Rozdział 34

139 7 1
                                    

Przekonałam mężczyznę, abyśmy opuścili bar i porozmawiali w trochę spokojniejszym miejscu. Początkowo sceptycznie nastawiony był do mojego pomysłu. Lecz gdy wspomniałam,że ma jedyną taką okazję jak spędzenia nocy z przyszłą ukochaną władcy wampirów, zgodził się bez namysłu.

-Na pewno jesteś tym za kogo się podajesz? - wsiedliśmy na jego motocykl.

-Obawiasz się kogoś? - spytałam, ale wampir zaprzeczył.

-Widać, że jesteś nie szczery. Nie zdradzę twojej tajemnicy. W przyszłości mogę być twoją panią, więc powinnam służyć pomocą innym wampirom - zauważyłam, że łowcy oraz Ray podążyli za nami.

-Mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi od paru dni - powiedział bez przekonania.

-Łowcy? - przytaknął.

-Około tydzień temu zabiłem jednego z nich, więc to by się zgadzało.

-Dlaczego? - Dashan z pozostałymi byli coraz bliżej.

-Nasłali na moją ukochaną parę wiedźm, które bez pardonu ją zabiły - odrzekł.

-Czarownice nie mają prawa ingerować w życie wampirów? - zaczęłam głośno myśleć.

-Ona była śmiertelniczką - odpowiedział ze smutkiem w głosie.

W tym momencie zrobiło się żal wampira. Na jego miejscu zapewne postąpiłabym podobnie, gdyby ktoś tknął miłość mojego życia, a tym bardziej wiedźmy, które twierdzą, że utrzymują porządek oraz równowagę na świecie, a w rzeczywistości to one je burzą. Nie mogę skazać na śmierć tego mężczyzny. Niczym nie zawinił. Nie jestem złą osobą, nie zabija dla rozrywki i nie zagraża istnieniu wampirów. On jedynie chciał kochać, lecz odebrano mu sens jego żywota. Rozumiem w pełni jego postępowanie. I choć sama byłam kiedyś łowczynią, nie mogę im teraz pozwolić na skazanie go na odejście.

-Skręć w tą leśną dróżkę - szepnęłam do mężczyzny.

Brunet prawdopodobnie coś podejrzewał, ponieważ bez zastanowienia wykonał mój rozkaz. Kilka metrów dalej kazałam mu się zatrzymać.

-Uciekaj, łowcy cię szukają. Zatrzymam ich, ale najpierw musisz mnie zranić, żeby wyglądało to wiarygodnie - zsiadłam z motocykla, po czym podeszłam do niego wręczając mu kawałek metalowego pręta, który znalazłam na drodze.

-Pewna jesteś? - podszedł do mnie dzierżąc narzędzie w ręku, a ja przytaknęłam.

Wampir wziął zamach, a następnie wbił pręt w mój brzuch przeszywając mnie tym na wylot.

-Uciekaj, zbliżają się - padłam na kolana.

-Dziękuję, nie zapomnę o tej przysłudze - wsiadł na pojazd, po czym odjechał.

Gdy zobaczyłam, że trójka przyjaciół biegnie w moją stronę, jednym szybkim ruchem wyciągnęłam narzędzie, które we mnie tkwiło. Ray podbiegł do mnie, aby pomóc mi wstać. Wypuściłam z dłoni zakrwawiony pręt, a gdy rana się zagoiła zaatakowałam Dashan'a.

-Od kiedy wiedźmy wtrącają się w ludzkie życie?! - wykrzyczałam popychając przy tym chłopaka.

-Pozwoliłaś mu uciec?! - zbliżył się do mnie.

-I pozwoliłabym się sama zranić? Co ja kurwa masochistka?! - odepchnęłam łowcę od siebie.

-Dobra powiedzmy, że nie zaplanowałaś tego, ale skąd wiesz o czarownicach? - drążył dalej temat.

-Więc o ty je nasłałeś - zamilkł, gdy zgromiłam go spojrzeniem.

-Zatem teraz zaprowadzisz mnie do nich! Rozumiesz?! - przytaknął niechętnie, gdy zobaczył zmiany na mojej twarzy, które pojawiają się zawsze gdy się zdenerwują, bądź postanowię ukazać innym moje kły.

Nie dałam łowcom wyboru, musieli zdradzić mi kryjówkę czarownic. Ray przeniósł naszą czwórkę na miejsce. Niestety pojawiły się komplikację, ponieważ nie mogłam wejść do domu. Nie zostałam zaproszona, a doskonale wiem, że dobrowolnie tego nie zrobią. Aby wyszły do mnie musiałam zrobić mała burdę pod ich domem. Trójka kobiet podeszła do drzwi, lecz progu nie przekroczyły. 

-Czego tu chcesz Nyks?! - krzyknęłam do mnie najstarsza z kobiet o siwych włosach do ramion związanych w koka.

-Czyżbyście się mnie spodziewały - zaśmiałam się.

-Zobacz czym się stałaś - spojrzały na mnie z pogardą. -Zaś wy jeszcze prowadzacie się, z tą która plugawi się z demonami - staruszka splunęła przed siebie, po czy, łowcy zostali zgromieni spojrzeniem. 

-Ta młoda to twoja wnuczka? - w oczach kobiety pojawił się strach. -Podobna - moje oczy rozbłysnęły szkarłatem. Na twarzy pojawiły się fioletowe żyłki wyglądające niczym pęknięcia. Szeroko się uśmiechając przysnęłam kłami w kierunku kobiet.

Podeszłam do Ray'a, szepnęłam mu na ucho, aby zdobył dla mnie tą małolatę. Demon wypowiedział jakieś słowo w innym języku, pradawnym, nie zrozumiałym dla nas, po czym prze teleportował się do młodej czarownicy. Chwycił ją, a następnie wrócił do mnie. Demony nie potrzebują zaproszeń tak jak wampiry do niektórych miejsc, lecz wiedźmy chyba tego nie przewidziały i dały się podejść.

-Puść ją potworze! - krzyknęła rudowłosa w średnim wieku, gdy zobaczyła zaciśniętą dłoń mężczyzny na gardle dziewczyny.

-O proszę, czyli całą rodzinkę mamy w komplecie - uśmiechnęłam się złowieszczo. -Chodź do mnie, a ją uratujesz - gestem dłoni zawołałam ją do siebie.

Najstarsza z nich chciała powstrzymać swoją prawdopodobnie córkę, gdyż przewidziała pułapkę z naszej strony, ale ludzie w takich sytuacjach nie myślą i sami nam się podkładają. Kiedy matka przekroczyła próg od razu rozkazałam Neferet ją złapać. Egipcjanka początkowo wahała się, czy wykonać mój rozkaz, ale koniec końców uległa, gdy przypomniałam jej, że wciąż jestem jej panią.

-Nie macie prawa ingerować w ludzkie życie! Nic wam do tego z kim się prowadzają śmiertelnicy. To są ich wybory. Słuszne, czy też nie, nie nam oceniać. Wy podjęłyście złą decyzję i musi spotkać was kara - odwróciłam się do Ray'a.

-Skręć jej kark - rozkazałam, a mężczyzna natychmiast wykonał moje polecenia.

Wypuściła z rąk martwe ciało nastolatki, którą bezwładnie uderzyło o ziemię. Rudowłosa natychmiast zalała się łzami, zaś babcia nie wiedziała jak zareagować na śmierć swojej wnuczusi.

-Jak śmiesz robić coś takiego?! Stałaś się potworem i bronisz potworów. Zapomniałaś kim jesteś?! - krzyknęła do mnie starsza pani.

-To wy zapomnieliście kim jestem! Urodziłam się wampirem! Moja ludzkość była złudzeniem, które już nie istnieje. Wampiry to moja rasa. Nie bronię ich, jeśli zawinili powinni ponieść karę, ale nie pozwolę, by niewinnych karano - wydałam kolejny rozkaz dla Neferet, której zadaniem było zabicie wiedźmy.

Korciło mnie, aby napomknąć jej o władcy wampirów, dzięki któremu już niedługo będę jeszcze potężniejsza, ale uznałam, że tą część niespodzianki zachowam na później. W końcu nie można od razu zdarzać wszystkich swoich sekretów, a ja mam sprytny plan jak osiągnąć swój cel.

Gardło czarownicy zostało poderżnięte. Padła zakrwawiona na ziemię trzymając się za miejsce zranienia jakby to miało jej coś jeszcze pomóc.
Po kilku minutach odeszła.

-Pozwolę zostać ci przy życiu, byś skonała w samotności ze świadomością, że przez ciebie one umarły - zadowolona z siebie puściłam jej oczko, po czym za sprawą mocy Ray'a rozpłynęliśmy się w powietrzu.

The hunters of darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz