Pov. Judith
Wzięłam kilka koców i bardzo mocno je ze sobą związałam. Pobiegłam do pokoju z oknem. Jeden koniec mojej "liny" przywiązałam do klamki od drzwi, a drugą wyrzuciłam na zewnątrz. Zawołałam Elizę żeby sprawdziła, czy to zadziała.
-Nie mamy innego wyjścia. - podeszła do naszej ucieczki. - Musimy spróbować. Ja pójdę pierwsza.
Bez żadnego zawahania wyszła przez okno i zaczęła schodzić na dół. Gdy była w połowie usłyszałam zrywanie się materiału, które na szczęście po chwili ucichło. Udało jej się zejść. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam schodzić.
Będąc jakiś metr nad ziemią znów rozległ się ten dźwięk. Przestraszyłam się i po prostu zeskoczyłam. Czarnowłosa w tym czasie stała przy drodze i się rozglądała. Podbiegłam do niej.
-Nie wiem gdzie skręcić. - warknęła.
-Chodźmy w prawo. - zaproponowałam.
-Niech Ci będzie.
Szłyśmy lasem obok drogi. Eliza powiedziała, że nikt nie będzie widział nas, ale my będziemy widziały ich. Nagle poczułam przypływ ulgi i adrenaliny.
-My uciekłyśmy! - ucieszyłam się.
-To dopiero początek. - odparła. - Jesteśmy jeszcze za blisko. Mogą nas znaleźć.
Mina mi zrzedła. To nie może być początek... to musi być koniec.
Biegliśmy już sporo czasu, a nadal nic nie znalazłyśmy. W końcu się zmęczyłyśmy i zaczęliśmy iść. Widziałam złość w jej oczach... ogromną złość. Spojrzała na mnie.
-Co ci zrobił? - spytała powstrzymując złość.
-Co? - nie zrozumiałam.
-Co Patryk ci zrobił. - oparła. - Jak cię karał
-Nie karał mnie.
Na tą wiadomość zmarszczyła brwi. Zaczęła się nad czymś zastanawiać.
Było już strasznie ciemno. Bałam się, ale starałam się tego nie pokazywać. Zrobiło się zimno, a byłyśmy w krótkich sukienkach. Nagle usłyszałyśmy warkot. Eliza kazała mi się położyć na ziemi i być cicho.
-Jeśli to któryś z nich to będziemy biegły. - szepnęła. - Powiem kiedy.
Nie odpowiedziałam. Byłam przerażona. Serce waliło mi jak szalone. Co jeśli nas teraz złapią? Warkot stał się głośniejszy, a po chwili minęły nas dwa samochody. Poczekałyśmy kilka sekund.
-Teraz. - wstałyśmy i zaczęłyśmy biec. - Nie możemy się zatrzymać.
-Co się stanie jeśli nas złapią?
-Wolisz nie wiedzieć. - mruknęła, po czym syknęła z bólu.
Upadła na ziemie. Zatrzymałam się i uklękłam obok niej. Coś jej się wbiło w stopę.
-Niech to szlak trafi! - podniosła głos. - Musimy iść. To tylko gałązka.
Na szczęście gałązka nie wbiła się mocno. Szybkim ruchem ją wyciągnęła. Urwała kawałek materiału z rękawa i zawiązała nim ranę. Po chwili wstała i zaczęła biec. Również to zrobiłam. Jej twarz wyrażała okropny ból. Wtedy zrozumiałam, że jest bardzo zdeterminowana i nie ma zamiaru tam wracać. Zauważyłam łzy w jej oczach.
-Uda nam się uciec? - wysapałam.
Nie odpowiedziała. Była bardzo skupiona na tym co robi. Nagle zauważyłyśmy światła. Dotarłyśmy do jakiegoś domu. Był stary i drewniany. Stanęłyśmy obok niego wciąż ukryte w drzewach.
-Pójdę tam. - powiedziałam. - Ty tu zostań w razie gdyby to był ich znajomy.
-Idziemy obie. - odparła i zaczęła iść w stronę drzwi.
Dogoniłam ją. Weszłyśmy po małych schodkach. Wzięłam głęboki oddech, po czym zapukałam do drzwi. Zapadła cisza, którą przerwały kroki. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął starszy mężczyzna, który był ubrany w ciemnozielony mundur.
-Co wy tu robicie o tej porze? - spytał.
-Niech pan nas wpuści. - odparłam. - Błagam.
Spojrzał na nasze stopy, a po chwili zaprosił nas do środka. Usiadłyśmy na kanapie. Wtedy spojrzałam na swoje nagie stopy. Były w złym stanie.
-Co wam się stało? - podał nam herbatę.
Spojrzałam na Elizę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Uciekałyśmy. - odpowiedziała.
-Przed czym? - drążył temat.
Zauważyłam, że się waha. Nie wie, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać.
-Ktoś nas gonił. Po posturze myślę, że to był mężczyzna.
-A wy byłyście w lesie bez butów i w krótkich sukniach? - uniósł jedną brew do góry.
-Byłyśmy na imprezie. - kłamała. - Wie pan jak to jest... z czasem zdjęłyśmy nasze szpilki, bo były niewygodne, ale ktoś nam je zabrał.
-I co dalej?
-Postanowiłyśmy, że się przejdziemy. Jesteśmy tu nowe, dlatego nie znamy okolicy. Skręciłyśmy w złą stronę i nawet nie zauważyłyśmy kiedy się zgubiłyśmy.
-W pobliżu nie ma żadnego klubu.
-Przeszłyśmy spory kawałek.
-Czemu nie zadzwoniłyście po taksówkę?
-Mamy zablokowane konta.
-A gdzie są? Wasze telefony.
Zaczynam się zastanawiać, czy on aby na pewno nie wie kim jesteśmy. Może jest ich znajomym i po prostu jest ciekawy tego co wymyślimy?
-Były w mojej torebce, ale zgubiłam ją uciekając.
-Macie poranione stopy, czyli nie szłyście ulicą. Czemu?
-Jak już mówiłam ktoś nas gonił, dlatego z tej ulicy zeszłyśmy żeby go zgubić. Myślę, że nas śledził.
Mężczyzna pokiwał lekko głową i spojrzał na mnie. Nic nie mówiłam co mogło zdać mu się podejrzane, ale na szczęście przeniósł wzrok z powrotem na Elizę. Odpuścił sobie więcej pytań. Zadziwiło mnie to jak ta dziewczyna umie kłamać.
-Dam wam bandaże. Opatrzycie sobie rany. - poszedł po apteczkę.
Spotkałyśmy się wzrokami. Uśmiechnęła się do mnie lekko. Zauważyłam, że ten uśmiech był wymuszony. Ona wciąż się boi, że nas znajdą... też się boję. Mężczyzna wrócił i dał nam potrzebne rzeczy.
-Nie boi się pan tu mieszkać? - musiałam o to spytać.
-Ja tu nie mieszkam. - sprostował. - Pracuje tu jako leśniczy.
Pokiwałam lekko głową, po czym zabandażowałam stopy. Gdy skończyłam kontynuowałam picie herbaty. Poczułam się lepiej i trochę wypoczęłam. Nagle usłyszeliśmy samochód, który się zatrzymał, a po chwili rozległ się trzask drzwi.
CZYTASZ
They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]
Short StoryDruga część opowiadania "They dont know" Stacy żyje z nadzieją, że wreszcie się uwolniła. Razem z przyjaciółmi planuje ułożyć nowe, lepsze życie bez obecności Patryka. Niestety zaczynają się problemy, a wraz z nimi - on. Uda im się uciec?