Święta

1.8K 100 36
                                    

Siedziałam na kanapie i pustym wzrokiem patrzyłam na migające światełka. Święta Bożego Narodzenia był dla mnie jednym z najważniejszych i najlepszych dni w roku. Cała atmosfera, prezenty, ozdoby, czy kolędy sprawiały, że uśmiech sam wciskał się na twarz. Nigdy nie zapomnę kiedy wraz z mamą piekłam ciasta słuchając Last Christmas z radia. Wigilia była okresem, gdy zapominałam o całym złu i skupiałam się na tym co dobre. Świąteczne kiermasze, ogromne kolejki w sklepach, dokładne przeliczanie na ile rzeczy starczy nam pieniędzy, nie których przyprawiały o mdłości, jednak nie mnie. Świętami żyłam już w połowie listopada... ale nie teraz.

Teraz patrzyłam na to pieprzone drzewko, którego lampki wciąż się świeciły. Kilka lat temu nawet przez myśl by mi nie przeszło, że znienawidziłabym Wigilię, a jednak. Spędzanie tak ważnego dla mnie święta z kimś kogo szczerze nie znosiłam było okropne. 

Po całym domu roznosiły się kolędy, które niegdyś uwielbiałam. Zacisnęłam usta słysząc, że wszedł do salonu.

- Zaraz oślepniesz. - mruknął przechodząc przede mną z opakowanym prezentem, który położył pod choinką. 

Odwróciłam wzrok, a serce mi przyśpieszyło. Poczułam coś dziwnego. Nie było to nic przyjemnego. Czułam obrzydzenie, niepewność i... poczucie winy? Tak. Dostałam wyrzutów sumienia za to, że zabiłam swoich rodziców. Dlaczego to wszystko tak wyszło? Zacisnęłam dłonie w pięści i wstałam. Nie mogłam tu być, nie teraz.

- Co kombinujesz? - spytał podejrzliwie stojąc po drugiej stronie stolika. 

Otworzyłam usta by coś powiedzieć, jednak nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Zamiast tego do moich oczu naleciały łzy. Spojrzałam jeszcze raz na choinkę jakby to miało wszystko tłumaczyć. Śledząc mój wzrok również tam zerknął.

- Ciesz się, że jesteś tu, a nie gdzie indziej. - warknął. 

- Wolałabym być nawet w pieprzonym więzieniu niż tutaj. - wysyczałam. 

- Nawet kupiłem ci prezent, a ty wciąż...

- Prezent nie naprawi mojego życia! - krzyknęłam. - Czy ty tego kurwa nie rozumiesz? 

- Następnego przekleństwa ci nie odpuszczę. - odparł spokojniejszy. - Zrobiłem się dla ciebie łagodniejszy, ale tego nie doceniasz. Może wrócimy do dawnych zasad? 

- A może dasz mi wreszcie spokój? 

- A wyglądam ci na osobę, która sobie odpuszcza? - uniósł jedną brew do góry.

Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę schodów, jednak Patryk złapał mnie mocno a ramię, po czym popchnął na stół. 

- Siadaj zaraz ktoś przyjedzie. - mruknął uważnie mi się przyglądając.

Idąc do kuchni co chwilę się obracał. Nie wiedziałam o co mu chodzi, lecz gdy spojrzałam na stół moje oczy prawie wyszły z orbit. Ostrożnie wzięłam do ręki nóż, który leżał obok jednego z kilku talerzy. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz trzymałam jakikolwiek sztuciec. Z lekko otwartą buzią zerknęłam na drzwi od pomieszczenia, w którym znajdował się blondyn. Nie mogłam uwierzyć, że zrobił coś takiego. Mocniej zacisnęłam ostrze, jednak po chwili zastanowienia go odłożyłam. Mam jedną szansę. Musiałam wszystko przemyśleć. Ktoś niedługo przyjedzie. Zdążę uciec, o ile w ogóle ucieknę? Pokonam Patryka? Poczekać aż "goście" pojadą? Przyjrzałam się reszcie potraw i znów się zdziwiłam. Kiedy do cholery on zdążył to wszystko przygotować?

- Idź się ubrać w jakąś sukienkę. - mruknął wchodząc do jadalni i kładąc na stole napoje. 

Przyjrzałam się ubraniu, które aktualnie miałam na sobie, czyli krótką koszule nocną.

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz