Nie licz na jakikolwiek ratunek

1.7K 93 23
                                    

Tuż po przebudzeniu poczułam ogromną niewygodę. Leżałam na łóżku na plecach, a ręce miałam nad swoją głową. Chciałam nimi ruszyć, lecz poczułam jedynie ścisk na nadgarstkach. Miałam je związane. Gwałtownie szarpnęłam rękoma, jednak nic to nie dało. Serce mi przyśpieszyło, gdy dotarło do mnie, że jestem w pokoju Patryka i leże na jego łóżku. Panicznie zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu czegoś do pomocy. Próbowałam inaczej się ułożyć, jednak mi nie wychodziło. Sznur boleśnie ocierał moją skórę, a ręce zaczęły boleć i drętwieć. 

- Kurwa mać. - podniosłam głos, gdy nadgarstki zaczęły mnie szczypać. 

Dłonie mi się trzęsły i powoli wkradała się panika. Nie mogłam zmienić pozycji co doprowadzało mnie do szału. Robiłam się coraz bardziej wściekła przez co szarpałam rękoma. Po kilku minutach do pokoju wszedł blondyn. Patrzył w telefon ani razu na mnie nie zerkając. Stukając w ekran urządzenia podszedł do jakiejś szafki i wyjął z niej teczkę. 

- Możesz mnie odwiązać? - spytałam gdy szedł do wyjścia. 

Dopiero wtedy oderwał wzrok i przeniósł go w moje oczy. Na chwilę spojrzał na węzeł, po czym zrobił krok do przodu i się zatrzymał. Ponownie się odwrócił i ze zmarszczonymi brami przyglądał się sznurowi. Przeklął pod nosem, schował telefon do kieszeni i usiadł obok na łóżku.

- Czy ty zawsze musisz wszystko utrudniać? - warknął, po czym zaczął powoli mnie uwalniać. 

Robił to zadziwiająco delikatnie. Zacisnęłam powieki czując ból i bardzo nieprzyjemne szczypanie. Odruchowo się odsunęłam, gdy dotknął mojej ręki przez co jeszcze bardziej mnie zabolało.

- Nie ruszaj się. - położył dłoń na moim biodrze i przysunął do siebie.

Miałam ochotę splunąć mu w twarz. Westchnął cicho i jeszcze bardziej się przysunął. Odwróciłam głowę w drugą stronę. 

- Po cholerę się tak szarpałaś? - spytał zabierając sznur i rzucając go na podłogę.

Nie odpowiedziałam. Szybko przeniosłam ręce przed siebie i spojrzałam na swoje nadgarstki. Skóra była zdrapana przez co lekko leciała krew. 

- Zawsze muszę ci coś kurwa opatrywać. - załapał za moje ramie i szarpnięciem ściągnął z łóżka.

- To bolało. - mruknęłam cicho, a on w odpowiedzi wzmocnił uścisk. - Przestań!

Wepchnął mnie do łazienki i kazał usiąść na brzegu wanny. Zrobiłam to uważnie na niego patrząc. Z półki wyjął bandaże i coś jeszcze. Ukucnął naprzeciw mnie, po czym złapał za moją jedną rękę.

- Trzymaj tak. - powiedział i zaczął opatrywać rany.

Dopiero wtedy poczułam, że mam ograniczone ruchy na stopach. Kątem oka na nie spojrzałam i dostrzegłam na nich bandaże. 

- Musimy porozmawiać na temat tego co wydarzyło się w lesie. - zabrał się za drugą rękę. - Wiedz, że jeżeli jeszcze raz uciekniesz to przywiąże cię do łóżka na naprawdę długi czas. - zacisnął szczękę. - I nie licz na jakikolwiek ratunek. 

- I tak się stąd wydostanę. - szepnęłam patrząc na niego.

Podniósł głowę i spojrzał prosto w moje oczy. Nie odwróciłam wzorku. Starałam się to wytrzymać i pokazać mu, że się go nie boję. Na jego twarzy zawitał cień uśmiechu. Dokończył opatrunek, po czym zdjął bandaże z moich stóp. Skrzywiłam się lekko widząc liczne rany. Przez chwile patrzyłam jak zakładał nowy opatrunek aż coś zrozumiałam. Zrobiło mi się nie dobrze. Odruchowo zakryłam dłonią usta. Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

-  U-umyłeś mnie. - odwróciłam głowę w drugą stronę. - Jak byłam nieprzytomna.

- Ciesz się, że nie zrobiłem tego jak byłaś przytomna. - warknął. - Więcej krzywdy sama sobie robisz.

- Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało. - wypaliłam nie kontrolując swoich uczuć. - Miałeś jedynie zmienić mój charakter i wiesz co? Udało ci się! Więc czemu do kurwy ja wciąż tu jestem? - zacisnęłam dłonie w pięści. - Miałam być tu góra miesiąc albo dwa! A nie aż tyle! Ja nie mam przez ciebie życia!

- Zamknij się. - ostrzegł.

- Nie możesz mnie po prostu wypuścić? - mój głos z niewiadomych przyczyn zadrżał. - Powiedzielibyśmy wszystkim, że wzięliśmy rozwód, a ja cudem wyzdrowiałam. Nikomu bym nie zdradziła tego co się tutaj działo. 

- Czy ty nie rozumiesz...

- Ja chce stąd po prostu odejść. - przerwałam mu. - To będzie dobre dla nas obu. 

- Jak ty mnie kurwa irytujesz. - wstał. - Ciągle coś pieprzysz. Zrozum, że nigdzie nie pójdziesz! Zostaniesz tu do jebanej śmierci! 

Wypchnął mnie z pomieszczenia i zaprowadził do salonu. Zauważyłam, że więcej przeklinał. Na początku naszej "znajomości" był spokojny, cierpliwy i rzadko dawał ponosić się emocjom, natomiast teraz to istny wulkan wściekłości. Musiałam usiąść przy stole i czekać aż zrobi coś do jedzenia. Patrzyłam na swoje obcięte paznokcie. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz miałam dłuższe. Pewnie bał się, że mogłabym mu coś nimi zrobić. Przetarłam twarz dłońmi i wzięłam głęboki oddech. To piekło musi się kiedyś skończyć. 

Po kilku minutach postawił przede mną talerz z tostami francuskimi. Usiadł naprzeciwko mnie i jedząc przeglądał papiery z jakieś teczki, którą wziął z sypialni. Spojrzałam niechętnie na jedzenie. Nie miałam na nic ochoty. Wzięłam jedynie szklankę do ręki by się napić. Rozejrzałam się nie widząc śladu po Jacku i Judith. Zmarszczyłam brwi.

- Gdzie jest Judith? - spytałam.

- Wyprowadziła się. - odparł nie odrywając wzroku od dokumentów.

Otworzyłam szerzej oczy. Jedyna osoba, z którą mogłam rozmawiać właśnie odeszła.

- Razem z Jackiem. - dodał wycierając dłonie w serwetkę.

Nagle wstał i podszedł do jakiejś półki. Otworzył ją kluczykiem ja co nieświadomie przewróciłam oczami. Wyjął małe pudełko, z którego wziął jedna tabletkę. Wrócił na swoje miejsce i położył ją na moim talerzu.

- Zjedz. - powiedział kontynuując swoje zajęcie.

- Co to? - zapytałam patrząc na lekarstwo.

- Nie dopytuj tylko zjedz. - warknął.

- Nie zjem dopóki nie dowiem się co to jest. - usiadłam wygodniej.

- A chcesz żebym cię do tego zmusił? - spojrzał na mnie.

- Po prostu powiedz mi co to jest! - podniosłam głos.

Wstał i podszedł do mnie, po czym wziął tabletkę do ręki. Również wstałam i się odsunęłam. Cała moja pewność sobie znów gdzieś uciekła.

- Jeżeli teraz zaczniesz uciekać to uwierz mi, że tego cholernie pożałujesz. - zaostrzył głos.

- To powiedz mi co to... - nie dokończyłam, ponieważ szybko do mnie podszedł i włożył lek do mojej buzi, którą następnie zasłonił dłonią.

Poczułam okropnie gorzki smak, który przyprawił mnie o mdłości. Zmusiłam się do połknięcia jej. Mężczyzna odsunął się, więc dobiegłam do szklanki i próbowałam pozbyć się smaku za pomocą napoju.

- Dzięki temu będziesz ledwo kontaktować ze światem.

Przepraszam, że wrzucam tak rzadko rozdziały, ale mam istne piekło w szkole.

Jak wam życie mija?

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz