Rozdział 49

123 11 0
                                    

Kate

Czas od przeprowadzki tutaj i pierwszego dnia w szkole minął w oka mgnieniu. Nie mam pojęcia, w jaki sposób może być już koniec roku szkolnego, dopiero co przekroczyłam próg tej szkoły, a już dzisiaj kończę przedostatnią klasę liceum. Oliver zdał wszystkie egzaminy na całkiem wysokie wyniki, nie oszukujmy się, nie jest głupi, czasami tylko lubi takiego grać. Przez ostatnie tygodnie byłam załamana, bo doszło do mnie, że przecież on wyjedzie na studia, kiedy mi został jeszcze rok tutaj. Oliver jednak okazał się sprytniejszy, bo oznajmił, że w tym roku nigdzie się nie wybiera. Wyrzuty sumienia zżerały mnie przez kilka dni, że to przeze mnie traci możliwość dalszej edukacji. Jednak, kiedy zabrał mnie ostatnio na randkę, powiedział, że po prostu dostał pracę w hotelu, gdzie chce trochę zarobić, a za rok pójdzie na studia ze mną.

Czy to nie słodkie?

W każdym razie, to dzisiaj dostał swój dyplom, podobnie jak reszta uczniów, w tym również ja.

-Widzimy się na dzisiejszej imprezie? - Sam uśmiecha się promiennie, przytulając swojego chłopaka.

-Jasne, w końcu to ostatnia impreza z nimi. - wskazuję na Olivera i Mata.

-Jesteście naiwne, jeżeli myślicie, że nie pojawimy się na żadnej imprezie po wakacjach.- zaczęli śmiać się i przybijać piątki. To takie dorosłe.

-To widzimy się o dwudziestej na miejscu?

Wszyscy zgodnie kiwamy głowami, powoli rozchodząc się do swoich samochodów.

-Co moje Słoneczko chce robić przez ten czas?- spogląda w tył i powoli włącza się do ruchu, jaki panuje dzisiaj na szkolnym parkingu.

-Może podjedziemy na lody? A później odwieziesz mnie do domu i oboje ogarniemy się na wieczór.

Bez słowa sprzeciwu obrał kierunek w stronę naszej ulubionej lodziarni. Jak zawsze wzięłam jedną kulkę lodów o smaku gumy balonowej a drugą mocno czekoladową, pycha. Blondyn wybrał smak orzechowy i karmelowy. Powolnym krokiem w pełnym słońcu, ruszyliśmy w stronę parku obok. Zajęliśmy jedną z ławek, niedaleko placu zabawy, który dzisiaj wypchany był małymi dziećmi, korzystającymi z wesołych chwil swojego dzieciństwa. Uśmiechnęłam się widząc, jak mała dziewczynka z dwoma kiteczkami na czubku głowy, wpycha trochę piasku do buzi. Młoda kobieta od razu podbiega do niej i czyści jej małą buźkę, zapewne tłumacząc, że to trochę niepoprawne.

-Nie śmiej się, ty też będziesz kiedyś na jej miejscu. - chłopak tracą mnie ramieniem.

-Jedzenie piasku mam już dawno za sobą.

-Na miejscu mamy, głuptasie.

Spojrzałam na niego kątem oka. Zawsze rozmawialiśmy na wiele tematów, ale nigdy o dzieciach, w końcu jesteśmy jeszcze za młodzi.

-Ile chciałbyś mieć dzieci?- ciekawość jednak bierze we mnie górę.

-Troje.- odpowiada tak szybko i bez żadnego zawahania, że przez chwilę nie wiem co powiedzieć. -Nie bój się, jeszcze nie teraz.

-No ja myślę, kochanie.

Spędzamy tam jeszcze kilkanaście minut, po czym zbieramy nasze rzeczy i ruszamy w drogę powrotną. Chłopak nagle kuca przede mną przez co wpadam na niego o mało się nie przewracając. No tak, gracji nie przybyło mi zbyt wiele w tym czasie.

-Co ty robisz?

-Wskakuj na barana, Słoneczko. Skończyłem szkołę, zaszalejmy trochę.

Śmieje się z jego głupoty, ale ostrożnie przekładam nogi po obu stronach jego głowy. Trzymając moje nogi powoli wstaje i rusza przed siebie. Przeczesuję jego miękkie włosy, równocześnie czując na sobie wzrok wielu ludzi wokół.

NietykalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz