gdyż taka jest nasza sąsiadeczka. W popłochu uciekała z naszego domu, a teraz gdy mnie gdzieś widzi szybko odwraca wzrok i unika mnie szerokim łukiem. A ja zawsze mijam ją roześmiana myśląc sobie pod nosem, gdyby to ona tylko wiedziała kim my naprawdę jesteśmy. I czy wtedy też by mnie tak zabijała wzrokiem i nazywała pod nosem rozpustnicą, nierządnicą, czy też kochanicą diabła, kiedy tylko się odwracam. Choć z tym ostatnim to ma w sumie trochę racji tylko ona niestety o tym nie wie hihi :)

Podczas mojego tak zwanego urlopu nie zamierzam się hamować. Będę żyć chwilą i robić rzeczy, na które mam ochotę w danej chwili. Obecnie nikt nie może mi tego zakazać, gdyż aktualnie nie posiadam żadnego pana, ani osoby decyzyjnej. Nie mam pojęcia ile moje wakacje jeszcze potrafią, gdyż można powiedzieć, że dopiero je zaczęłam, ale pewne jest jedno - ten czas należy tylko i wyłącznie do mnie. Tym razem nikt mi nie popsuje zabawy, szczególnie gdy w końcu udało mi się odłożyć emocję na bok oraz poczuć pełną parą jak to jest być wampirem. Dochodzę do wniosku, że musiałam być szalona, jeśli ja się tego bałam, przecież to cudne uczucie. Może robić co tylko chcesz i nikt nie ma na to wpływu, bo jestem wampirem. A nami żadna osoba nie może rządzić, prócz naszego władcy, który błahostkami się nie zajmuję, bo nie zamierza marnować swojego cennego czasu, więc gdy kota nie ma, myszy harcują :D

The hunters of darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz