Kate
Sam złożyła mi szybkie życzenia i wyszła spotkać się z Matem. Naprawdę wzięła sobie do serca to, że moje urodziny to nic nadzwyczajnego, ale tak jest. Na obiedzie widziałam tylko kilka osób z naszej wycieczki i nauczycielki. Wszyscy mieli swoje plany na ten dzień, w końcu jest tylko do naszej dyspozycji. Po posiłku wyszłam przed hotel i zrobiłam sobie krótki spacer, czego się nie robi dla zdrowia. Tak naprawdę, to strasznie mi się nudzi bez przyjaciółki. Otworzyłam drzwi do pokoju i weszłam do środka.
-Wszystkiego najlepszego, jeszcze raz! - Sam momentalnie pojawiła się przede mną.
-Przecież już składałaś mi życzenia. - zaśmiałam się.
-Tak, tak, ale wtedy nie miałam tego. - podała mi małe pudełko i uśmiechnęła się.
-Sam, nie mów, że wydałaś na mnie pieniądze. - westchnęłam.
-Zamknij się i otwórz. - usiadła na łóżku, bacznie mi się przyglądając.
Pociągnęłam za kolorową wstążeczkę, która po chwili uwolniła z uścisku małe podłużne pudełeczko. Powoli podniosłam górną część. Wyjęłam delikatny, srebrny łańcuszek z połową serduszka.
-Na twoim pisze 'Przyjaciółki', a na moim 'na zawsze'. - powiedziała i wskazała na swój łańcuszek.
-Przyjaciółki na zawsze. - powtórzyłam. -Podoba mi się. - zapięłam biżuterię ostrożnie na szyi i rzuciłam się na dziewczynę. -Dziękuję, kocham cię.
-Ja Ciebie też, ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. - uśmiechnęła się tajemniczo. -Musisz się przebrać i umalować.
-Po co? - spytałam zaskoczona.
-Zobaczysz później. Masz to włożyć i nie ma, że nie. Ten jeden dzień możesz. - wcisnęła mi w rękę papierową torbę z ubraniami.
Niepewnie spojrzałam na dziewczynę i na materiały w środku. Weszłam do łazienki i powoli wyciągnęłam wszystko z opakowania. Pierwszą rzeczą była jagodowa sukienka, opinająca ciało. Następnie buty na słupku i czarny szal na ramiona. Wstrzymałam oddech i przymknęłam oczy. Nie włożę tego na siebie, nigdy. Otworzyłam drzwi i wróciłam do pomieszczenia.
-Sam, nie ma mowy.
-Ależ nie masz nic do gadania. Jeden wieczór, będziemy razem. To twoje urodziny, daj spokój. - westchnęła, rzucając we mnie poduszką.
-Ja nie chodzę w takich rzeczach. - stwierdziłam. - Poza tym nie musimy nigdzie wychodzić.
-Musimy. - stanowcza suka.
-To gdzie niby mamy iść? - spytałam zrezygnowana.
-Zobaczysz później. - odparła i odwróciła się. -Bo oczywiście nic nie wiem. - szepnęła.
Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się jej.
-Co mówiłaś? - spytałam.
-Nie, nic. Nie wiem tylko w co się ubrać. - zaśmiała się i podeszła szybko do szafy.
Nie przeciągając dłużej wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Nałożyłam lekki makijaż, nie będę malowała się mocniej tylko dlatego, że są moje urodziny. Ostatni raz przejechałam tuszem po rzęsach, podłączyłam prostownicę i zakręciłam loki. No co? Jakoś trzeba sobie radzić. Przerażała mnie wizja ubrań wybranych przez Sam, nie miałam na sobie sukienki od momentu, kiedy mój ojciec nie zrobił mi krzywdy. Przełknęłam gulę w gardle i wróciłam do przyjaciółki. Jak sama oznajmiła, mamy jeszcze trochę czasu, więc postanowiłyśmy go spędzić miło na oglądaniu filmów.
Wieczorną porą, kiedy z naszego okna widać było jak niebo z niebieskiego robi się pomarańczowe i różowe obie powoli ubrałyśmy nasze rzeczy. Wciągnęłam na siebie z niechęcią sukienkę, ale okazało się, że nie opinała mojego ciała tak bardzo jak, to sobie wyobrażałam. Nawet mogę powiedzieć, że miałam w niej trochę luzu. Zapięłam buty i stanęłam naprzeciwko lustra.
-Boże, do czego ty mnie zmuszasz. - westchnęłam patrząc na swoje odbicie.
-Nie narzekaj. - zaśmiała się. -Wyglądasz cudownie.
-Nie lubię sukienek. - przysiadłam na brzegu łózka i opuściłam głowę.
-Kate, nic Ci nie będzie. Masz wspaniałe ciało, a w sukienkach powinnaś biegać codziennie. - przytuliła mnie. - To, co zrobił Ci ten skurwiel, nie może wpływać na całe twoje życie. Wiem, że ci ciężko i że się boisz, ale będę przy tobie. Musisz korzystać z życia dopóki możesz chodzić bez laski.
Wtuliłam się w nią i dopiero w tym momencie zauważyłam jak pięknie wygląda. Sukienka, którą miała na sobie była bardziej obcisła niż moja i czarna, ale nie wyzywająca. Na nogi założyła szpilki i umalowała się mocniej niż zazwyczaj. Dzięki Bogu, że była tak wspaniałomyślna, aby nie skazywać mnie na męczarnie w tych samych butach. Podała mi małą torebkę i wyszłyśmy z pokoju. Winda zawiozła nas na sam dół, po czym wyszłyśmy przed hotel. Pogoda przez cały dzień była ładna, teraz też było przyjemnie, jednak cieszę się, że Sam pomyślała o szalach.
-Gotowa na najlepsze urodziny? - usłyszałam z boku i odwróciłam się.
Na ławce obok siedzieli Matt i Oliver. Nie wiem co tu robili, ale najwyraźniej Sam z nimi spiskowała. Oboje założyli ciemne jeansy, z tą różnicą, że Oliver miał je lekko poprzecierane. Brunet miał na sobie jasną koszulę i włosy ułożone na jeden bok. Blondyn postawił na ciemną koszulę i włosy w nieładzie, jak zawsze. Wyglądali świetnie.
-Ee, nie wiedziałam, że też idziecie. - odparłam szczerze.
-Tak miało być. - uśmiechnął się Matt. - Wszystkiego najlepszego. - dodał zadowolony i objął moją przyjaciółkę.
-Dziękuję. - odwzajemniłam gest.
-Wszystkiego najlepszego, słoneczko. - lekko musnął mój policzek, czego w ogóle się nie spodziewałam.
-Em, tak. Dzięki. - speszona ruszyłam razem ze wszystkimi w tylko im znanym kierunku. - Powie mi ktoś, gdzie mnie ciągniecie? Nogi mnie już bolą. - westchnęłam po dłuższym marszu.
-Jeszcze trochę, ale masz rację nie możesz się zmęczyć przed. - Oliver złapał mnie w pasie i podniósł bez problemu.
-Postaw mnie. - próbowałam znowu stanąć na ziemi.
-Nie szarp się i tak jestem silniejszy, słoneczko. - zaśmiał się i poprawił uścisk pod moimi nogami.
Westchnęłam uspokajając oddech, przecież za chwilę na pewno mnie puści. Nie powiem, było mi całkiem wygodnie, moje nogi odpoczęły. Nie ma się co dziwić, nie chodziłam w tak wysokich butach praktycznie w ogóle. W końcu postawił mnie na chodniku przed budynkiem z ciemnymi drzwiami i zasłoną. Rozejrzałam się niepewnie, gdzie my do cholery jesteśmy? Wepchnęli mnie do środka i zapłacili jednemu z panów przy drzwiach.
-To będą niezapomniane urodziny. - krzyknęła Sam i weszliśmy głębiej.
Kiedy głośna muzyka, zapach alkoholu i potu tańczących ludzi dotarły do mnie, byłam już pewna, że to będzie niezapomniana noc, szczególnie dlatego, że wokoło kręciło się wielu facetów.
-Nie bój się, jesteś z nami. - powiedziała dziewczyna, jakby wiedziała o czym myślę.
Szepnęła coś na ucho Oliverowi i ruszyliśmy do jednego ze stolików. Ogrodzony był grubą liną, ale nie taką zwykłą, tylko taką jak odgradza się miejsca VIP.
-Idę zamówić nam coś do picia. - blondyn przekrzyczał muzykę i ruszył w stronę zatłoczonego baru.
***
To znowu ja :)
Zapraszam kochani!
CZYTASZ
Nietykalna
Teen FictionHistoria dziewczyny, której los nie oszczędził, zostawiając na jej psychice brutalne ślady. Zagubiona uczy się na nowo kontaktów z innymi ludźmi, a zwłaszcza z mężczyznami. Jedna sytuacja zmieniła wszystko na gorsze, ale czy inna zdoła naprawić wyrz...