To strasznie boli

1.7K 90 57
                                    

Pov. Patryk

Zdenerwowany wyłączyłem cholernie irytujący budzik w telefonie, po czym niechętnie wstałem. Przez Stacy nie spałem pół nocy, bo nie mogłem później zasnąć. Szurając nogami o panele przeszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki i orzeźwiający prysznic, umyłem zęby i się ubrałem. Dopiero zakładając koszulę zrozumiałem, że poszedłem do dziewczyny w samych dresach, ale ona chyba nawet tego nie zauważyła. Wzdychając przybliżyłem twarz do odbicia, by ocenić stan siniaka oraz zarostu. Dłonią przetarłem po lekko drapiącym policzku, jednak nie miałem siły, by się ogolić. Ułożyłem jeszcze jakoś swoje włosy i dopiero wtedy byłem gotowy do wyjścia. Miałem nadzieję, że mój brat będzie prowadził jako pierwszy, ponieważ naprawdę nie miałem na to siły. Skierowałem się na dół do kuchni, w której stał już Louis. Wczoraj nie miałem z nim praktycznie żadnego kontaktu. Teraz stał przy czajniku elektrycznym i opierał się czołem o wiszącą szafkę, a ręce trzymał na blacie. Miałem ochotę powiedzieć a nie mówiłem, jednak zrezygnowałem widząc jego zaczerwienione oczy, pod którymi znajdowały się ciemne od braku snu wory. Podszedłem do niego i wyjąłem z szafki trzy kubki, do których wrzuciłem saszetki herbaty, a do mojej kawę. 

- Jak się czujesz? - spytałem widząc fatalny stan brata. 

Blondyn przeniósł na mnie swoje wyczerpane spojrzenie, lecz nie odpowiedział. Usłyszeliśmy piknięcie świadczące o wodzie. Chłopak położył dłoń na rączce, jednak nic dalej nie uczynił. Czekałem cierpliwe ze zmarszczonymi brwiami. Dopiero po chwili dostrzegłem, że jego ręka się trzęsie i nie jest w stanie podnieść czajnika. 

- Daj. - powiedziałem łapiąc go delikatnie za nadgarstek i odsuwając - Ja to zrobię. 

Louis lekko pokiwał głową, po czym oparł się o blat. Swój przygnębiony wzrok wlepił w pustkę. Westchnąłem cicho widząc jego smutek. Wiedziałem, że żałował tego co zrobił w pokoju, choć nie miałem pojęcia co tam się stało. Jego zawsze wesołe oczy teraz wręcz błagały o pomoc. Gdy skończyłem nalewać wrzątek do naczyń, ostrożnie odłożyłem przedmiot, po czym spojrzałem na brata. Nie lubiłem oglądać go w takim stanie. Był zbyt wesoły i delikatny, by cierpieć z powodu jakiejś gówniary. Mimo, że strasznie mnie denerwował to musiałem przyznać, że się o niego martwiłem i po prostu go kochałem.

- Lou... - zacząłem, czym zwróciłem na siebie jego uwagę - Spałeś? - spytałem, a chłopak ledwo zauważalnie pokręcił głową - Posłuchaj. Ona nie jest warta twojego cierpienia, rozumiesz? Rozchmurz się. 

- To nie jest takie proste. - jęknął odwracając wzrok - Ja... ja chyba coś do niej poczułem i... i to strasznie boli, bo ona mnie... ona mnie wykorzystała. 

Podszedłem do niego i delikatnie poklepałem po ramieniu. Chłopak natomiast wtulił się w moje ciało, a z jego ust wydobył się cichy szloch. Mocniej go przytuliłem do siebie czując cholerną złość. Louis był moim młodszym braciszkiem, który zasługiwał na szczęśliwe i lepsze życie. Nie powinien płakać ani się martwić. Byłem wściekły na tą małą sukę za to co zrobiła. On się o nią troszczył, ciągle o niej gadał i cały promieniał, gdy tylko była obok, a ona wszystko udawała. Widziałem to od początku. Przez tyle lat nauczyłem się obserwować ludzi oraz ich reakcje, a u Judith od razu ujrzałem niechęć i nawet lekkie obrzydzenie. 

- Nie płacz. - mruknąłem próbując go jakoś uspokoić, jednak on wybuchnął większym płaczem, a do tego jego ciało zaczęło lekko drżeć - Ona na to nie zasługuje. Pogadam z nią.

- Nie. - odparł pociągając nosem - Zostaw ją w spokoju.

- Zraniła się, Lou. - warknąłem.

- Wiem. - ukrył twarz w moim ramieniu - Ona... nie jest zła po prostu chce stąd uciec i ja... byłem zwykłym naiwniakiem, który uwierzył w jej uczucia. To moja wina. 

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz