Coś w tym wszystkim poszło nie tak...

1.5K 101 17
                                    

Weszłam do salonu, w którym panowała napięta atmosfera. Judith zakrywała swoją twarz dłońmi, a z jej ust wypływały ledwo słyszalne szlochy, natomiast Louis siedział z kamienną miną. Chciał ukryć przed nią swoje uczucia, jednak zdradziły go zaszklone oczy oraz palce wbijane w skórzane podłokietniki. Nawet nie zauważyli mojej obecności, a przynajmniej nie zareagowali. Obecnie byli tylko oni oraz ich problemy. Przygryzłam dolną wargę cicho wzdychając i powoli się wycofując. Chciałam jej pomóc, wesprzeć w ciężkiej chwili, lecz wiedziałam, że swoim wtykaniem nosa w nie swoje sprawy tylko wszystko pogorszę. Wstąpiłam do kuchni, by poszukać czegoś do zaspokojenia pragnienia. Próbowałam otworzyć jakąkolwiek szafkę, lecz na marne. Biodrami oparłam się o meble myśląc nad całą tą popapraną sytuacją. Pokręciłam lekko głową następnie odpychając się od blatu i stawiając pierwsze kroki w stronę wyjścia, jednak zatrzymałam się słysząc dziwne stuknięcie. Powoli odwróciłam się w tamtą stronę widząc delikatnie otwartą szufladę. Zmarszczyłam brwi podchodząc do niej, a następnie łapiąc za klamkę przyciągnęłam do siebie. Wytrzeszczyłam oczy widząc liczne sztućce starannie poukładane na swoje miejsca. Nie wierząc, że to właśnie się stało, wyciągnęłam drżącą rękę chcąc dotknąć stalowych rzeczy, jednak nie było mi to dane. Moja opatrzona dłoń została nagle ściśnięta między szufladą, a blatem. Krzyknęłam przestraszona gwałtownie wycofując się do tyłu, czym tylko pogorszyłam stan ran oraz zwiększyłam pulsujący ból. Blondyn załapał mój nadgarstek, by po chwili nim szarpnąć uwalniając przy tym moją kończynę. Odruchowo złapałam za bandaż, na którym po chwili pojawiły się czerwone plamy krwi. Spojrzałam zezłoszczona na zdenerwowanego zaistniałą sytuacją Patrykiem.

- Wyjdź. - warknął patrząc na mnie złowrogo.

Przez moją głowę przelatywało tysiące myśli. Główną z nich było niedowierzanie tak dziwnym, a  zarazem idiotycznym sposobem otwierania szuflad. Byłam przetrzymywana w tym domu od kilkunastu miesięcy, a nigdy nie zauważyłam, że on nie używał żadnych kluczy do otwierania rzekomo zamkniętych półek. Przeklinałam siebie za głupotę oraz brak jakichkolwiek innych prób otworzenia szafek. Dopiero dzień przed wyprowadzką odkryłam ten cholerny sekret, dzięki któremu mogłabym już dawno uciec lub po prostu zakończyć całe to pieprzone przedstawienie. 

- Wyjdź. - powtórzył ostrzej niż wcześniej. 

Nie chcąc narażać się na kolejną karę, posłusznie opuściłam pomieszczenie. Wciąż trzymałam się za nadgarstek tuż pod krwawiącą raną. Odruchowo ściskałam swoją dłoń, czym pogarszałam i tak już duży, ból. Stanęłam w przedpokoju myśląc gdzie się udać. Z salonu wydobywały się podniesione głosy dziewczyny oraz chłopaka. Wypuszczając głośno powietrze przez usta zrobiłam krok w stronę schodów, jednak zastygłam w bezruchu słysząc dźwięk stóp uderzających o zimne panele oraz jęki Judith. Spojrzałam w tamtą stronę marszcząc brwi. Po chwili z pomieszczenia dziennego wyszedł wściekły Louis ciągnąc za czarne włosy płaczącej kobiety. 

- Ej, zostaw ją! - zawołałam chcąc podejść, jednak ktoś mocno pociągnął mnie do tyłu przez co uderzyłam plecami w ścianę - Louis przestań! 

Młodszy z braci nawet nie zareagował. Czując silną dłoń na swoim ramieniu byłam zmuszona jedynie patrzeć jak Jud jest zaciągana na piętro. Moje serce zaczęło szybciej bić, jakby próbując przebić się przez żebra, wyskoczyć z mojego ciała, a następnie pobiec do przerażonej dziewczyny. Przełknęłam głośno ślinę wiedząc, że nie stanie się z nią nic dobrego. To była moja wina. Mogłam ją jakkolwiek przekonać, by zrezygnowała z tego planu. Moja warga zadrżała, gdy wyobraziłam sobie co on może jej zrobić. Była ode mnie młodsza oraz o wiele wrażliwsza na kłótnie, czy cokolwiek innego. 

- Puść mnie. - mruknęłam próbując uwolnić się od Patryka. 

- Nie. - odparł prychając - Wreszcie zrozumiał, że ta gówniara go wykorzystywała.

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz