Początek

4.7K 133 28
                                    

Pov. Judith

Siedziałam przy stole wraz z rodzicami i nieznanym mi mężczyzną. Matka była smutna, ale próbowała zachować powagę. Szczerze to nie za bardzo mnie obchodzi czego chcą... byle szybko to powiedzieli.

-Córciu... - zaczęła kobieta. - To jest pan Lockwood.

-No i co mi do tego? - uniosłam jedną brew do góry.

-Będzie się tobą opiekował. - dokończył ojciec.

-Co? - wstałam i popukałam w czoło. - Tu się jebnijcie.

Blondyn również wstał. Skądś go znałam, ale nie pamiętam skąd.

-Jud... - zaczął ojciec. - To jest najlepsze wyjście.

-Że co? - zdziwiłam się.

-Będziesz ze mną mieszkać. - powiedział mężczyzna. - Nie wiemy na jak długo.

-No was już na prawdę do reszty pojebało. - skomentowałam i zaczęłam iść do swojego pokoju.

Poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię. Uścisk był silny. Odwróciłam się i zobaczyłam nieznajomego. Zmarszczyłam brwi. Co tu się odpierdala? Może sprawiam trochę problemów w szkole, ale żeby aż tak?

-Jedziesz ze mną. - pociągnął mnie w stronę drzwi. - Walizki już są w moim samochodzie.

Oni to mówili na poważnie?! Zaczęłam się szarpać, a moi rodzice spokojnie nas odoprowadzili. Czy oni mnie komuś oddali? Dlaczego...

-Mamo? - spojrzałam na nich. - Tato! Co się dzieje?

Wepchnął mnie do samochodu. Nie mogłam otworzyć drzwi. Niech to szlak trafi! Mężczyzna porozmawiał jeszcze trochę z rodzicami, po czym usiadł obok mnie. Uruchomił auto i ruszył. Byłam przerażona. Odsunęłam się jak najbardziej pod okno. Blondyn był strasznie poważny co jeszcze bardziej mnie straszyło. Musze sobie przypomnieć skąd ja go znam.

-W domu przedstawię ci zasady.

Nie odpowiedziałam. Jakie zasady? Czy ja będę jakimś pieprzonym więźniem? O nie, nie! Po moim trupie!

-Czemu mnie zabierasz? - mój głos zadrżał.

-Mam zmienić twój charakter. - warknął. - Siedź cicho.

To będzie koszmar...
Do końca drogi była okropna cisza. Gdy byliśmy już pod domem mężczyzna złapał mnie za ramię i prowadził do środka. Środek lasu... ogromy dom. O mój Boże! Weszliśmy do budynku, a on od razu zaczął prowadzić mnie na piętro. Po chwili byliśmy w różowym pokoju. Było dużo maskotek, a naprzeciwko drzwi był... kojec? Co to do cholery jest?!

-To jest twój pokój. - warknął. - Ubrania masz na komodzie. Przebierz się, a potem zejdź na dół.

Wyszedł. Ten człowiek jest strasznie wkurzony i poważny. Podeszłam do komody. Wzięłam do ręki czarną i bardzo krótką sukienkę. Nie mam chyba wyboru jak to ubrać...

Zrobiłam co kazał. Bałam się i to bardzo. Powoli zeszłam na dół. Gdzie mam skręcić?

-Tutaj.

Skręciłam w stronę głosu. Weszłam do jadalni. Mężczyzna siedział przy stole. Kazał mi usiąść naprzeciw niego. Gdy to zrobiłam spojrzał mi prosto w oczy. Wtedy przypomniałam sobie skąd go znam! W telewizji mówili o jego żonie, która zaginęła. To może dlatego jest taki poważny?

-Omówimy zasady. - zaczął. - Po pierwsze mó...

-A mogę wiedzieć jak masz na imię? - przerwałam mu.

-Nie przerywaj mi do jasnej cholery. - trochę się wkurzył. - Po pierwsze masz mówić do mnie tatusiu.

Co kurwa?!

-Po drugie masz robić to co Ci każe. Nie możesz przeklinać, podnosić głosu i mi przerywać. Jeżeli nie będziesz tego przestrzegać to dostaniesz karę. Będą one ostrzejsze kiedy zrobisz coś głupiego.

-Okej... - powiedziałam cicho.

Nic nie powiedział. Siedzieliśmy przy stole nic nie mówiąc. O boże to się robi irytujące. On robił coś w papierach, a ja umierałam z nudów.

-Mam tak tu siedzieć? - spytałam.

-Idź do salonu. - mruknął. - Nie rób niczego głupiego, bo na prawdę tego pożałujesz.

Poszłam do pokoju. Włączyłam telewizor i zaczęłam latać po kanałach. Czuje się cholernie niezręcznie. Zatrzymałam na wiadomościach. Nie było nic ciekawego.

Zastanawiam się, czy jego żona wiedziała o tym co robi. Może pokój, w którym teraz mieszkam był jej? Nie... to niemożliwe. Mam nadzieje, że ta kobieta znajdzie się jak najszybciej. Może wtedy da mi spokój.

Mimo, że dom jest bogato wyrządzony  to nie czuje się w nim dobrze... Nie chce tu być. Mam nadzieję, że mój pobyt tutaj nie przedłuży się o kilka dni. Chce być tu jak najkrócej.

-Kolacja. - warknął.

Usiadłam przy stole. Blondyn był ciągle poważny. Nawet się lekko nie uśmiechał...

-Mogę wiedzieć jak masz na imię? - zapytałam.

-Jedz. 

Nawet nie podniósł wzroku. Zaczęłam jeść. Przygotował jajecznice, więc wszystko zjadłam. Czy on serio aż tak tęskni za tą dziewczyną? Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Jakie będę dostawać kary?

-M.mam jedno pytanie. 

Czemu mój głos się łamie?! Mężczyzna przestał myć naczynia i odwrócił się do mnie przodem. 

-Jakie są kary?

-Dowiesz się tego później. - odwrócił się. - Idź do swojego pokoju. Zaraz do ciebie przyjdę.

-Ale po co? - wstałam. 

Nie odpowiedział. 

-Jak masz na imię? - mruknęłam idąc do schodów.

-Patryk. 

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz