Rozdział 17

197 13 3
                                    

Kate

-Moi drodzy! Cisza! - krzyknęła wychowawczyni naszej klasy. 

Wszystkie twarze zwróciły się w jej stronę, czekaliśmy na to co chciała nam powiedzieć. Wszyscy byli podekscytowani bo na poprzedniej lekcji oznajmiła nam, że ma dla nas niespodziankę. Spojrzałam na Sam, ale ona tylko wzruszyła ramionami. 

-Dyrekcja wybrała cztery klasy na kilkudniową wycieczkę do Londynu! - w klasie rozległy się krzyki i oklaski. - Polecicie wy, klasa D oraz dwie starsze klasy. Mam nadzieję, że się cieszycie. Za chwilę rozdam zgody i cały opis wycieczki wraz ze szczegółami. Jeżeli ktoś będzie miał jakiś problem, proszę o zgłoszenie się do mnie, a teraz zajmijcie się sobą. - uśmiechnęła się. 

-Słyszałaś? Londyn, to dopiero coś. - rozmarzyła się moja przyjaciółka i przytuliła mnie. -Będzie super. 

-Nie wiem czy pojadę. - powiedziałam cicho i rozejrzałam się po klasie. 

-Chyba żartujesz. - oburzyła się. - Kate, nie możesz się ciągle chować, będziesz bezpieczna. Będziemy chodzić razem. - starała się mnie przekonać.

-Pomyślę o tym, muszę pogadać z mamą. - odparłam. 

Dzwonek zadzwonił niedługo później i wszyscy wyszli z klasy ruszając we wszystkie strony. Pożegnałam się z Sam i ruszyłam na tył szkoły. Zajęłam ławkę pod drzewem i wyjęłam szkicownik. Londyn, to naprawdę piękne miasto, ale nie wiem czy chcę spać w obcym miejscu, z ludźmi, których praktycznie nie znam. Prawda jest taka, że to co zrobił mi ojciec cały czas będzie kołatało mi się z tyłu głowy. Z drugiej jednak strony będę miała Sam, a ona jak do tej pory nie zawiodła mnie nigdy. Wyjęłam dobrze zastrugany ołówek i przeciągnęłam nim po białej kartce. 

-Słoneczko, jeżeli chciałaś modela trzeba było powiedzieć. - zaśmiał się za mną i zajął miejsce obok. 

Wystraszona i zawstydzona zatrzasnęłam szkicownik, w którym kończyłam jego portret. Nie wiem czemu nie wyrwałam tej kartki, ale coś mi nie pozwoliło, a teraz on to widział. Spuściłam głowę w dół zakrywając ciepłe rumieńce. 

-Słodko się rumienisz, słoneczko. - podniósł lekko mój podbródek i przyjrzał mi się uważnie. 

Po chwili jednak odwróciłam głowę i schowałam rzeczy do plecaka. Spojrzałam na mały zegarek na lewym nadgarstku i otworzyłam szerzej oczy. 

-Spóźniłam się, zapomniałam. - szybko wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Miałam zjeść z mamą obiad, bo w ten dzień miała być w pracy od rana. 

-Ale czekaj! Gdzie idziesz? - pobiegł za mną lekko na mnie wpadając. 

-Muszę wrócić szybko do domu i tyle. - powiedziałam sprawdzając na rozkładzie odjazdy autobusów. -Szlak, nie ma żadnego. 

-Podwiozę Cię, słoneczko. - zaproponował i uśmiechnął się do mnie. - Tylko tym razem nie panikuj. - dodał. 

-Zabawne. - powiedziałam niemiło. Byłam na niego zła, ale został mi tylko on, a nie chciałam sprawić mamie przykrości. - Masz mnie nie dotykać i nie zamykać drzwi. - ostrzegłam i ruszyłam za nim. 

Skinął głową i wsiedliśmy do samochodu chłopaka. Zapięłam pas i lekko zdenerwowana jego bliską obecnością spojrzałam za okno. Radio wydawało z siebie ciche dźwięki, ale żadne z nas nie odzywało się w ogóle. Czułam tylko chwilowe spojrzenia chłopaka w moją stronę. Powoli zatrzymał się pod moim domem i odwrócił w moją stronę. 

-Było tak tragicznie? - uśmiechnął się zawadiacko. 

-Znośnie, ale nie przyzwyczajaj się. - powiedziałam i zgarnęłam rzeczy. - Dziękuję. - dodałam i odeszłam w stronę domu. 

-Mamo, już jestem! Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam wchodząc do kuchni i siadając naprzeciwko niej. 

-Nie ma sprawy, dopiero wyłożyłam jedzenie. - powiedziała i zjadła kawałek mięsa. -Dzwoniła Sam, mówiła o jakiejś wycieczce. Wspomniała też nie nie wiesz czy jechać, jak dla mnie powinnaś się trochę rozerwać. - opowiedziała uśmiechając się. 

-Przeklęta Sam. -mruknęłam. - Nie wiem czy chcę tam być, z innymi. -dodałam. 

-Nie obwiniaj jej, jest twoją przyjaciółką i chce dla ciebie jak najlepiej. Wiem, że się boisz kochanie, ale nic ci tam nie grozi, to wycieczka szkolna. - powiedziała spokojnie. 

-Tak samo jak nic nie groziło mi w naszym poprzednim domu? - prychnęłam i odsunęłam talerz dalej na blat. -Przepraszam, mamo. - dodałam szybko widząc jej smutny wzrok. 

-To nic kochanie, może idź odpocznij i dobrze zastanów się nad tą wycieczką. - pocałowała mnie w czubek głowy i zaniosła naczynia do zmywarki. 

Westchnęłam zła na siebie i ruszyłam do pokoju. Po co w ogóle się odzywałam? Przecież to nie jej wina, chciała dobrze, a ja musiałam zepsuć wspólną chwilę. Przebrałam się w zwykłą koszulkę i krótkie spodenki, ułożyłam się na łóżku i zaczęłam odrabiać lekcje. Po około godzinie ciche pukanie do moich drzwi wyrwało mnie z zamyślenia. 

-Wejdź mamo. - zamknęłam zeszyt i odwróciłam się na plecy. 

Podskoczyłam z wrażenia, kiedy w drzwiach nie pojawiła się mama a sam Oliver. Patrzył na mnie i rozglądał się po pokoju. Sama nie wykonałam żadnego ruchu zdziwiona jego pojawieniem się. Po co tu przyszedł? Nie miałam zielonego pojęcia. Podniósł powoli rękę w moim kierunku. 

-Zostawiłaś w samochodzie. Pomyślałem, że może ci się przyda. - powiedział kładąc mój szkicownik na łóżku. 

-Eee, dziękuję. - wzięłam go do ręki i przyjrzałam mu się. - Oglądałeś? 

-Tylko kilka, ładnie rysujesz słoneczko. - uśmiechnął się. -Będę spadał. Do jutra. 

-Ta, do jutra. - szepnęłam i odprowadziłam go wzrokiem. 

***

Nie mam pojęcia ile będzie rozdziałów, ale jeszcze trochę przed nami. Mam nadzieję, że będzie was więcej, a za wszystko dziękuję 😍

NietykalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz