Kate
Te kilka dni do wycieczki minęło bardzo szybko i spokojnie. Nie miałam już niezapowiedzianych wizyt, czy zapomnianych spotkań. Wahałam się nad decyzją co do wyjazdu, ale w końcu stwierdziłam, że nie mogę cały czas się ukrywać. Będę miała pokój z Sam i będziemy chodziły razem, a sama będę się również pilnowała dobrze. Spakowałam ostatnie rzeczy do walizki i zasunęłam wszystkie suwaki. Wzięłam jeszcze podręczną torebkę i zeszłam na dół, gdzie czekały na mnie słodkie naleśniki z nutellą.
-Jestem gotowa, zjem i możemy jechać. - powiedziałam do mamy i usiadłam naprzeciwko.
-Dobrze, bądź ostrożna i trzymaj się Sam. - spojrzała na mnie. - I baw się dobrze w urodziny, w końcu osiemnaście lat ma się tylko raz. - dodała z uśmiechem.
-Czyli mogę nawalić się do nieprzytomności? - spytałam i zaśmiałam się.
-No dobrze, może nie baw się aż tak. - puściła mi oczko. - Chodź już, bo autobus ci odjedzie.
Wzięłam swoją walizkę i torebkę. Nałożyłam nowe ubrania, które kupiłam z Sam i ruszyłam do samochodu rodzicielki. Wyjazd miał być za piętnaście minut, na lotnisko powinniśmy dostać się w pół godziny. W samym samolocie jednak będziemy musieli siedzieć ponad dziesięć godzin, dlatego też wzięłam sobie wygodną podusię i maskę na oczy. Miałam cudowny plan przespania tej podróży. Wysiadłam z samochodu i pożegnałam się z mamą, nie powiem, bo było mi smutno, że nie zobaczę jej przez te pięć dni.
-Hej, Kate! Tutaj. - przywołała mnie gestem ręki przyjaciółka.
Zajęłam miejsce obok niej i lekko ją przytuliłam. Mieliśmy jechać dwoma autobusami, ponieważ cztery klasy nie zmieściłyby się w jeden.
-Nie zgadniesz kto jedzie w drugim autobusie! - powiedziała radośnie.
-Nie mam pojęcia, Paul Wesley? -zażartowałam.
-Bardzo śmieszne. - powiedziała z sarkazmem. - Matt, a to oznacza, że cała jego klasa też jedzie. Może zaprosi mnie na jakiś romantyczny spacer? - rozmarzyła się.
-Czyli, że Oliver i ta suka też jadą? - westchnęłam. - Wiedziałam, że nie może być tak pięknie.
-Nie przesadzaj, nie będziesz musiała jej oglądać. Będziemy się świetnie bawić. - powiedziała pewna siebie.
O planowej godzinie wyszliśmy z autobusów i zabraliśmy swoje bagaże. Z czystej ciekawości spojrzałam na drugi autobus. Stały tam zapewne dwie starsze klasy tak jak u nas. Przeleciałam wzrokiem po osobach. Faktycznie stał tam Matt, Rob i Oliver, którego spojrzenie skrzyżowało się z moim. Zanim jednak zdążyłam odwrócić wzrok puścił oczko w moją stronę i uśmiechnął się lekko.
-Przyznaj, że chociaż trochę Ci się podoba. - szepnęła mi do ucha przyjaciółka.
-Nie prawda, poza tym on chce żebym tak jak inne uganiała się za nim, ale to nigdy nie nastąpi. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam za innymi do wielkiego budynku.
Mieliśmy dosłownie kilka minut na toaletę, kupienie jakiegoś jedzenia, czy na cokolwiek innego. Przeszliśmy sprawnie odprawę i całą grupą weszliśmy do samolotu. Spojrzałam na prostokątny kawałek tekturki w moich palcach. Rozejrzałam się i ruszyłam zająć odpowiednie miejsce.
-Kaaate.- powiedziała słodko Sam. - Ja wiem, że miałyśmy siedzieć razem, ale Matt tak ładnie mnie poprosił, żebym zajęła miejsce obok niego, że nie umiałam odmówić. Załatwię ci kogoś do siedzenia tylko nie bądź na mnie zła. Proooszę. - przeciągnęła litery i spojrzała na mnie błagalnie.
-No dobrze, tylko bądź grzeczna. - zaśmiałam się.
Rzuciła się w moje ramiona, przytulając mnie. Nie byłam na nią zła, świetnie dogadywała się z Mattem, a ja i tak miałam w planach iść spać. Wyjęłam szkicownik i zestaw ołówków, widok za oknem będzie piękny, a ja nie zamierzam tego przegapić, dopiero później pójdę spać.
-Znowu będziesz potajemnie mnie rysowała słoneczko?- zapytał i usiadł na miejscu obok mnie.
-Co ty robisz?- spytałam zaskoczona.
-Zajmuje swoje miejsce? - odpowiedział jakby to była najprostsza rzecz na świecie. - Twoja koleżanka prosiła mnie o zamianę miejsc.
Wskazał palcem na siedzenie po przeciwnej stronie o jedno w tył. Podążyłam za nim wzrokiem i spojrzałam z mordem w oczach na Sam. Uśmiechnęli się do mnie z Mattem i powrócili do swojej rozmowy.
-Kiedyś ją zabiję, przysięgam. - szepnęłam do siebie.
-Proszę zająć miejsca i zapiąć pasy bezpieczeństwa, startujemy. - z głośników wydobył się kobiecy głos.
Wszyscy zrobili to, co powiedziała stewardessa, a samolot zaczął toczyć się po długim pasie. Uważnie obserwowałam widok za oknem, uwielbiam kiedy samolot wzbija się w niebo na odpowiednią wysokość i nie rozumiałam jak niektórzy mogą tego nie lubić. Uśmiechnęłam się na wspomnienia wszystkich moich lotów w różne miejsca. Zerknęłam na chłopaka obok, wyglądał blado.
-Wszystko w porządku? - moja miła strona doszła do głosu.
-Mhmm, wszystko super. - mruknął cicho.
-Nie lubisz tego prawda? - spytała z uśmiechem. - Wyglądasz jakbyś miał zwymiotować.
-Wcale nie, po prostu to debilne uczucie, kiedy wzbijamy się coraz wyżej. - powiedział, a samolot obrał właściwą i stałą wysokość. - W końcu. - mruknął.
-To cudowne uczucie, wzbijasz się coraz wyżej i już wiesz, że jesteś ponad wszystkim, a swoje problemy chociaż na chwilę możesz zostawić tam w dole, na ziemi. - powiedziałam patrząc w białe obłoki.
Otworzyłam szkicownik na pustej kartce i sięgnęłam po ołówek. Powoli przeciągnęłam nim po kartce kreśląc kilka nierównych pociągnięć, dodałam kilka kolejnych i powoli można było zauważyć skrzydło samolotu. Byłam pewna, że Oliver czujnie przygląda się moim ruchom, ale nie rozpraszało mnie to. Mógł patrzeć dopóki siedział cicho, a tak na razie było. Dodałam trochę cieni i chmur, rozmazując lekko kontury, dodając złudzenie ruchu. Starannie poprawiłam niektóre szczegóły, już prawie kończyłam kiedy poczułam lekkie pchnięcie przez co niechciana kreska pojawiła się na rysunku. Odwróciłam głowę w kierunku ciężaru na ramieniu z zamiarem krzyknięcia, ale nie było mi to dane.
***
Witam was, o tak później godzinie.
Stwierdziłam, że w sumie mogę dodać ten rozdział, więc jest!
Zapraszam do czytania.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
CZYTASZ
Nietykalna
Fiksi RemajaHistoria dziewczyny, której los nie oszczędził, zostawiając na jej psychice brutalne ślady. Zagubiona uczy się na nowo kontaktów z innymi ludźmi, a zwłaszcza z mężczyznami. Jedna sytuacja zmieniła wszystko na gorsze, ale czy inna zdoła naprawić wyrz...