Biegniemy!

1.6K 97 31
                                    

Ciągle się cofaliśmy. Widziałam zniecierpliwienie u Patryka. Zacisnął dłonie w pięści. Eliza szukała jakiegokolwiek sposobu by pomóc, jednak niczego nie było. Blondyn podszedł do jednego z policjantów i coś do niego powiedział. Ten natomiast przekazał coś reszcie. Nagle wszyscy zaczęli na nas biec.

- Biegniemy! - krzyknęłam, po czym ruszyliśmy w nieznaną nam stronę. 

Biegliśmy prawie tym samym tempem. Czułam ogromny strach. Chciałam się odwrócić i zobaczyć czy są blisko, jednak się bałam. Trochę przed nami był las, a z tego co widziałam na mapie dalej było miasto. Spojrzałam w bok. Widziałam profil Rose, która biegła pomiędzy nami i trochę zasłaniała mi bruneta. Ogarnęło mnie ogromne poczucie winy. Nie uciekniemy...

- Dziękuje. - wysapałam. - Za to wszystko co dla mnie zrobiliście. Nie dałabym rady bez was. I... przepraszam.

- Ne masz za co. - odpowiedzieli jednocześnie. 

Oddychaliśmy przez usta. Kroki były niedaleko nas co mnie cholernie niepokoiło.

- Musimy się rozdzielić. - powiedział Frank. - Inaczej nas złapią.

Miał rację. Jeśli to zrobimy to jest szansa, że ktoś z nas ucieknie. Zgodziliśmy się z nim i ustaliliśmy kto gdzie biegnie. 

- Zanim udamy się w inne strony. - zaśmiał się smutno. - Rose... jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. Kocham cię.

Kątem oka widziałam jak czerwonowłosa się uśmiecha. Łzy spływały nam po polikach.

- Ja ciebie też kocham, Frank. - wyszlochała. - Kurwa mać, kocham was oboje. 

Uśmiechnęłam się szeroko. Moje wargi się trzęsły tak samo jak dłonie. Zrozumiałam dlaczego to mówią. Możliwe, że już nigdy się nie spotkamy.

- Obiecajcie mi, że nie dacie się złapać. - zażądałam drżącym głosem.

- Obiecuję. - odpowiedzieli.

Pov. trzecioosobowa

Spojrzeli po sobie ostatni raz. Nie chcieli tego robić, jednak nie mieli wyboru. Było to dla nich naprawdę ciężkie. Pożegnali się, po czym Frank dał znak... rozdzielili się. Policjanci również to zrobili. 

Przeskakując przez krzaki Rose zrozumiała, że nigdy więcej nie spotka osoby, którą darzyła ogromnym uczuciem. Pomimo, że znali się krótko, poczuła do Franka coś mocnego i pewnego. Zrozumiała również, że gdyby nie Stacy to nigdy by go nie poznała. Miała szczęście w wielkim nieszczęściu. Uśmiechnęła się na wspomnienie o ich pierwszym pocałunku. Miłe myśli przerwały jej wołania i głośne kroki policjantów. Nigdy nie podejrzewała, że kiedykolwiek znajdzie się w takiej sytuacji. Zmartwiła się wiedząc, że jej rodzice na pewno wiedzą o tym co się dzieje. Byli osobami bardzo wierzącymi, którzy potępiali przestępców. Wiedziała, że nie będą mogli uwierzyć w to, że ich córka uczestniczyła w porwaniu chociaż to nieprawda. Mijała kolejne drzewa z nadzieją, że ucieknie. Przez głowę przeszły jej wszystkie sytuacje z dwójką przyjaciół. Uśmiechnęła się lekko. Nagle usłyszała strzał, a po chwili po jej nodze przeszedł ogromny ból. Upadła z krzykiem na ziemię i złapała się za mocno krwawiącą ranę. Mundurowi podbiegli do niej i zatamowali krwawienie wciąż do niej celując. Nie miała szans do użycia gazu pieprzowego. Zmusili ją do wstania. Dwóch z nich złapało ją mocno za ramiona i zaczęli prowadzić do radiowozu. Dziewczyna mocno się szarpała i krzyczała, jednak nic to nie dało. Złamała obietnicę. 

Słysząc strzał i krzyki swojej ukochanej, Frank miał ogromną ochotę zawrócić, pobiec tam i ją uratować, jednak nie mógł. Policja była tuż za nim. Poczuł ukłucie w sercu na myśl, że Rose trafi do więzienia i to przez niego. Mógł ją powstrzymać, nie pozwolić żeby jechała razem z nimi, ale tego nie zrobił. Skazał ją na ciągły strach i niepokój. Czuł się winny. Wtedy zauważył, że przez tą całą sytuację był bardziej oschły i wredny w stosunku do Stacy... Pomimo, że widział jak to znosi, że nie sobie z tym nie radzi to jej nie pocieszał. Nie rozumiał dlaczego się taki stał. Musiał się ogarnąć. Odpędził od siebie wszystkie emocje i przyśpieszył nie zważając na zmęczenie. Dzięki adrenalinie miał siłę. Obiecał im, że nie da się złapać. Nie podda się. Nagle padł strzał, który trafił drzewo obok niego. Gwałtownie skręcił w inną stronę i starał się biec tak by go nie trafili. Usłyszał samochody... jest blisko miasta.

Strzały doprowadziły Stacy do paniki. Wiedziała, że policjanci nie zrobią jej krzywdy, jednak bała się o przyjaciół. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że dopadli Rose. Kroki były coraz bliżej niej. Chciała przyśpieszyć, ale nie mogła. Nogi ją bolały, lecz nie zwalniała. 

- Stacy! Zatrzymaj się!

Głos Patryka dodawał jej strachu. Łzy ciągle wypływały z jej oczu. Kolejny strzał sprawił, że drgnęła. Na szczęście nikt nie krzyczał co dodało jej pewności siebie. Frank ich unika. Dostrzegła przed sobą krzaki. Przeskoczyłaby je, ale nie miała tyle siły. Wbiegła w nie co trochę ją spowolniło, jednak nie zatrzymało. Gdy z nich wyszła poczuła szczypanie na nodze. Nie patrząc na nią wiedziała, że się zacięła. Nagle usłyszała samochody. Miasto! Jest obok miasta! Uśmiechnęła się na tą wieść. Jednak miała małą szansę na ucieczkę. Lockwood wraz z policjantami ciągle ją wołali. Była przerażona. Dostrzegła jakieś ruchy zza drzew. Ostatnimi siłami przyśpieszyła i po chwili wbiegła na ulicę. Samochód zatrzymał się tuż przed nią z piskiem opon. Nie zwracając na niego uwagi wbiegła w tłum ludzi, który zaczął się rozstępować widząc policję. Scyzoryk miała schowany za paskiem. Była gotowa go użyć. 

Przed oczami pojawiły jej się mroczki. Nie teraz Stacy, musisz wytrzymać powtarzała sobie w głowie. Słyszała, że kroki były coraz bliżej niej. Nagle zauważyła kogoś kto wbiegł na ulicę. Był dość daleko, dlatego dopiero po chwili zrozumiała, że to Frank. Ucieszyła się na ten widok, jednak po chwili radość przerodziła się w rozpacz. Pisk opon i uderzenie. Jej przyjaciel został potrącony. Nie mogła w to uwierzyć. Policja do niego podeszła, a kierowca zadzwonił na pogotowie. Najbardziej osłabiał ją fakt, że nic nie może z  tym zrobić. 

Po raz ostatni spojrzała na nieprzytomnego mężczyznę, po czym skręciła w przeciwną stronę.

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz